Niech kat zaczeka

Niech kat zaczeka

Testy genetyczne zmieniły stosunek Amerykanów do kary śmierci Ricky McGinn zjadł swój ostatni posiłek – podwójny cheesburger z frytkami. Za 18 minut zastrzyk trucizny miał położyć kres życiu skazańca. W więzieniu w Huntsville nikt nie miał wątpliwości – McGinn, gwałciciel i zabójca, nie zobaczy następnego wschodu słońca. Stał się jednak cud, którego się nie spodziewano. Gubernator Teksasu, George W. Bush, kandydat Partii Republikańskiej na prezydenta USA, wstrzymał egzekucję o 30 dni. Dotychczas Bush nigdy nie skorzystał z tego prawa. Za jego kadencji w wyznaczonym terminie stracono 131 więźniów z celi śmierci. Gubernator konsekwentnie odrzucał wnioski o odłożenie egzekucji i ponowne rozpatrzenie sprawy. Publicznie wyśmiał prośbę o łaskę wystosowaną przez Karlę Faye Tucker, nawróconą na chrześcijaństwo morderczynię, której życie usiłował ocalić sam papież. Karla stała się pierwszą kobietą straconą w Teksasie od czasu wojny secesyjnej. Teraz jednak gubernator postanowił dać szansę 43-letniemu McGinnowi. W ciągu 30 dni mają zostać przeprowadzone testy genetyczne, które ostatecznie wykażą, czy ten mechanik samochodowy rzeczywiście zgwałcił i zarąbał siekierą swą pasierbicę, Stephanie Flanary. Niewielu spodziewa się jednak, że skazaniec odzyska wolność. Tylko najbliższa rodzina wierzy w jego niewinność. Dowody przeciw McGinnowi są miażdżące. W dniu zbrodni był w domu sam z dziewczynką, w jego samochodzie znaleziono ludzką krew oraz siekierę będącą narzędziem zbrodni. W 1994 roku jury po zaledwie 40-minutowej naradzie skazało mechanika na śmierć. W Teksasie jednak najwyższy wymiar kary może być wymierzony tylko za morderstwo połączone z inną zbrodnią, jak np. gwałt. Jeśli McGinn zdoła udowodnić, że nie zgwałcił pasierbicy, a “jedynie” ją zgładził, być może dostanie “tylko” dożywocie. W 1993 r. zaś nie znano jeszcze testów mitochondrialnego DNA. Obecnie za ich pomocą można ustalić, czy włosy, które znaleziono w ciele ofiary, rzeczywiście należały do jej ojczyma. Lee Haney, prokurator hrabstwa Brown, w którym doszło do morderstwa, twierdzi, że, niezależnie od wyników testów, McGinn i tak jest winien. “Mamy niepodważalne dowody, że to on zadawał śmiertelne ciosy. Nawet, jeśli to nie on był gwałcicielem, z pewnością pomógł w dokonaniu gwałtu. Czy mamy wyobrazić sobie, że Stephanie wpadła w ręce jakiegoś zboczeńca, a jej ojczym, nic o tym nie wiedząc, przyszedł później i od niechcenia zarąbał dziecko siekierą?”, pyta Haney. Osoba zbrodniarza nie budzi więc w Amerykanach współczucia. Dlaczego więc gubernator wykazał miłosierdzie właśnie wobec niego? George Bush zdaje sobie sprawę, że w USA zmienia się podejście do najwyższego wymiaru kary. Już tylko 66% społeczeństwa popiera przeprowadzanie egzekucji (w 1994 roku za karą śmierci opowiadało się 80% Amerykanów). Bush wie również, że o wyniku wyborów zadecydują głosy ze stanów północnego wschodu, położonych nad Wielkimi Jeziorami. W niektórych z nich, jak w Michigan, nie ma kary śmierci, w innych zaś prawie nie przeprowadza się egzekucji. Od 1976 roku, kiedy to Sąd Najwyższy USA ponownie zezwolił na wykonywanie wyroków, w Ohio stracono tylko jednego zbrodniarza. W Teksasie miało natomiast miejsce aż 218 egzekucji, z czego 35 przeprowadzono w 1999 roku, a 19 w roku bieżącym. George Bush, uważający się za “współczującego konserwatystę”, obawia się, że opinia bezlitosnego polityka, bez mrugnięcia okiem wysyłającego ludzi na tamten świat, zaszkodzi mu w wyborach. Postanowił więc okazać pobłażliwość wobec McGinna, któremu to i tak chyba niewiele pomoże. Powyższa decyzja uznana została za znak czasu. Amerykanie w większości nadal opowiadają się za karą śmierci, chcą jednak, aby przed sądem wszyscy mieli w miarę równe szanse i przede wszystkim, aby w ręce kata wydawano prawdziwych zbrodniarzy, a nie ludzi niewinnych. Tymczasem wyroki śmierci otrzymują najczęściej przedstawiciele mniejszości etnicznych i rasowych, których nie stać na wynajęcie dobrego prawnika. W Teksasie dwie trzecie lokatorów cel śmierci to Afroamerykanie i Latynosi, stanowiący tylko jedną trzecią ludności stanu. Obrońcy z urzędu, słabo opłacani i przeciążeni pracą, nie wysilają się zbytnio w obronie swych klientów. Znany jest przypadek skazanego na śmierć za rabunek i morderstwo Calvina Burdine, którego adwokat przespał prawie cały proces. Po 16 latach wyrok uchylono, lecz Burdine wciąż pozostaje w więzieniu. Do tego dochodzi specyfika amerykańskiego prawa, pozwalająca na znaczne złagodzenie kary dla przestępcy, który obciąży swych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 25/2000

Kategorie: Świat