Polska spółdzielczość zaczyna wychodzić z zapaści Spółdzielczość u swego zarania była ruchem społeczno-gospodarczym, który pozwalał uboższym warstwom społeczeństwa kapitalistycznego podjąć samodzielne i niezależne działania w handlu oraz pozyskiwaniu kredytów. Przedwojenne kooperatywy w II Rzeczypospolitej umożliwiły więc np. wielu obywatelom zbudowanie w miarę taniego mieszkania w mieście, uruchomienie własnego sklepu, zbudowanie przetwórni mleka czy zakupienie sprzętu zmechanizowanego do produkcji rolnej. Sektor spółdzielczy dobrze się zaadaptował do warunków gospodarki centralnie planowanej, ale kiedy nastał okres transformacji, przystosowanie się do reguł rynkowych okazało się trudne, członkowie bowiem nie czuli się właścicielami swoich spółdzielni. Spółdzielczość, która w końcu lat 80. zrzeszała ponad 15 mln członków w ponad 15 tys. różnorakich spółdzielni, zaczęła po 1989 r. przeżywać trudności organizacyjne, finansowe i kadrowe. Udział spółdzielczości w tworzeniu PKB znacznie się obniżył. Obniżyły się też zdolności inwestycyjne spółdzielczości mieszkaniowej. Odbudowuje się jednak działalność społeczno-wychowawcza i kulturalno-oświatowa, która była niejako cechą charakterystyczną odróżniającą kooperatywy od wszelkiego innego biznesu. Na szczęście po ponad 15 latach spółdzielczość zaczyna wychodzić z zapaści. Choć za wcześnie jeszcze mówić o odrodzeniu, można jednak przynajmniej wskazać te dziedziny, które już złapały oddech i mogą walczyć o swoje miejsce na rynku. Wokół Mlekovity Zdaniem Alfreda Domagalskiego, prezesa Krajowej Rady Spółdzielczej, która zrzesza dziś 12 tys. spółdzielni, od najmniejszych, liczących tylko pięciu członków, do wielkich, kilkutysięcznych organizacji i przedsiębiorstw produkcyjnych lub usługowych, najbardziej pozytywnym przykładem odradzania się tej formy są spółdzielnie mleczarskie. Jest ich dziś blisko 200 i skupiają 80% krajowego rynku produktów mleczarskich. To niekwestionowany dowód zdolności adaptacyjnych spółdzielczości w warunkach gospodarki rynkowej i prawdziwa perła w spółdzielczej koronie. Na polu polskiego mleczarstwa spółdzielczego od wielu lat niezmiennym blaskiem lśni Mlekovita, spółdzielnia mleczarska z Wysokiego Mazowieckiego. To nie tylko najlepsza w Polsce spółdzielnia z tej branży, ale też jedna z największych mleczarskich grup kapitałowych. Od 1986 r. kieruje nią prezes Dariusz Sapiński, który niedawno otrzymał tytuł Biznesmena Roku 2005. To jemu udało się z małej spółdzielni mleczarskiej stworzyć wielozakładową firmę, która zajmuje się skupem, przetwórstwem i dystrybucją wyrobów mleczarskich i oferuje dziś w kraju oraz za granicą ok. 200 produktów. Ważnym elementem polskiej spółdzielczości jest branża mieszkaniowa. Takich organizacji jest dziś w kraju ponad 3,5 tys. Spółdzielnie mieszkaniowe to jakkolwiek by liczyć 28% polskiego rynku mieszkaniowego, a w zasobach spółdzielczych mieszka ponad 10 mln obywateli. SKOK na banki Mocnym atutem spółdzielczości jest blisko 600 banków spółdzielczych, które obsługują 10 mln klientów rocznie i skupiają ponad 2 mln członków. Rachunki w bankach spółdzielczych prowadzi 1,1 mln firm i 1,3 mln gospodarstw rolnych. Tradycyjną branżę stanowią spółdzielnie spożywców Społem przekraczające 350 organizacji. Pracuje się wciąż nad stworzeniem sprawnego i nowoczesnego systemu zaopatrzenia i łatwo identyfikowanej na rynku sieci sklepów. Nową zdobyczą spółdzielczej przedsiębiorczości są SKOK-i, czyli Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe. Jest ich niecała setka, obejmują swoim zasięgiem cały kraj, mają już 1,2 mln członków. Ale i stare branże spółdzielcze, takie jak Gminne Spółdzielnie „Samopomoc Chłopska”, których jest wciąż ponad 1,4 tys., coraz częściej odbudowują swoje potencjały handlowe, produkcyjne i usługowe. W branży spółdzielni ogrodniczo-pszczelarskich też dostrzega się poprawę. Jest ich teraz nieco ponad 100, ale powstają całkiem nowe, co budzi nadzieję na rozwój. Wieś ostoją spółdzielczości W budzących optymizm sektorach spółdzielczości znajdują się także inne branże, np. Rolnicze Spółdzielnie Produkcyjne. Jest ich 900, z czego ok. 600 to już bardzo nowoczesne zespołowe gospodarstwa rolnicze z dobrymi kadrami i potencjałem rozwojowym. RSP gospodarują na 300 tys. ha, mają nierzadko swoje przetwórnie, a nawet sieci sklepów, jak największa RSP w kraju Agrofirma Witkowo w województwie zachodniopomorskim, gospodarująca na 12 tys. ha i zatrudniająca ponad 1,1 tys. osób. Typowe Rolnicze Spółdzielnie Produkcyjne to jednak jednostki niewielkie. W najlepszej w kraju, jeśli chodzi o wyniki gospodarcze w przeliczeniu na osobę, RSP Krzywe w Podlaskiem pracuje zaledwie 17 osób. Wiejską spółdzielczość reprezentują także Spółdzielnie
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz