Nie do wygaszenia

Nie do wygaszenia

Wielka niesprawiedliwość spotkała Krzysztofa Szczerskiego, który w Kancelarii Prezydenta RP zajmuje się sprawami reszty świata. Otóż pewnego dnia ów minister, przyzwyczajony do bezustannego wpływania na obrót spraw międzynarodowych i lekko znudzony tym zajęciem, bo tak gładko wszystko idzie, postanowił dla odmiany zrobić coś dobrego na miejscu. I publicznie zwolnił naszych nauczycieli z celibatu. Szczerski ozdabia swój wysoki urząd tytułem profesorskim, monarszą godnością, krokiem uczonego i twarzą filozofa, dopóki milczy. Taki człowiek musi się czuć sfrustrowany, kiedy podczas licznych pałacowych powitań i pożegnań gospodarze ceremonii nie typują go jako najważniejszej persony w grupie przybyłych na uroczystość, a szarże nie jemu salutują. Pewnie dlatego minister kupił sobie globus, jaki kiedyś widział na Nowogrodzkiej, z Polską only, jedynym państwem zaznaczonym na kuli ziemskiej. Zakręcił, zamknął oczy i po omacku, na chybił trafił, zatrzymał świat ręką. Akurat trafił na Polskę, co uznał za sygnał dany z góry, że teraz powinien część swoich talentów oddać ojczyźnie. I tak jak dawniej opiewał wygaszanie polskiej dyplomacji, teraz zabrał się osobiście do wygaszenia celibatu nauczycielstwa polskiego w wieku reprodukcyjnym. Miał prawo liczyć na wdzięczność bodaj samych belfrów, dotąd spętanych seksualnie i zarażonych imposybilizmem przez ekipę PO&PSL. Tymczasem wywołał dość powszechny gniew i spotkał się z brakiem zrozumienia nawet tej części ciała pedagogicznego, której zezwolił na intensywniejsze niż za Tuska pożycie z zamiarem prokreacyjnym. Jeszcze raz stało się tak, że lud nie dostrzegł i nie docenił zamiaru wielkiego reformatora. Wydał wyrok, zanim wybrzmiało preludium do reformatorskiego dzieła życia – prawdziwej reformacji w Polsce. A można było oczekiwać, że przynajmniej nauczycielki ze Śląska nie będą szydzić z akademickiego kolegi po fachu. Co wiedział zapewne prof. Szczerski, a nie muszą pamiętać nauczyciele historii, w roku 1926, dokładnie 20 marca, Sejm Śląski wprowadził ustawowo przymusowy celibat nauczycielek szkół powszechnych i komunalnych. Za „Gościem Niedzielnym” nr 42 z roku 1937 i książką Dariusza Kortki i Lidii Ostałowskiej „Pierony” cytuję art. 1 tej ustawy: „Zawarcie związku małżeńskiego przez pomocniczą, tymczasową lub stałą nauczycielkę, zatrudnioną w jednej ze szkół województwa śląskiego, utrzymywanych przez Skarb Śląski lub przez związki komunalne, powoduje rozwiązanie stosunku służbowego z nauczycielką”. Żadnych złudzeń w tej materii nie pozostawia art. 2 ustawy, który mówi, że „osoby zamężne nie mogą być mianowane na stanowisko nauczycielki w szkołach publicznych województwa śląskiego” i kropka. Nie wiem, czy wojewoda Michał Grażyński coś zrobił w tej sprawie, czy dopiero po swojemu rozwiązała ją wojna. Pewne jest tylko, że historyczną szansę zmarnował minister Szczerski, który z pomysłu się wycofał i jeszcze przepraszał. „Gość Niedzielny” uznał, że ustawa krzywdzi nauczycielstwo śląskie, ale przypomniał swoją zasadę, że „wychodzenie kobiety do pozadomowej pracy zarobkowej pogłębia kryzys” i kobieta jako dawczyni życia „tylko w ten sposób współpracować może nad postępem ludzkości”, kiedy poświęca się zadaniom żony i matki. Gazeta domaga się zniesienia celibatu głównie z powodu omijania małżeństwa, czyli plagi związków nauczycielskich na kocią łapę. Panie Profesorze, niech pan powróci do zapowiedzianej misji, bo inaczej Śląskowi zagrozi jeszcze większa ruja. Oto trzymający władzę duet egzotyczny prezesa z premierem przed „zakamuflowaną opcją niemiecką” wykonał numer, z którego wynika, że Nowogrodzka zbuduje na Śląsku drugą Kalifornię (Dolinę Krzemową), zaraz potem jak zainstaluje Bawarię już nie pamiętam w którym województwie. Kazimierz Kutz tak się pewnie ucieszył, że z rozpaczy, teraz już wiekuistej, nie zważając na obecność Ponbóczka, zaraz pośle na ziemię soczystą wiązankę. Po rejteradzie ministra Szczerskiego z funkcji reformatora celibatu skończyła się nadzieja na reformację w Polsce. W repertuarze duetu P&P pojawiły się już bukoliki i pewnie jeszcze tej wiosny premier zacznie rymować, a przed wyborami do Sejmu kupi gitarę. Fot. Demotywatory Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2019, 2019

Kategorie: SZOŁKEJS