Szkoleniowiec jest jak lekarz albo naukowiec – o rozwój powinien dbać całe życie Dawna wieś rycerska Rudawa oddalona jest o kilkanaście kilometrów od Krakowa. Spędzający tam wakacje w 1908 r. Henryk Sienkiewicz poznał młodego Stasia Tarkowskiego, który codziennie o siódmej rano przynosił mu mleko prosto od krowy. Słynny pisarz bardzo polubił chłopaka i dał jego nazwisko głównemu bohaterowi „W pustyni i w puszczy”. Ale od 1 listopada 2013 r. atencję dla Sienkiewicza zaczęła usuwać w cień cześć dla mieszkającego „od zawsze” w podkrakowskiej miejscowości Adama Nawałki, który objął najbardziej eksponowaną sportową posadę w Polsce. Częściej pod górkę Kiedy 23 października Adam Nawałka skończy 60 lat, w sprawie awansu biało-czerwonych do finałów piłkarskich mistrzostw świata Rosja 2018 wszystko już będzie jasne. Jego trenerska kariera kwitnie, jednak nie zawsze miał z górki. Po powrocie z USA do Polski w 1989 r. nie zamierzał zająć się trenerką. Handlował trabantami, otworzył w Krakowie sklep z dżinsami. Kiedy jednak w 1995 r. przy PZPN powstała Szkoła Trenerów, tzw. kuleszówka, zapisał się na zajęcia pierwszego rocznika. I już w sezonie 1996/1997 pracował z zespołem trzecioligowego Świtu Krzeszowice. O trenerskim debiucie opowiada Tomasz Bochenek (Nowiny24.pl): „Były gracz Wisły Kraków, reprezentant Polski, piłkarz przez wielkie P. Na dodatek swój, bo z Rudawy, leżącej parę kilometrów od Krzeszowic. Zgodził się na niskie pobory, nieco ponad 1 tys. zł miesięcznie. Nawałka miał za sobą doświadczenia biznesowe – handlował m.in. trabantami z silnikami volkswagena. Jako trener dopiero zaczynał. W najsłabszej drużynie III ligi. Wprowadzone wtedy w Świcie zwyczaje można określić mianem profesjonalizacji. Szkoleniowiec dbający nie tylko o swój wygląd, ale też zawsze jeżdżący czystym autem, zadbał i o to, by jego drużyna wyglądała przyzwoicie. Załatwił torby, piłki, nowe stroje. Na treningi zawodnicy musieli przyjeżdżać jednakowo ubrani, w dresach”. W Świcie zabrakło jednego, lecz najważniejszego – sukcesu. Rozgrywki w III lidze drużyna skończyła na ostatnim miejscu i spadła do IV. W Krzeszowicach liczono na awans w kolejnym sezonie, ale się nie udało. W 1998 r. Nawałka pojawił się ponownie w krakowskiej Wiśle, gdzie został koordynatorem do spraw szkolenia młodzieży. Przez pewien czas pełnił również funkcję trenera pierwszej drużyny. Tamten okres opisuje Ryszard Niemiec: „Koniec sezonu 2000/2001 był dla Wisły niezwykle udany. Jej piłkarze zdobyli trzy najważniejsze trofea na polskim rynku: mistrzostwo Ekstraklasy, Puchar Ligi i Superpuchar. Pieczętował te sukcesy trener Adam Nawałka, objąwszy zespół na początku kwietnia po Oreście Lenczyku. Z ulubieńcem mediów, powszechnie darzonym sympatią kibiców, piłkarski Kraków wiązał wielkie nadzieje. Tymczasem wkrótce po zakończeniu sezonu okazało się, że Nawałka nie będzie prowadził ekipy z Żurawskim, Frankowskim, Głowackim, Baszczyńskim, Szczęsnym… Po dziś dzień nie jest znana przyczyna jego nagłego rozstania się z macierzystym klubem – najprawdopodobniej poszło o koncepcje kadrowe. Następne 15-lecie właścicielskiej konduity Bogusława Cupiała daje oczywistą wykładnię powodów odejścia trenera: już wtedy nie dawał robić z siebie ślepego wykonawcy cudzych pomysłów kadrowych, za które miał ponosić odpowiedzialność. Zdał wtedy wielki egzamin z charakteru i trenerskiej podmiotowości, tak nisko niekiedy upadłej w naszej ligowej rzeczywistości, w której wysoki kontrakt każe niektórym szkoleniowcom czynić z siebie popychadła w rękach prezesów (właścicieli) ignorantów. Nie zwykł komentować ani problemów organizacyjnych klubu, ani animozji wewnątrz drużyny, ani opóźnień w polityce płacowej. Na tych wartościach budował fundament moralny dzisiejszych sukcesów warsztatowych”. Dzisiejszych sukcesów, bo w sezonie 2002/2003, kiedy prowadził Zagłębie Lubin, szkoleniowcowi wcale nie było do śmiechu. Jak to wyglądało, pokazał Łukasz Haraźny: „Lubińscy działacze postawili przed nim ambitny cel. Nowemu szkoleniowcowi i jego drużynie wróżono świetlaną przyszłość. Ale kiedy w 9. kolejce, po beznadziejnej grze, lubinianie zremisowali na własnym stadionie z prowadzonym przez przyszłego selekcjonera reprezentacji Polski – Franciszka Smudę Widzewem 0:0, Nawałka oddał się do dyspozycji zarządu. »Miedziowi« zameldowali się dopiero na 12. miejscu i o pozostanie w krajowej elicie musieli walczyć z drugoligowym Górnikiem Łęczna. Niespodziewanie ulegli mu zarówno przed własną publicznością, jak i na wyjeździe. Tak oto, zamiast świętować miejsce