800 tys. kobiet rocznie doświadcza przemocy, a 150 ginie w wyniku tzw. nieporozumień domowych 1 czerwca w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości odbyła się pikieta na rzecz ratyfikowania przez Polskę konwencji Rady Europy o przeciwdziałaniu i zapobieganiu przemocy domowej. Podczas pikiety został odczytany apel Fundacji Feminoteka i Partii Zielonych do ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina. Na ręce reprezentanta ministerstwa zostały przekazane, adekwatne do decyzji o nieratyfikowaniu ustawy, prezenty przeznaczone dla ministra – zdjęcia ofiar przemocy domowej oraz obraz Elżbiety Hołoweńko nawiązujący do tematu przemocy psychicznej i fizycznej wobec kobiet i dzieci. Według badań prof. Beaty Gruszczyńskiej 800 tys. kobiet rocznie (czyli ponad 2 tys. dziennie) doświadcza przemocy, a 150 ginie w wyniku tzw. nieporozumień domowych. Patrząc na te liczby, które i tak nie obrazują w pełni skali zjawiska, nie sposób zrozumieć wzbraniania się konserwatywnej, niestety dosyć znacznej, części polskich posłów przed ratyfikowaniem konwencji dotyczącej zwalczania przemocy wobec kobiet. Jeśli wgłębić się w nieliczne badania opisujące przemoc wobec Polek, okazuje się, że rozciąga się ona na niemal cały obszar dotyczący ich bezpieczeństwa. Obszar, który jest regularnie ignorowany zarówno przez media, jak i przez większość polityków, i którym zajmuje się zaledwie kilka niezależnych fundacji (np. Centrum Praw Kobiet i Feminoteka). Co gorsza, sami często nieświadomie bądź obojętnie przechodzimy obok tego typu problemów. Według Raportu o przemocy w rodzinie, nad którym pracowali członkowie Instytutu Millward Brown na zlecenie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej w ubiegłym roku, w opinii 59% dorosłych Polaków i Polek problem przemocy, której ofiarą najczęściej padają kobiety, dotyczy od 20% do 59% polskich rodzin. Według ekspertów do przemocy może dochodzić nawet w połowie polskich domów, z czego 47% przypadków pozostaje nieujawnionych. W kwietniu rozpoczęły się badania Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej (FRA) nad problemem przemocy wobec kobiet w państwach członkowskich Unii Europejskiej i w Chorwacji. Jest to najszerzej zakrojone badanie, dotykające problemu przemocy fizycznej, psychicznej, seksualnej i ekonomicznej w Polsce. Wcześniej mogliśmy bazować tylko na szczątkowych danych pochodzących ze statystyk policyjnych i sądowych czy organizacji pozarządowych. Niezależnie od tego, jak wypadniemy na tle innych krajów Unii Europejskiej, nie uda nam się zmniejszyć skali przemocy bez usprawnienia instytucji mających na celu jej zwalczanie, bez odpowiednich programów edukacyjnych i rozprawienia się ze szkodliwymi mitami narosłymi wokół problemu. Po pierwsze: stereotyp Jednym z nich jest przeświadczenie, że przemoc domowa ma miejsce przede wszystkim w środowiskach biednych, zmarginalizowanych, patologicznych, takich, w których brutalny ojciec to pracujący gdziekolwiek alkoholik, a matka ofiara to niewykształcona pani gotująca obiady i robiąca pranie. Duża grupa domowych oprawców to tzw. białe kołnierzyki, inteligentni, dobrze sytuowani panowie na stanowiskach. – Z licznych badań wynika, że znaczna część mężczyzn, którzy znęcają się nad swoimi partnerkami, nadużywa alkoholu. Nic jednak nie świadczy o przyczynowo-skutkowym charakterze związku pomiędzy alkoholizmem a przemocą domową. Bicie to zachowanie wyuczone, a nie wynik nadużywania alkoholu. Sprawcy przemocy, którym zdarza się to często, mają skłonności do korzystania z alkoholu jako jej usprawiedliwienia. Jednak wielu tych, którzy biją żony czy partnerki, nie pije i odwrotnie: wielu alkoholików nie znęca się fizycznie nad swoimi rodzinami. Poza tym sprawcy przemocy domowej wywodzą się nie tylko ze środowisk dysfunkcyjnych, przemoc domowa występuje także w rodzinach dobrze sytuowanych, sprawcy często zajmują wysokie stanowiska bądź wykonują prestiżowe zawody – podsumowuje Alina Synakiewicz z Fundacji Feminoteka, w której zajmuje się programami antyprzemocowymi. We wspomnianym zeszłorocznym raporcie przytoczono wypowiedź pracownika socjalnego, twierdzącego, że alkohol raczej zaostrza już istniejące u sprawcy zaburzenia kontroli i napięcie, niż je generuje. Zdarza się, że oprawcy, nawet działając pod wpływem, specjalnie biją tak, aby nie zostawiać śladów. Białym kołnierzykom raczej nie zależałoby na pokazywaniu się w towarzystwie żony mającej podbite oko, jak w pamiętnej kampanii społecznej Niebieskiej Linii (Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie) ze słynnymi napisami „bo zupa była za słona”, „bo musiał jakoś odreagować” i „bo wyglądała zbyt atrakcyjnie”. Szkoda, że z tymi faktami nie zapoznał się minister sprawiedliwości, który w niedawnym wywiadzie zabłysnął wypowiedzią:
Tagi:
Mateusz Romanowski