Na świecie znów kwitnie nielegalny handel organami Na świecie dochodzi do 10 tys. nielegalnych transplantacji rocznie. Prawie trzy czwarte to przeszczepy nerki. Takie alarmujące dane podała Światowa Organizacja Zdrowia. Handel organami, którego zasięg w latach 2006-2007 nieco się zmniejszył, obecnie znowu rozkwita. WHO zebrała informacje dostarczone przez lekarzy i transplantologów popierających deklarację stambulską z 2008 r. Dokument ten, potępiający handel organami ludzkimi, podpisało prawie sto państw. Według WHO, w 2010 r. w 95 krajach przeprowadzono 106.879 transplantacji, legalnych i nielegalnych, które jednak zaspokoiły zaledwie 10% zapotrzebowania na przeszczepy. 73.179 spośród nich to transplantacje nerek. Szacuje się, że co dziesiąta operacja odbyła się niezgodnie z prawem. Łatwe do pobrania Mafie organowe najczęściej handlują nerkami. „Nerki technicznie są łatwe do pobrania. W niskich temperaturach można je przewozić do 48 godzin”, wyjaśnia dr Franz Immer ze szwajcarskiej fundacji Swisstransplant. Przy tym dawca może bez wielkich komplikacji żyć bez jednej nerki – przynajmniej wtedy, gdy jest otoczony opieką lekarską. Popyt stale wzrasta – nadciśnienie, cukrzyca, dolegliwości serca i inne choroby powodują coraz liczniejsze zaburzenia pracy nerek. Na przeszczep tych organów tylko w Europie czeka 40 tys. pacjentów. W Unii Europejskiej i USA handel organami ludzkimi jest zakazany. W wielu krajach podobne ustawodawstwo nie jest przestrzegane albo obowiązują łagodniejsze prawa. Coraz intensywniejsza staje się ostatnio tzw. turystyka transplantacyjna, określana niekiedy mianem imperializmu zdrowotnego. Tysiące zamożnych pacjentów z Europy Zachodniej, USA, państw arabskich, Japonii i Izraela przyjeżdżają każdego roku do Chin, Indii i Pakistanu, aby kupić nerkę, serce lub płuco. Robią to tym chętniej, że nerka od żywego dawcy funkcjonuje lepiej niż pobrana pośmiertnie. Za transplantację płacą do 200 tys. euro. Lwią część zapłaty zagarniają lekarze, organizatorzy, pośrednicy. Dawca niekiedy dostaje zaledwie kilkaset euro. Mimo to chętnych nie brakuje. Mieszkańcy slamsów ogromnych miast Azji, wegetujący w niewyobrażalnej nędzy, gotowi są na wiele, aby wyżywić rodziny czy też spłacić długi. Na ulicach Teheranu, w pobliżu szpitali, w których dokonuje się przeszczepów, można zauważyć liczne ogłoszenia pisane ręcznie na skrawkach papieru, np.: „Sprzedam nerkę, grupa krwi AB, zdrowy, 30 lat”, do tego numer telefonu komórkowego i sugestia, że cena może być negocjowana. Nic dziwnego, próbujących sprzedać nerkę jest przecież wielu. Sprzedają swoje ciała W Indiach prawo pozwala na bezpłatne oddanie nerki nawet obcej osobie, pod warunkiem że istnieje jakaś „relacja” między dawcą a biorcą. Stwarza to pole do ogromnych nadużyć, co wykorzystują mafie organowe złożone z personelu medycznego, pośredników, handlarzy i lichwiarzy, wspierane przez skorumpowanych urzędników i policjantów. W indyjskim Madrasie dzielnica nędzy Villivakkam nazywana jest przez miejscowych Kidneyvakkam – wioską nerek. Według danych Ministerstwa Zdrowia w prawie każdej tamtejszej rodzinie ktoś sprzedał swój organ. „Dawcami są często młode kobiety pozbawione środków do życia, biorcami – starsi, zamożni panowie”, wyjaśnia George Kurian z Christian Medical College Hospital w Vellore. Za nerkę można dostać ok. 30 tys. rupii (ok. 500 euro). To dla indyjskich nędzarzy niebagatelna kwota. Ale nie bogacą się na tej sprzedaży, wręcz przeciwnie. „90% dawców nerek żyje poniżej granicy ubóstwa. Po spłacie długów i zakupie żywności oraz ubrań z pieniędzy zostaje niewiele. Ludzie, którzy sprzedali swoje nerki, zazwyczaj nie mają opieki lekarskiej, są osłabieni po operacji, nie mogą pracować. Ostatecznie koszty sprzedaży nerki są większe niż zyski”, twierdzi ekspert z Ministerstwa Zdrowia Thiru V.K. Subburaj. Mafie organowe z Indii grasują także w Nepalu. Ich celem stają się rolnicy, niemogący się utrzymać z małych działek. Ustawodawstwo nepalskie jest surowsze, pozwala na przekazywanie organów tylko krewnym lub małżonkom, dlatego przestępcy przewożą nepalskich chłopów do Indii. Tam jednak, nie znając języka i nie mając pieniędzy, wieśniacy zdani są na łaskę gangsterów. 37-letni Madhab Parajuli z nepalskiej wioski Jyamdi sprzedał swoją nerkę osiem lat temu. „Miałem długi, mogłem albo sprzedać gospodarstwo, albo zdobyć pieniądze w inny sposób. Handlarze z Indii
Tagi:
Jan Piaseczny