Niedokończone szachy Hafeza Asada

Niedokończone szachy Hafeza Asada

Zmarły prezydent Syrii był autokratą. Rządził przy pomocy policji i wojska. W ciągu 30 lat rządów uczynił jednak ze swego kraju regionalną potęgę Nazywany bywał szachistą, arabskim lwem albo lisem, człowiekiem, który wolno działa, ale szybko myśli. Politycy i zagraniczni goście Hafeza Asada opowiadali z podziwem, ale i odrobiną przerażenia, jak wyglądały rozmowy z syryjskim przywódcą. Hafez Asad miał zwyczaj przyjmowania na audiencjach, o których terminie goście dowiadywali się niemal w ostatniej chwili. W swoim pałacu w Damaszku Asad czekał na rozmówców w wielkiej sali, gdzie poza kilkoma krzesłami nie było żadnych mebli, ani tym bardziej możliwości, by robić notatki. Obdarzony fenomenalną pamięcią syryjski prezydent dosłownie zarzucał partnerów setkami szczegółowych danych, nigdy nie tracił wątku, a negocjacje prowadził w taki sposób, że nigdy nie było pewne, o co mu rzeczywiście chodzi. Jak napisał jeden z nielicznych ludzi, którzy go nieco lepiej poznali, Brytyjczyk Patric Seale: “Asad wyróżniał się dwiema cechami charakteru. Pierwszą była skrytość służąca za zasłonę dymną dla zamaskowania prawdziwych zamierzeń. Drugą zaś – głębokie przekonanie, że pozostali gracze na szachownicy politycznej nie odrabiają “zadań domowych”: mają krótką pamięć i działają impulsywnie, co jest luksusem, na jaki on sam nie może sobie pozwolić”. Karty przy piersi Planowanie wszystkiego do najdrobniejszego szczegółu było – jak mawiali syryjscy obserwatorzy – obsesją Hafeza Asada. Urodzony w biednej rodzinie alawitów, nazywanych na Bliskim Wschodzie niekiedy “muzułmańskimi odszczepieńcami”, od dziecka wiedział, że jeśli chce coś w życiu osiągnąć, musi być dwukrotnie lepszy od swoich rywali. “Bez sprytu i inteligencji, byłbym nikim”, powiedział kiedyś w rozmowie z francuskim wysłannikiem “Le Monde”. Klasycznym przykładem tej przewagi Asada nad jego wrogami była m.in. próba sił w 1969 roku, w której przeciwko “lisowi z Damaszku”, wtedy ministrowi obrony, wziął udział ówczesny prezydent kraju Dżadid, kontrolujący wszechwładne siły bezpieczeństwa. Dżadid miał w konflikcie z Asadem niemal wszystkie atuty: kontrolę nad rządzącą krajem partią Baas, administracją, policją i częścią wojska. Był przekonany, że niespełna 40-letni wówczas generał lotnictwa nie może mu w żaden sposób zagrozić. Chwalił się przed swoimi zwolennikami, że kontroluje każdy punkt w kraju. Asad znalazł jednak sposób, by sparaliżować siły wierne Dżadidowi. Jednego wieczora oddziały Asada zajęły znienacka warsztaty i garaże syryjskich sił specjalnych. Po kolei aresztowano zjeżdżających na noc kierowców i rano okazało się, że zwolennicy Dżadida zostali pozbawieni środków transportu. Osadzenie Dżadida w więzieniu było już drobnostką. Klęska czy sukces Obserwatorzy na Bliskim Wschodzie spierają się, czy rządy Asada były dla Syrii klęską czy też błogosławieństwem. Przeciwnicy “lisa z Damaszku” wskazują na autokratyczny styl sprawowania władzy i trzymanie przez ponad 30 lat kraju w skansenie wojskowo-komunistycznego modelu gospodarki. Mówią o kulcie jednostki, który może obrazować opowiadany w Damaszku jedynie półszeptem dowcip, że Syria liczy w sumie 30 milionów mieszkańców: 13 mln żywych dusz i 17 mln portretów i pomników Hafeza Asada. Akcentują okrucieństwo jego rządów, czego symbolem miałoby być zabicie 20 tys. ludzi podczas tłumienia powstania Bractwa Muzułmańskiego w mieście Hama, w 1982 r. Podkreślają, że Syria była przez lata schronieniem dla palestyńskich terrorystów, a w minionej dekadzie inspirowała działania libańskiego Hezbollahu ostrzeliwującego cywilne osiedla i miasta w Izraelu. Zwracają uwagę na fakt, że po okresie gospodarczego rozwoju w latach 80., ostatnie lata były dla Syrii prawdziwą równią pochyłą – pozbawiony radzieckiej pomocy i odizolowany od światowej ekonomiki kraj popadał w coraz większe długi. Bez wątpienia są to zarzuty w znacznym stopniu trafione. Mimo licznych głosowań i referendów, w których uzyskiwał na ogół prawie stuprocentowe poparcie, Hafez Asad nie był przywódcą demokratycznym. Wzorem zdecydowanej większości arabskich liderów rządził państwem po dyktatorsku, a i do władzy doszedł w wyniku kolejnych przewrotów i zamachów stanu. Dla obrony swojej pozycji nie wahał się rozgromić oddziałów swojego brata Rifata, a jego samego zmusić do emigracji. Jego osoba była w Syrii święta – mówiło się, że policja wybaczy tam wszystko, poza krytyką prezydenta. Zwykli obywatele nie drżeli jednak

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 25/2000

Kategorie: Świat