Gomułka: ZSRR winien doceniać, jak wielką przysługę oddała mu Polska, odrzucając proponowane przez III Rzeszę współdziałanie przeciw Moskwie Antoni Gołubiew, autor cyklu powieściowego „Bolesław Chrobry”, dążąc wraz z należącymi do tego samego środowiska Stefanem Kisielewskim i Stanisławem Stommą do złagodzenia podsycanego przez komunistów napięcia polsko-niemieckiego, ogłosił 28 lutego 1960 r. w „Tygodniku Powszechnym” artykuł pt. „Mit o Drang nach Osten”. Przypuszczając, że wyrażenie to powstało w Niemczech, Gołubiew zaprzeczył, aby istniała jakakolwiek biologiczna, duchowa lub geopolityczna konieczność niemieckiego parcia na wschód; jest to ideologiczny mit, od którego Niemcy powinni się uwolnić; oczywiście ekspansja niemiecka miała miejsce w przeszłości, ale była skutkiem przyczyn różnorodnych, nie była zaś wyrazem ani niezmiennej prawidłowości dziejowej, ani jakiegoś jednolitego programu politycznego. Artykuł Gołubiewa dał pobudkę poszukiwaniom, gdzie i kiedy wyrażenie to pojawiło się po raz pierwszy. Okazało się, że sformułował je w 1849 r. Julian Klaczko w wydanej w Berlinie broszurze pt. „Die deutschen Hegemonen”. Urodzony w Wilnie Klaczko (1825-1906) debiutował jako poeta hebrajski, po czym stał się najwybitniejszym chyba polskim krytykiem literackim XIX w., cieszącym się renomą europejską. Wraz z Edmundem Chojeckim (który z czasem przeszedł całkowicie do literatury francuskiej pod pseudonimem Charles Edmond, zm. 1899) ustalił on kult „trzech wieszczów narodowych”: Mickiewicza, Słowackiego (dotychczas mało cenionego) i Krasińskiego, pierwsze miejsce przyznając Krasińskiemu (co jest paradoksem, ponieważ był on antysemitą). Mimo bowiem swojego żydowskiego pochodzenia Klaczko stał się słowianofilem i publicystą konserwatywnego obozu Hotelu Lambert, siedziby księcia Adama Czartoryskiego. Broszurę Klaczki, zajadle atakującą niemiecką ekspansję na wschód, poprzedził trzy lata wcześniej „List szlachcica polskiego do księcia Metternicha” ogłoszony w Paryżu przez margrabiego Aleksandra Wielopolskiego, w którym – pod wpływem dokonanej przy udziale władz austriackich w 1846 r. rzezi szlachty przez zachodniogalicyjskich chłopów (2 tys. bestialsko zamordowanych, 470 dworów spalonych) – twierdził, że najgorszym wrogiem Polaków jest Austria, która grozi im zalewem germańskim. W czasie Wiosny Ludów 1848 r. Klaczko przeraził się planem rządu pruskiego i niemieckiego Zgromadzenia Narodowego we Frankfurcie nad Menem podziału Wielkiego Księstwa Poznańskiego na większą część niemiecką i część polską, której ośrodkiem byłoby Gniezno – i wziął udział w krótkiej walce zbrojnej Poznańczyków przeciwko Niemcom. W 1871 r. 25 państewek niemieckich zjednoczyło się pod przewodem Prus, tworząc Rzeszę Niemiecką, po czym przystąpiono do wynaradawiania Polaków, podczas gdy znienawidzona dotychczas Austria, rozgromiona w 1866 r. przez Prusy, przekształciła się w Austro-Węgry i przyznała Galicji autonomię, pozyskując sobie już nie tylko chłopów (od czasów cesarza Józefa II, 1765-1790), lecz także szlachtę polską. Od tej chwili aż po dzień dzisiejszy historiografia polska stoi na stanowisku, że głównym wrogiem Polski były zawsze Niemcy (bez Austrii) i to one doprowadziły do jej upadku. Żaden z historyków nie zaznaczał, że wojen między Polakami a Niemcami (nawet uwzględniając konflikt z Krzyżakami, co nie jest bezsporne) w dziejach prawie nie było i że to Rosja podbiła państwo polsko-litewskie, odstępując Austrii i Prusom pewne terytoria dla świętego spokoju (18% i 20% według stanu z 1795 r. – po trzecim, ostatecznym rozbiorze; po pokonaniu Napoleona Rosja zagarnęła jeszcze więcej: 82% terytorium sprzed pierwszego rozbioru (1772), dochodząc do Prosny i przedpola Poznania, Austrii pozostawiając 11%, Prusom zaś zaledwie 7,5%). Na tę pobłażliwość historyków polskich wobec Rosji wpłynęło – jakże dziś brakujące – poczucie wspólnoty słowiańskiej. Pierwszy nowoczesny historyk polski, Adam Naruszewicz, (zm. 1796) pisał o „wrodzonej Słowianom ku Niemcom nienawiści”. Najbardziej antyniemiecko – i w ogóle antyokcydentalistycznie – i słowianofilsko nastawiony był słynny Joachim Lelewel (zm. 1861). Wkrótce po utworzeniu Rzeszy Niemieckiej i wzmożeniu germanizacji zaboru pruskiego (od 1872 r.) wydano wreszcie w Krakowie w latach 1873-1878 kronikę Długosza (zm. 1480) – największą kronikę w Europie XV w. Miało to znaczenie polityczne, bowiem kronika ta była wybitnie antyniemiecka – Długosz wezwał „przyszłe pokolenia Polaków, aby zdawały sobie sprawę, ile z ich krain zostało oderwanych przez naród niemiecki”. W Polsce przedrozbiorowej wydano drukiem z początkiem XVII w. niestety tylko tom I, reszty zaś
Tagi:
Jerzy Krasuski