Zamiast trzymać pieniądze w skarpecie, zanieśmy je do banku Z Adamem Tochmańskim, Dyrektorem Departamentu Systemu Płatniczego w Narodowym Banku Polskim rozmawia Andrzej Dryszel – Czym jest wykluczenie finansowe? – Jest to pojęcie nowe, używane dopiero od paru lat na świecie i w Polsce. Definicje mogą tu być zróżnicowane, ale najczęściej pod pojęciem wykluczenia finansowego rozumie się brak dostępu do usług finansowych, w szczególności bankowych. Osoba wykluczona finansowo nie korzysta z żadnych produktów i usług bankowych, a więc nie ma rachunku w banku, nie bierze kredytów, nie lokuje oszczędności na depozytach bankowych. Wskaźnikiem najbardziej charakterystycznym dla mierzenia skali wykluczenia finansowego w danym kraju jest miara dostępności do podstawowej usługi z tego zakresu, czyli odsetek mieszkańców danego kraju posiadających rachunek bankowy. – I jak wypadamy w porównaniu z innymi nacjami europejskimi? – Wśród krajów Unii Europejskiej jesteśmy niestety w ogonie, zajmując 21. miejsce. Plasujemy się za Węgrami i Czechami, ale przed Włochami i Hiszpanią. Statystyka nie jest wszakże w pełni miarodajna, wprawdzie odzwierciedla pewną średnią, ale niektórzy mają po trzy czy nawet pięć rachunków, a inni żadnego. Widać jednak, że jeszcze dużo nam brakuje do przeciętnego poziomu unijnego – w 2009 r. liczba rachunków bankowych w UE w przeliczeniu na jednego mieszkańca wynosiła 1,26. W Polsce natomiast – tylko 0,93. Funkcjonuje u nas ok. 32 mln bieżących rachunków bankowych dla osób fizycznych. – Czy próbujemy jakoś skracać dystans? – Badania na reprezentatywnych próbach Polaków, przeprowadzane w kolejnych latach, pokazały, że od połowy minionej dekady nastąpił wyraźny wzrost ubankowienia: konto osobiste ma 77-80% mieszkańców. Dwadzieścia parę procent obywateli bez rachunku bankowego – to jednak naprawdę dużo. W większości państw Unii ponad 90% mieszkańców ma dostęp do rachunku. W Finlandii, Danii czy Belgii rachunku bankowego nie posiada tylko garstka ludzi. Ważne też, jak wykorzystywane są te rachunki. Mieszkańcy większości państw UE posługują się nimi dużo aktywniej niż my. – Jak mierzy się tę aktywność? – Na przykład liczbą operacji, takich jak polecenia przelewu, polecenia zapłaty, zlecenia na kartę, wykonywanych na każdym rachunku bankowym. A także liczbą bankomatów oraz kart płatniczych. Polecenia przelewu są w Polsce często stosowane, więc pod tym względem jesteśmy bliżej unijnej średniej. Jeśli chodzi o pozostałe wskaźniki, zajmujemy jedno z ostatnich miejsc. NBP co roku ocenia, jak pod względem skali wykluczenia finansowego wypadamy w porównaniu z innymi krajami. I szczerze mówiąc, w praktyce za dużo w Polsce się nie zmienia. Cały czas spora część mieszkańców nie jest w stanie korzystać z usług bankowych lub nie widzi takiej potrzeby. – I raczej im to nie przeszkadza w codziennym życiu? – W wielu krajach ktoś, kto nie ma rachunku bankowego, jest też wykluczony społecznie i w zasadzie nie może normalnie funkcjonować. Trudniej mu wynająć dom, zawierać rozmaite transakcje, znaleźć pracę, odbierać pobory. Dlatego największe ubankowienie panuje wśród Polaków pracujących w Anglii i Irlandii, bo prawie każdy musi tam mieć rachunek, na który dostaje pensję. U nas, jak wynika z badań prowadzonych przez NBP, jeszcze blisko 30% zatrudnionych odbiera zarobki w gotówce. Polskie realia są inne, wykluczenie finansowe nie jest na razie tożsame ze społecznym, ale będziemy się zbliżać do tego, bo to proces, od którego nie ma odwrotu. W interesie naszym własnym, państwa, gospodarki oraz wielu instytucji publicznych leży to, byśmy mieli rachunki bankowe i w możliwie najmniejszym stopniu korzystali z gotówki. Widzi to również Komisja Europejska, która w lipcu tego roku zaleciła państwom członkowskim, aby zapewniły wszystkim mieszkańcom, tanio lub nieodpłatnie, dostęp do podstawowych rachunków bankowych. – Jakie są największe zalety obrotu bezgotówkowego? – Jest bezpieczniejszy i tańszy od gotówkowego. Lepiej trzymać pieniądze na koncie niż w skarpecie. Nawet jeśli bank upadnie, depozyty są chronione przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny. „Pewne jak w banku” – te słowa mają jednak odpowiednie znaczenie. W dodatku gotówka nie pracuje – a pieniądz umieszczony na rozmaitych lokatach może przecież przynosić zyski. Jeśli banki mają większe środki w depozytach, to mają też większe możliwości kredytowe, co jest rzeczą o kapitalnym znaczeniu dla wzrostu gospodarczego. W Polsce poza kasami bankowymi znajduje się ponad 90 mld