50 tysięcy młodych i wykwalifikowanych przybyszów znajdzie pracę nad Łabą „Jeśli Niemcy przeprowadzą tę reformę, nigdy już nie będą takie same”, napisał dziennik „International Herald Tribune”. Zdaniem gazety „Frankfurter Rundschau”, planowane zmiany w polityce imigracyjnej są przełomowe. Nad Łabą i Renem żyje obecnie 7,3 miliona obcokrajowców, co stanowi 9,1% ludności kraju. Na 100 mieszkańców RFN 12 przyszło na świat za granicą (w Stanach Zjednoczonych, klasycznym państwie imigrantów – tylko dziewięciu). Mimo to politycy, zwłaszcza z ugrupowań prawicowych, ale także socjaldemokraci, przez lata podkreślali, że „Niemcy nie są krajem imigracyjnym”. Obecnie przywódcy wielkich partii zaczynają zmieniać poglądy. W 45 lat po przyjęciu pierwszych gastarbeiterów politycy w RFN dochodzą do wniosku, że bez sterowanej przez państwo imigracji Niemcy nie zdołają zachować swego dobrobytu, systemu emerytalnego i „pokoju społecznego”. Ta epokowa, mówiąc słowami berlińskich komentatorów, „zmiana paradygmatu”, dokonuje się powoli i boleśnie pod naciskiem kół gospodarczych, którym brakuje wykwalifikowanej siły roboczej. Ale także związkowcy i ludzie Kościoła domagają się, aby władze uregulowały wreszcie problem imigracji, zamiast chować głowę w piasek. Rząd kanclerza Schrödera zlecił opracowanie raportu w tej sprawie ponadpartyjnej komisji ekspertów, na której czele stanęła była przewodnicząca Bundestagu, Rita Süssmuth, reprezentująca liberalne skrzydło CDU. Rezultatem prac tego gremium stał się prawie 300-stronicowy raport, rozpoczynający się od słów: „Niemcy potrzebują imigrantek i imigrantów”. Społeczeństwo RFN starzeje się bowiem w zastraszającym tempie. Bez przybyszów z zagranicy i przy obecnym przyroście naturalnym liczba ludności kraju spadnie do 2050 roku z 82 do 60 milionów, zaś liczba obywateli zawodowo czynnych – z 41 do 26 milionów. Nawet przy intensywnym wykorzystaniu miejscowej siły roboczej obecny poziom dobrobytu i rozwoju gospodarczego będzie można utrzymać „najwyżej przez 20 lat”. Raport „komisji Süssmuth” podkreśla, że imigracja nie rozwiąże tych problemów – może je najwyżej złagodzić. Niemniej jednak państwo powinno otworzyć swe bramy dla obcokrajowców. Oczywiście, nie każdy zostanie w Niemczech zaakceptowany. Zgodę na pobyt mają otrzymać tylko „najbardziej odpowiedni”, a więc ludzie młodzi (do 45. roku życia), zdrowi, wykształceni i skłonni do integracji. Raport proponuje przyjęcie w ramach programu pilotażowego 20 tysięcy najwyżej wykwalifikowanych pracobiorców rocznie. Przedstawiciele tej grupy otrzymają od razu zgodę na pobyt stały. W drugiej grupie (również około 20 tysięcy rocznie) znajdą się „przedstawiciele zawodów deficytowych”, z których połowa zostanie wyznaczona na podstawie danych statystycznych, zaś drugą połowę wyszukają cierpiące na brak wykwalifikowanej siły roboczej firmy. Imigranci z grupy drugiej otrzymają czasowe pozwolenie na pracę, będą jednak mogli ubiegać się o pobyt stały. Do tego dojdzie 10 tysięcy młodych ludzi, którzy podejmą w Niemczech naukę zawodu. Raport przewiduje więc przyjmowanie około 50 tysięcy cudzoziemców rocznie. Zagraniczni przedsiębiorcy, tworzący miejsca pracy, oraz wybitni naukowcy będą mogli przybywać właściwie bez ograniczeń. Pozostali kandydaci zostaną ocenieni według systemu punktowego. Maksymalna liczba punktów wynosi 100: a. Za każdy rok poniżej 45. roku życia przypada jeden punkt (jednak najwyżej 20 punktów). b. Dyplom uniwersytetu lub technicznej szkoły wyższej – 20 punktów. c. Dyplom według niemieckiego systemu oświatowego, dyplom szczególnie renomowanej szkoły, zawód na niemieckim rynku deficytowy – do 10 punktów. d. Znajomość języka niemieckiego – do 10 punktów. e. Miejsce pracy lub propozycja pracy w RFN – 5 punktów. f. Dodatkowe punkty przyznane zostaną obywatelom krajów kandydujących lub właśnie przyjętych do Unii Europejskiej, które nie mają jeszcze zezwolenia na podejmowanie pracy na rynku wewnętrznym Wspólnoty (czyli także Polakom). Państwo musi stworzyć cudzoziemcom warunki do integracji. Kandydaci na imigrantów powinni więc przejść 600-godzinny kurs języka niemieckiego, niekiedy już w swych krajach ojczystych, przed przekroczeniem granicy. Koszty kursu oceniono na 2200 marek na osobę. System oświatowy musi orientować się na potrzeby imigrantów już od przedszkola. Dla dzieci z rodzin muzułmańskich (chodzi głównie o Turków, których mieszka w RFN ponad dwa miliony) nauka religii islamskiej odbywać się ma w szkołach publicznych
Tagi:
Krzysztof Kęciek