O kulisach Okrągłego Stołu i rozmów w Magdalence oraz roli księży biorących w nich udział opowiada uczestnik tamtych wydarzeń, ksiądz biskup BRONISŁAW DEMBOWSKI Książka „Rzeczpospolita III i pół”, wydana przez wydawnictwo Red Horse, to zbiór 50 rozmów o przeszłości i przyszłości, próba jak najpełniejszej oceny wydarzeń ostatniego dwudziestolecia. O latach 1989-2009 z autorką, Sylwią Milan, rozmawiają uczestnicy Okrągłego Stołu, polscy prezydenci i premierzy, komentatorzy krajowi i zagraniczni, dziennikarze oraz ludzie młodzi. Pomimo rozmówców największego formatu książka traktuje temat nieco inaczej niż tradycyjna publicystyka, przez co zapewne zainteresuje również osoby znudzone polityką. – Dlaczego akurat ksiądz biskup był przy Okrągłym Stole? – Skierował mnie do tego zadania ksiądz prymas Józef Glemp. W obradach zarówno okrągłostołowych, jak i tych w Magdalence oraz w całym procesie porozumiewania się byli potrzebni świadkowie, bo żadna ze stron nie miała do siebie zaufania. – To ksiądz biskup dostał odgórnie polecenie? – Którego się nie spodziewałem. Byłem znany zarówno stronie rządowej, jak i solidarnościowej. Tak się złożyło w moim życiu, że byłem w szczególny sposób bezpośrednim świadkiem różnych wydarzeń. Praca w Prymasowskim Komitecie Pomocy Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom, pomoc duszpasterska internowanym w Białołęce, rozmowy interwencyjne w MSW, potem rozmowy w Magdalence przygotowujące obrady Okrągłego Stołu i w końcu uczestnictwo w posiedzeniach Komisji Porozumiewawczej w związku z wyborami w czerwcu 1989 roku. – A jak doszło do rozmów w Magdalence i księdza w nich udziału? – Sądzę, że postawa społeczeństwa rozbudzona przez „Solidarność” w 1980 roku, wzmocniona nauczaniem Ojca Świętego, księdza prymasa, biskupów i całego właściwie duszpasterstwa, zaczęła wydawać owoce. Wpływ wywarły też zmiany w sytuacji międzynarodowej i w ZSRR. – Jakie uczucie towarzyszy dziś księdzu biskupowi, kiedy po latach wspomina Okrągły Stół? – Radości, że koła rządzące zaczęły dochodzić do wniosku, że ze społeczeństwem i jego przedstawicielami trzeba rozmawiać. Pamiętam, jak w połowie grudnia 1981 roku stanął mi przed oczami obraz straszliwy. Słyszałem kiedyś opowiadanie myśliwych o dwóch jeleniach, które sczepiły się rogami, walcząc na rykowisku. Nie mogły się rozdzielić i padły z głodu. Tak postrzegałem ówczesną sytuację Polski. 12 września 1988 roku ksiądz prymas poprosił mnie, abym był obserwatorem i świadkiem rozmów Okrągłego Stołu wraz z księdzem Orszulikiem. Gdy wyraziłem swoją zgodę, ksiądz prymas powiedział: „Nie pytasz o instrukcje?”. Speszyłem się i powiedziałem, że oczywiście, pytam. Usłyszałem w odpowiedzi z niezmierną powagą wypowiedziane zdanie: „Instrukcja jest tylko jedna: rób, co możesz, aby pierwsza rozmowa nie była ostatnią”. – Jaka była konkretnie rola oficjalnych przedstawicieli Kościoła w rozmowach w Magdalence i przy Okrągłym Stole? – Lech Wałęsa rozmawiający bez świadków z gen. Kiszczakiem byłby spalony w oczach społeczeństwa. Rozmawiający bez świadków gen. Kiszczak też byłby spalony w środowisku PZPR. Tak więc obecność księży była potrzebna polskiemu społeczeństwu. Rolą naszą było uwiarygodnienie obu stron. Nikt z księży nie dyktował stronom rozmawiającym, co mają mówić. Nie trzeba było im podpowiadać, bo sami dobrze wiedzieli, czego chcą. – Jakie obrazy z tamtego okresu najbardziej utkwiły księdzu biskupowi w pamięci? – Uroczysta inauguracja obrad Okrągłego Stołu odbyła się w Pałacu Namiestnikowskim – wówczas siedzibie Urzędu Rady Ministrów – przy Krakowskim Przedmieściu 6 lutego 1989 roku o godz. 14.15. Pamiętam tłum fotoreporterów i dziennikarzy, telewizję. Ksiądz Orszulik i ja usiedliśmy pośrodku historycznego stołu, z prawej strony mając koalicję rządową z gen. Kiszczakiem, a z lewej strony przedstawicieli obozu „Solidarności” z Lechem Wałęsą. Obok niego siedział Bronisław Geremek i Tadeusz Mazowiecki. Gdy na nich patrzyłem, zacząłem wyobrażać sobie szeroką płaszczyznę porozumienia politycznego: Wałęsa z Matką Boską w klapie marynarki – przedstawiciel ludowego, masowego katolicyzmu w najlepszym tego słowa znaczeniu, Mazowiecki – przedstawiciel inteligencji, Geremek – liberał, może agnostyk, na pewno szukający prawdy i szanujący chrześcijaństwo. Uzgodnione było tylko, kto ma mówić, a nie co. Słuchałem odważnych, a jednak prostych słów Turowicza. Mówił: „Po raz pierwszy od długiego czasu, niemal od początku Polski Ludowej, powstaje szansa otwarcia procesu zmierzającego do sytuacji, w której Polacy –
Tagi:
Sylwia Milan