Sistars uwodzą bez tanich chwytów – profesjonalne, pracowite i… bardzo zmysłowe Krytyka pieje z zachwytu. Z dnia na dzień zdobywają coraz więcej wielbicieli. Słów uznania nie szczędzą nawet potencjalni konkurenci, koledzy po fachu. – W polskiej muzyce są one i długo, długo nic. Dopiero potem jest cały artystyczny peleton, ze mną włącznie – mówi o nich Kayah. – Są przede wszystkim muzykami – dokłada swoje Reni Jusis. – To rodzynek – określa krótko i zwięźle Paweł Sito, dziennikarz muzyczny. Pochwał w tym stylu jest wiele, a powód całego zamieszania to zespół Sistars. Tworzący go bezpretensjonalni młodzi ludzie udowodnili bowiem, że na polskiej scenie muzycznej, mimo pesymistycznych głosów na temat jej kondycji, możliwe jest wejście w wielkim stylu. Zespół istnieje od 2001 r. Uwagę zwracają najbardziej dwie wokalistki, siostry Natalia i Paulina Przybysz, występujące pod scenicznymi pseudonimami N’Talia i Lil’Sista. Z muzyką są związane od dziecka. Uczyły się w szkole muzycznej, gdzie grały na wiolonczeli. Śpiewały, jak mówią, od zawsze. Zawdzięczają to też rodzicom, którzy namawiali je do śpiewania, a w piwnicy ich segmentu urządzili studio muzyczne. Dzięki zasadom wpojonym w domu siostry nie zaniedbują nauki – Natalia studiuje produkcję filmową i telewizyjną w Łodzi, a Paulina właśnie zdała maturę. Ale oprócz nich zespół tworzy czterech muzyków: Bartek Królik, Marek Piotrowski, Marcin Ulanowski i Przemek Maciołek. Wszyscy mają minimum średnie wykształcenie muzyczne i pracują w branży. Bartek Królik ukończył klasę wiolonczeli w Olsztynie, potem uczył się w warszawskim studium jazzu. W końcu dostał się do Akademii Muzycznej w Katowicach, ale zrezygnował. Brał też udział w produkcji płyty Natalii Kukulskiej. Piotrowski grał na klawiszach z Michałem Urbaniakiem, studiuje w Katowicach. Ulanowski miksował nagrania Urszuli Dudziak. Maciołek, absolwent Wydziału Jazzu katowickiej AM, akompaniował Ewie Bem. Męska część zespołu nie ma pretensji, że zazwyczaj jako pierwsze skojarzenie z Sistars na myśl przychodzą dwie siostry. – To my, panowie, jesteśmy tymi stars, a one są Si – wyjaśnia Bartek Królik. – W stosunkach między nami harmonia zostaje zachowana – śmieje się Paulina. Jak to w branży muzycznej bywa, wszystko zaczęło się przez przypadek. Siostry Przybysz spotkały chłopców, którzy mieli swój zespół FunKlub. Zaprosili dziewczyny na koncert w Warszawie. – Śpiewałyśmy coraz więcej i w wielu miejscach, aż w końcu spotkałyśmy chłopaków. Zaczęłyśmy z nimi grać, co zaowocowało płytą – opowiada Paulina. Wiele zawdzięczają jednemu z najbardziej znanych polskich raperów, Tede, właścicielowi hiphopowej wytwórni płytowej. Spotkali się w zimie 2002 r., po koncercie w warszawskim klubie Trasa. Sistars zaprezentowali wtedy swoje nagrania. – Spodobało się i tej samej nocy Tede zjawił się u nas w domu, gdzie powstawał cały materiał na „Siłę sióstr” – wspominają. Tego samego wieczoru, w niespełna cztery godziny, Natalia i Paulina nagrały z nim piosenkę „Zeszyt rymów”. Razem występowali też na koncertach. – Pozyskał dla nas dużo swojej publiczności – mówi Natalia. Potem wszystko potoczyło się szybko. Sistars zadebiutowali albumem „Siła sióstr” we wrześniu 2003 r. Zespół pracował nad nim półtora roku. Płyta zawierała 18 utworów, z czego kilka po angielsku. Ukazała się bez promocyjnego i telewizyjnego wsparcia, ale i tak narobiła mnóstwo zamieszania na rynku muzycznym. Jednak tuż przed tym wydarzeniem zespół musiał się uporać z wewnętrznymi problemami. Sistars rozpadli się dwa tygodnie przed wydaniem płyty. – Po chwili przerwy stwierdziliśmy jednak, że szkoda tego materiału, obgadaliśmy wszystko na sucho – wspomina Bartek Królik. – Wróciliśmy do siebie – żartuje Natalia. Na szczęście udało im się porozumieć. Ich kariera nabrała tempa. Premierowy utwór „Freedom” zajął siódme miejsce w krajowym finale Eurowizji. Sistars zdobyli wtedy ponad 20 tys. głosów. W lutym uhonorowano ich dwoma Fryderykami – za debiut fonograficzny roku i album hip-hop. W maju zdominowali festiwal w Opolu. W konkursie premier dzięki „Sutrze” (startowało 14 piosenek wybranych spośród 128 nadesłanych) zdobyli nagrodę zarówno telewizyjnego jury, jak i telewidzów. – To ewenement, megafenomen,