Nie wygląda na to, żeby lamentacjom PiS z racji decyzji Państwowej Komisji Wyborczej, która odrzuciła sprawozdanie finansowe partii za rok 2023, co skutkuje utratą dotacji na trzy lata (ok. 75 mln zł), będzie towarzyszył jakiś specjalny autokrytyczny namysł. Wręcz przeciwnie. Reakcja jest prosta jak budowa cepa: ani słowa komentarza do okoliczności, które kazały PKW sprawozdanie odrzucić. (Wprawdzie jest jeszcze Sąd Najwyższy z neosędziami w odwodzie, ale PKW już zapowiedziała, że SN w tej wersji poważnie traktować nie zamierza).
Powody, które dowodzą złamania prawa przez PiS, są następujące: agitacja wyborcza Jarosława Kaczyńskiego, kiedy to prezes zagrzewał do głosowania na swoją partię podczas dwóch pikników wojskowych, których koszt PKW wyceniła na ponad 138 tys. zł. Spot wyborczy byłego ministra Zbigniewa Ziobry, który w środku kampanii promował zmiany w kodeksie karnym. Była to najwyższa zakwestionowana kwota, ponad 2,6 mln zł. Na ok. 32 tys. zł wyceniono „spacer po zdrowie” z kandydującą do Sejmu Jadwigą Emilewicz, opłacony przez Kostrzyńsko-Słubicką Specjalną Strefę Ekonomiczną. Kolejny zarzut to sprawa szefa Rządowego Centrum Legislacji Krzysztofa Szczuckiego, który dał fikcyjne etaty sześciu osobom pracującym przy jego kampanii wyborczej. Tu PKW wyceniła nielegalną kampanijną korzyść na ponad 183 tys. zł.
Do tych stwierdzeń PKW prezes PiS słowem się nie odniósł,