Już dzielny wojak Szwejk przestrzegał, że w gniewie nie należy się zapamiętywać, a tę niewątpliwą mądrość wspierał opisem przypadku pewnego szynkarza z Vinohradów. Jednak mądrość ta jakoś się nie przyjęła w Polsce mimo co najmniej dwóch tłumaczeń książki Jaroslava Haška i niezliczonych jej wydań. A szkoda. Bo w gniewie naprawdę nie należy się zapamiętywać!
Ostatnio politycy i dziennikarze obecnie słusznej opcji z dużym przekonaniem powtarzają, że jeden z polityków opcji w ostatnich wyborach przegranej (nazwijmy go Iks), ale wciąż cieszącej się poparciem prawie jednej trzeciej „Polek i Polaków”, jest rosyjskim agentem. Zanim to twierdzenie nabrało rangi państwowej, ukazała się gruba książka pewnego dziennikarza, która to twierdzenie uzasadniała. Argumentacja użyta w książce, jej logika i wykazane dowody muszą budzić zdumienie. Jest to bowiem kalka typowo pisowskiej narracji sprzed lat, wedle której brak dowodów był koronnym dowodem winy, świadczącym w dodatku jak najgorzej o tym, któremu chciano coś udowodnić. Nie tylko zrobił wszystko, co mu zarzucano, ale jeszcze tak perfidnie zatarł ślady i zniszczył dowody, że teraz ich brak.
A więc tym gorzej dla niego!
A owa logika wywodów! Można ją w skrócie opisać tak: