Coś się kończy, coś zaczyna. Dziś złożyłem rezygnację z funkcji wiceprzewodniczącego i członka Rady Programowej Wojskowego Instytutu Wydawniczego (WIW). Bezpośrednim powodem tej decyzji była odmowa publikacji zamieszczonego poniższego listu. Napisałem go w reakcji na skandaliczny wywiad ze Sławomirem Cenckiewiczem, który ukazał się w najnowszej „Polsce Zbrojnej”. Zapewnienie o „rozważaniu dalszego podjęcia tematu” nie usuwa moich obaw co do charakteru i nowej linii redakcyjnej flagowego pisma WIW – których nie jestem w stanie zaakceptować. Dlatego poprosiłem o rezygnację ze skutkiem natychmiastowym.
Co do istoty sprawy – idąc tropem wyznaczonym przez „dobrą zmianę”, dojdziemy do takiej wersji historii, w której jesień 2015 roku uznana zostanie za „prawdziwy moment odrodzenia Wojska Polskiego”. Zaś okres między 1945 a 2015 rokiem zyska miano czarnej dziury, w której nie działo się nic godnego naszej pamięci. Oczywiście za wyjątkiem wyklętych i pułkownika Ryszarda Kuklińskiego.
Strasznie to smutne i, przede wszystkim, nieuczciwe.
—–
Do Dyrektora Wojskowego Instytutu Wydawniczego
Pułkownika Dariusza Kacperczyka
Szanowny Panie Dyrektorze, Darku,
Piszę do Ciebie jako Buzdyganowicz, gdyż tytuł ów obliguje mnie do reakcji, gdy opluwany jest honor żołnierzy Wojska Polskiego. Z nadzieją, że mój list zostanie opublikowany na łamach Portalu i Miesięcznika.
Jestem po lekturze wywiadu udzielonego „Polsce Zbrojnej” przez Sławomira Cenckiewicza, nowego dyrektora Centralnego Archiwum Wojskowego. Czytamy w nim:
„(…) Nie chciałbym, żeby (…) siedziba naszego archiwum mieściła się przy ulicy Czerwonych Beretów! Bo wiem, kim był ich współtwórca i patron gen. Rozłubirski! Polska ma jedną tradycję komandosów – to cichociemni i żołnierze gen. Sosabowskiego! Im należy się nasza pamięć!”.
I dalej:
„(…) Pogodzenie dwóch tradycji – LWP i Wojska Polskiego jest niemożliwe (…)”.
Wstrząsnęła mną ta lektura. I nie chodzi o niekompetencję pana Cenckiewicza, który myli spadochroniarzy z komandosami i zdaje się nie wiedzieć, że „spadakom” już od lat patronują obydwaj wymienieni generałowie. Tych kilka słów obraża pamięć dziesiątków tysięcy żołnierzy WP, którzy oddali życie w walkach z Niemcami na Wschodzie. Odbiera sens służby milionom mężczyzn, poborowych i zawodowców, którzy założyli mundur po 1945 roku. Wśród nich chłopcom „z desantu”, dla których czerwony beret był – i wciąż pozostaje – powodem do największej dumy. Którzy postać „wodza” – gen. Rozłubirskiego, oficera nietuzinkowego i honorowego – darzyli ogromnym szacunkiem. Ci ludzie również służyli Polsce – niedoskonałej, niesuwerennej, ale innej wówczas nie było. I w większości służyli godnie, o czym świadczy wysoki wskaźnik społecznego zaufania, jakim cieszyła się armia przez cały praktycznie PRL.
Panie Pułkowniku, w grudniu 2014 roku byliśmy razem na otwarciu Centrum Weterana. Stoi przed nim ściana z uwiecznionymi nazwiskami żołnierzy WP, którzy polegli na zagranicznych misjach. Wiele z tabliczek upamiętnia wojskowych, których śmierć zabrała przed 1989 rokiem. Są tam też nazwiska „Czerwonych Beretów” służących już III Rzeczpospolitej – bohaterów z Iraku i Afganistanu. Wspominam o tym także dlatego, że właśnie weteranom poświęciłem dużą część swojej dziennikarskiej i pisarskiej twórczości. Dziś okazuje się, że hołubiłem „ludzi niegodnych” bądź „skażonych niewłaściwą tradycją”.
