To my, Niemcy, mamy dziwną mentalność, a nie Polacy Matthias Kneip – pisarz, poeta, propagator kultury polskiej Jeździ pan po niemieckich szkołach, opowiadając o Polsce. Prowadzi pan szkolenia dla firm inwestujących w naszym kraju, organizuje wycieczki do Polski, pisze książki – ostatnia to „111 powodów, by kochać Polskę”. Skąd ta pasja? – Skąd się wzięła? Może stąd, że w Opolu jest grób mojej prababci? Moi rodzice w 1957 r. przeprowadzili się ze Śląska do Bawarii, przenosząc ze sobą lokalne zwyczaje. Może więc stąd, że w rodzinnym domu najbardziej lubiłem te zwyczaje, które przynieśli z Polski? A może stąd, że w naszym domu w Regensburgu bywał Tadeusz Różewicz? Wiele jest powodów. Pan też go odwiedzał. – We Wrocławiu. Pewnego dnia, gdy byłem u niego w domu, powiedział: „Napisz książkę”. Napisałem i tak się zaczęło. Poprzez Różewicza poznałem polską literaturę, poezję. Polska poezja jest dla Niemca jak urlop. Bo to poezja, którą można czytać! Nie można czytać niemieckiej poezji w tramwaju, a polską – tak! Szymborska! Ale i inni, Twardowski, fraszki Leca, dramaty Mrożka… Był taki czas, w latach 90., kiedy niemieckie gazety zainteresowały się moimi książkami, tekstami. I to się rozkręciło. Opowiadam uczniom o Polsce W niemieckich szkołach daje pan wykłady na temat Polski i Polaków. Mówi, że warto tu przyjechać, że złe opinie to stereotypy. – Co to znaczy stereotyp? To pięć-sześć zdań, opinii na dany temat. Owszem, prawdziwych. Czy mogę to zmienić? Tak! Jeżeli przedstawię tyle nowych informacji, że te pierwsze przekonania już nie będą miały takiej wagi. Rozmyją się. – Tak. Będą mniej ważyć. Jakiś czas temu miałem spotkanie w szkole i zapytałem uczniów, dlaczego nie chcą jechać do Polski na wakacje. Śmiali się! Wreszcie jeden odpowiedział: „Wie pan co, w Polsce kradną, Kaczyński jest, są brudne ulice”. Potem zapytałem go: „A dokąd jeździsz na wakacje?”. Odpowiedział – do Włoch. „Włochy? Tam masz mafię, camorrę, czysto nie jest, samochody jeszcze częściej kradną niż w Polsce, oszukują…” A on: „Proszę pana, jaki pan ma obraz Włoch? Tam jest morze, słońce…”. Wszyscy się śmiali. Że on mi opowiadał stereotypy o Polsce, a ja jemu stereotypy o Włoszech. Później się zorientował. Takie są moje bitwy codzienności. Ciężka walka. – Ale warto wiedzieć, że młodzi Niemcy już nie mają takich stereotypów jak kiedyś. Jest raczej obojętność. Jeżeli mówisz Polska – oni milczą. Ale z innymi krajami jest podobnie. Oni nic nie wiedzą o Danii, o Holandii, nawet o Włoszech, oprócz tego, że mają tam wakacje i morze. Poza tym – nic! Więc muszę ich zainteresować, rozruszać, żeby po spotkaniu wyszli z sali zaintrygowani: wow, wydaje mi się to ciekawe, może warto uczestniczyć w wymianie szkolnej albo pojechać. O to mi chodzi – pobudzić zainteresowanie. Co może być dla nich ciekawe? – Zaczynam swoją biografią. Opowiadam o tym, jak mój ojciec nigdy w życiu nie podał ręki przez próg. Zawsze najpierw poprosił do środka. I wtedy odzywają się młodzi ludzie, którzy też mają w domach inne tradycje. Często mówią o nich. Czyli o swojej rodzinie. Strzelają do siebie co sobotę Już jest jakiś haczyk, żeby zacząć rozmowę. – Opowiadam też, że moi rodzice rozmawiali po polsku, kiedy nie chcieli, żeby dzieci rozumiały, o co chodzi. A tu ktoś się zgłasza: „U mnie było to samo, moi rodzice są z Turcji, też rozmawiają po turecku!”. Potem zgłasza się ktoś inny. Uczniowie patrzą – a, u ciebie też? I to jest pierwszy krok. A potem mówię im o prezentach. W Polsce często się zdarzało, że mówisz: „O, jaka ładna butelka!”, a gospodarze na końcu wizyty dają ci ją jako prezent. Panu dali obraz. – Tak było. Kiedy uczniowie to słyszą, bardzo się śmieją. Nie z tego, że Polak podarował mi obraz, ale z tego, co oni by zrobili, gdyby w ich mieszkaniu Polak powiedział: „O, super ten obraz!”. I w głowie im zostaje – a w Polsce to jest inna gościnność. Że gościa trzeba nakarmić. – O tak! Zdanie: „Dziękuję, nie jestem głodny!” – to jedyne zdanie po polsku, którego nauczył się mój brat. Prezenty, obyczaje – to są tematy, które ich interesują. Nie ma sensu