Jeżeli chcemy odłożyć pieniądze na dłużej niż cztery lata, na „antypodatkowych” lokatach możemy stracić Banki i towarzystwa inwestycyjne zachwalające „antypodatkowe” lokaty słowami „przeskocz belkę” w istocie powinny pisać nazwisko wicepremiera złotymi zgłoskami na swych frontonach. On to bowiem sprawił, że nasze instytucje finansowe – nierzadko mało rzetelne, niesolidne, niedbające o wygodę klienta (liczba skarg na banki rośnie w Polsce lawinowo) – raptem złapały wiatr w żagle, i to bez jakiejkolwiek troski o poprawę swej pracy. A przecież trudno nie zauważyć, że banki w Polsce, w większości znajdujące się już w rękach zagranicznych, oferują nam usługi, których koszt i jakość są nie do zaakceptowania przez klientów z jakiegokolwiek kraju zachodnioeuropejskiego. Polacy oczywiście również to widzieli – i głosowali nogami. Dość powiedzieć, że jeśli w styczniu tego roku depozyty złotówkowe zwiększyły się o ponad 4,5 mld zł, to w październiku już tylko o 260 mln! Oznacza to, że zniechęceni tym, co proponowały banki, coraz częściej wybieraliśmy inne formy lokowania oszczędności, przede wszystkim obligacje. I oto jedna decyzja – opodatkowanie odsetek, mające objąć wszystkie lokaty założone po 30 listopada – zawróciła nasze banki znad przepaści. Polacy rzucili się do okienek ze złotówkami. Banki zaś, które w minionych latach przeżywały bolesne okresy załamania rentowności, w tym roku mogą liczyć na nieoczekiwane zyski. W listopadzie przyrost depozytów przekroczy 6 mld zł (niektórzy specjaliści mówią nawet o 8 mld zł, ale trzeba wziąć pod uwagę, że część pieniędzy, przeznaczonych na lokaty terminowe przed końcem listopada, trafi tam ze zwykłych rachunków a vista). W dziejach Rzeczypospolitej jeszcze nie było miesiąca, w którym powierzylibyśmy bankom aż takie sumy. Porównajmy: październik – 260 mln, listopad – 6 mld. Oszałamiający skok. Mogą dać nam więcej Zdarzyła się też inna niezwykła rzecz – w ciągu tych dni byliśmy świadkami autentycznego konkurowania o względy klientów. Raptem okazało się, że takie rozwiązania jak wypłata odsetek z góry, o czym wcześniej nie można było nawet pomyśleć, stały się codziennością. Okazało się, że można otworzyć nowe okienka, wydłużyć czas ich otwarcia, ba, pracować nawet w weekendy. Można zrezygnować z części zbójeckich marż i walczyć o klienta, podnosząc oprocentowanie lokat. Oczywiście, i w tym wypadku banki postanowiły zabrać klientom, ile się tylko da, początkowo oferując lokaty długoterminowe z obniżonym oprocentowaniem (np. 10 lat na zaledwie 9,5%) i wmawiając ludziom, że to i tak im się opłaca, bo wprawdzie odsetki będą mniejsze, ale za to bez podatku. Szybko się jednak przekonano, że tymi metodami już nie można działać. Kolejne banki, walcząc o wielomiliardową pulę naszych oszczędności, wprowadzały coraz korzystniejsze warunki. Wkrótce nawet ponad 13% na 10 lat również stało się lokatą, która bankom ogromnie się opłaca. – To fascynujący spektakl. Rząd osiągnął sukces, bo po raz pierwszy od wielu lat banki pracowały w sobotę i w niedzielę – mówił poseł Marek Zagórski (SKL). Nie był natomiast zachwycony tym, co się dzieje, wicepremier Marek Belka – i można go zrozumieć. Już nie chodzi o te 100 czy 140 mln zł, które nie wpłyną do państwowej kasy z tytułu podatków od oszczędności. Innym problemem jest ściągnięcie z rynku 8 mld zł, co w kraju tak biednym jak Polska musi mieć wpływ na poziom konsumpcji. Słowem, skoro aż tyle odłożyliśmy, będziemy mieli mniej pieniędzy na zakupy. A jeśli będziemy mniej kupować, pogorszy się koniunktura producentów i zanikające tempo naszego wzrostu gospodarczego może spaść jeszcze bardziej. Dobrze to widać w USA, gdzie zaczął się kryzys, gdy po 11 września konsumenci zaczęli powstrzymywać się od zakupów. Czy jednak obywatele postępują racjonalnie, wpłacając do banków tak wielkie pieniądze, by tylko zdążyć do końca listopada? Zdaniem posła Marka Olewińskiego (SLD), banki oferują lokaty, które tylko rzekomo mają chronić przed opodatkowaniem. Mariusz Zygierewicz ze Związku Banków Polskich mówi, że zawsze należy dokładnie przestudiować warunki każdej umowy. Może się bowiem zdarzyć, że depozyty szumnie reklamowane jako „chroniące nasze oszczędności” w istocie dadzą nam mniejsze zyski niż zwyczajne lokaty terminowe. Rzecz i w oprocentowaniu, i w prowizjach,
Tagi:
Andrzej Dryszel