Darku, cenię sobie honor – wieloletnie obcowanie z żołnierzami WP, także w warunkach wojennej codzienności, tylko tę postawę wzmocniło. Staram się też postępować przyzwoicie. Jednocześnie mam ten wielki komfort, że nie podlegam rygorowi wojskowej karności. Mówię więc głośne i zdecydowane „nie!” dla krzywdzących redefinicji i reinterpretacji historii Wojska Polskiego. Dla grzebania przy faktach na potrzeby bieżącej polityki i symbolicznych rozliczeń przez nią motywowanych.
Osoba, z którą przeprowadza się wywiad, może mówić wszystko, nawet największe nikczemności. Nie byłem i nie jestem zwolennikiem cenzury, ale w takiej sytuacji oczekiwałbym, że Redakcja zdystansuje się od wypowiedzi, które godzą w dobre imię żołnierzy WP, w dobre imię sporej grupy Czytelników popularnej „Pezetki”. Opatrzy komentarzem, zamieści polemikę, w samym wywiadzie w sposób zdecydowany da odpór obrzydliwym uproszczeniom. Brak takich działań rodzi obawy, że Redakcja podziela czarno-białą wizją świata, stając się de facto narzędziem w politycznej walce.
Przed czym przestrzegam – w imieniu swoim i, jak sądzę, tysięcy Czytelników.
Marcin Ogdowski, reporter wojenny, pisarz. Wiceprzewodniczący Rady Programowej Wojskowego Instytutu Wydawniczego
Kraków, 9 marca 2016 roku
—–
„Nie chciałbym, żeby siedziba naszego archiwum mieściła się przy ulicy Czerwonych Beretów” – mówi Cenckiewicz. Czym zajmował się pan dyrektor, gdy „spadaki” przelewały krew w Afganistanie?/fot. z archiwum zAfganistanu.pl
Autorowi powyższego listu należą się najwyższe słowa uznania za jego patriotyczną i obywatelską postawę. Dość już
poniżania żołnierzy i funkcjonariuszy służących Ojczyźnie w latach PRL-u. Służącym w tym okresie nie były dane wyjazdy na fundowane stypendia zagraniczne, a swoją służbę traktowali jako honor i zaszczyt, w przeciwieństwie do
tych, co dzisiaj ich poniżają, a sami w „kamaszach” nigdy nie byli i o wojsku mają blade pojęcie. Podobnie nie tak dawno w rozmowie z generałem Hermaszewskim zachował się redaktor Ziemiec z telewizji, który zapytał generała
wprost, czy nie wstydzi się swojej służby w LWP?! To przekracza wszelkie granice przyzwoitości i zwykłej uczciwości,
której należy oczekiwać od dziennikarza, którego gościem był generał, pierwszy polski kosmonauta. Młodzi, wykształceni z dużych miast i poprawni politycznie historycy, dziennikarze, politycy zastanówcie się głęboko nad tym co teraz piszecie i głosicie, gdyż w przyszłości może się okazać, że wasze poglądy zostaną uznane za niewłaściwe.
Już Napoleon z wojskową bezpośredniością ukazał istotę historii stwierdzając, że ” historia to uzgodniony zestaw
kłamstw”. Tylko zupełny ignorant może sądzić, iż historia to nauka o minionych dziejach. Nigdy tak nie było, nie jest
i nie może być, gdyż nie istnieją żadne obiektywne źródła informacji, a wszelka historia jest w istocie tylko pewną
określoną interpretacją różnych oderwanych zapisów,a piszą ją zawsze zwycięzcy. Pod tym względem nic się nie
zmieniło od tysiącleci i również o współczesnych wydarzeniach jesteśmy w ten sposób informowani-z pominięciem
niewygodnych faktów, dodaniem zmyślonych, a reszta to interpretacja zgodna z określoną ideologią. Pozdrawiam.
Do Pana Marcina Ogdowskiego: Dziekuje Panu za opublikowany list ….Gratuluje patriotycznej i solidarnej postawy…Klaniam sie nisko…Z wyrazami glebokiego i szczerego szacunku – Stary Wiarus
Podziwiam Panie Marcinie O.!! Olej Pan „wypowiedzi” tego „kacyka patriotów” z nadania PiS. To perfidna prowokacja na użytek karłów podłości,próbują Polaków skłócić,zasiać nienawiść, podzielić,skompromitować – nie wolno się dać manipulować!!. Kukliński „boCHater” – szablista-major Pawłowski zdrajca czy NIE!? -oto jest pyt. Po mroku następuje noc , musimy poczekać na świt ,który niebawem przywróci normalność i sprawiedliwość dziejową.