Władze Warszawy są nadzwyczaj przychylne dla potomków byłych właścicieli, domagających się zwrotu nieruchomości Zwrot Lubomirskim nieruchomości z hotelem Polonia, dokonany przez prezydent Warszawy 24 grudnia ub.r., gdy wszyscy myślą już o wieczerzy wigilijnej, ma poniekąd znaczenie symboliczne. Pokazuje, że władze stolicy nawet w tym szczególnym dniu nie szczędzą sił, by jak najszybciej i w jak najszerszym zakresie oddawać to, co przedwojennym właścicielom odebrano w czasach PRL. A w swoich działaniach nie liczą się ani z czasem, ani z kosztami ponoszonymi przez podatników, z których kieszeni szły środki na utrzymywanie obiektów przejętych przez państwo. Oddając mienie, nie domagają się bowiem zwrotu tych nakładów – mimo że jest to prawny obowiązek tego, kto włada nieruchmością. Zgodnie z art. 224 kodeksu cywilnego, w rozliczeniach między potencjalnym właścicielem a osobą zobowiązaną do zwrotu mienia należy uwzględnić nakłady, jakie poczynił władający podczas posiadania mienia. I trzeba rozliczać je od razu, a nie w przyszłości, dopiero po oddaniu majątku. Ten zaś, kto zwraca mienie bez odliczenia tych nakładów, łamie prawo. I wszystko wskazuje, że takiego właśnie łamania prawa dopuszczają się Marcin Bajko, dyrektor stołecznego Biura Gospodarki Nieruchomościami, przygotowujący decyzje reprywatyzacyjne, oraz podpisująca je prezydent Warszawy. Oddanie Lubomirskim działki z hotelem Polonia, bez zatroszczenia się o odzyskanie pieniędzy wykładanych przez kilkadziesiąt lat na zagospodarowanie tej nieruchomości, oznacza, że można mówić o przestępstwie niedopełnienia obowiązków służbowych (art. 231 k.k. – funkcjonariusz publiczny, który nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech). Działaniami reprywatyzacyjnymi władz stolicy powinna więc jak najszybciej zająć się prokuratura, tym bardziej że nie jest to pierwszy przypadek budzącego wątpliwości oddawania stołecznego mienia. Przykładem jest choćby ubiegłoroczny zwrot części Ogrodu Saskiego rodzinie Zamoyskich. Przypomnijmy, że dyr. Bajko oświadczał wówczas: „Nie chcieliśmy oddać publicznego parku. Postanowiliśmy prowadzić sądowy spór do końca, ale przegraliśmy”. W rzeczywistości władze miasta nie toczyły żadnego sądowego sporu o ten teren, a prezydent stolicy już kilka miesięcy przed notarialnym przejściem części Ogrodu Saskiego w ręce Zamoyskich podpisała – bez rozgłosu – decyzję oddającą im tę nieruchomość w użytkowanie wieczyste. Oczywiście bez odliczania nakładów poniesionych na utrzymanie ogrodu. Jedyny hotel w mieście Polonia budowana była w latach 1909-1913 z założeniem dorównania starszemu o 12 lat Bristolowi, najbardziej komfortowemu hotelowi w Warszawie. Inwestor i pierwszy właściciel, Konstanty Przeździecki, dość szybko ją sprzedał. Przed wojną trafiła w ręce Lubomirskich. Z wojennej zawieruchy i powstania wyszła praktycznie nieuszkodzona, jako jedyny obiekt hotelowy tej klasy w stolicy. Po lekkiej renowacji rozpoczęła normalne funkcjonowanie, mieszkali w niej najważniejsi goście przybywający do stolicy, np. gen. Eisenhower, naczelny dowódca alianckich sił zbrojnych i późniejszy prezydent USA, który odwiedził Warszawę we wrześniu 1945 r., czy gen. de Gaulle. Na podstawie Dekretu z 26 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m.st. Warszawy („dekretu Bieruta”) dwie działki stanowiące teren, na którym stoi hotel Polonia, przeszły w 1947 r. na własność gminy Warszawa, a po likwidacji gmin w 1950 r., na własność skarbu państwa. Zgodnie z tym dekretem, dotychczasowi właściciele gruntu lub ich prawni następcy w ciągu pół roku mogli zgłosić wniosek o przyznanie im prawa dzierżawy wieczystej za symboliczny czynsz. Z prawa tego skorzystali Lubomirscy, do których należały hotel Polonia oraz działki pod nim, składając stosowne wnioski w kwietniu 1948 r. Prezydium Rady Narodowej m.st. Warszawy w latach 1951 i 1954 wydało dwa orzeczenia, którymi odmówiło byłym właścicielom Polonii prawa dzierżawy wieczystej. W1962 r., na jednej z działek zajmowanych częściowo przez hotel wzniesiono ze środków skarbu państwa dziewięciopiętrowy budynek z 30 mieszkaniami i parterem przeznaczonym na placówki usługowe. W 1965 r. hotel Polonia został wpisany do rejestru zabytków. W międzyczasie nieco zmieniono kształt działek pod hotelem i administracyjnie połączono je w jedną, oznaczoną numerem 39. Gdy po 1989 r. jednostki samorządu terytorialnego zostały właścicielami gruntów należących wcześniej do skarbu państwa, teren pod hotelem Polonia stał się własnością Miasta Stołecznego Warszawy. Po remoncie do zwrotu W 1990 r. władze stolicy sprzedały prawo użytkowania wieczystego działki nr 39 Warszawskiemu Przedsiębiorstwu Turystycznemu Syrena, należącemu do miasta.
Tagi:
Andrzej Dryszel