Po raz pierwszy w RFN pojawiła się książka mówiąca, że wojna niszczycielska III Rzeszy nie zaczęła się w 1941 roku, ale już we wrześniu 1939 Choć książka dotarła do księgarń niemieckich blisko rok temu, lecz choć omawia u nas bardzo żywotny wrzesień 1939 r., to jednak nie została jakoś zauważona przez naszych reprezentantów w Niemczech, bo przeszła w kraju bez echa. Mowa o publikacji historyka Jochena Böhlera pt. „Auftakt zum Vernichtungskrieg. Die Wehrmacht in Polen 1939” („Preludium do wojny niszczycielskiej. Wehrmacht w Polsce 1939”). Ukazała się nakładem renomowanego wydawnictwa Fischer Verlag Frankfur/Menem w masowym, kieszonkowym tanim wydaniu. Jeszcze mniej, bo śmieszne 3 euro płaci czytelnik za niemal równoległe wydanie tej książki przez Federalną Centralę Wychowania Politycznego (Bundeszentrale für politische Bildung). Po upływie pół wieku mamy więc do czynienia z godnym odnotowania upowszechnieniem w Niemczech, pełnej wiedzy o zbrodniach popełnionych przez Wehrmacht także w Polsce. Dotychczas bowiem zainteresowani w Niemczech dowiadywali się, że obok SS, SD, jednostek specjalnych, gestapo, zarzutem zbrodni wojennych na jeńcach i ludności cywilnej obciążony jest Wehrmacht dopiero od chwili napaści na ZSRR, także na Bałkanach. Wtedy to rozpoczęto zaprogramowaną wojnę niszczycielską. Wiedzę tę rozpowszechniono dość spektakularnie głównie poprzez wystawę o zbrodniach Wehrmachtu (1999-2001), bardzo tam kontrowersyjną – bo zakłócaną licznymi incydentami. Dla tej sprzecznej z przyjętymi regułami walki zbrojnej historycy niemieccy ukuli termin „wojna niszczycielska”. Smutnym i zaskakującym paradoksem wystawy było jednak całkowite pominięcie wówczas zbrodni Wehrmachtu w Polsce. Próbą naprawienia chociaż częściowo tego zgrzytu, było przygotowanie wspólnie przez Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie oraz IPN wystawy o zbrodniach Wehrmachtu w Polsce. Z wystawą, otwartą z okazji 65. rocznicy napaści na Polskę, zapoznali się także Berlińczycy. Autor wspomnianej wyżej książki, pracując pod patronatem naukowym Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie, nie tylko wypełnia tę próżnię, lecz idzie o krok dalej, argumentując, że w ogóle wstępem, początkiem, próbą tej wojny niszczycielskiej była już kampania wrześniowa 1939 r. Polski czytelnik zapewne nie będzie tą tezą bardzo zaskoczony, ponieważ dziesiątki artykułów i opracowań polskich historyków i publicystów dokumentowało w powojennym półwieczu zbrodnie Wehrmachtu na naszych ziemiach. Bardzo zaskoczony może być natomiast czytelnik niemiecki, informowany dotychczas, że instrukcje, rozkazy totalnego niszczenia i eksterminacji ludzi towarzyszyły dopiero napaści na ZSRR. Zresztą w Niemczech często nie tylko w publicystyce, lecz także w pracach historycznych redukowano polską noc okupacyjną do Holokaustu polskich Żydów. Na niemieckim rynku wydawniczym jest to więc publikacja raczej unikalna. Nie popełniam chyba błędu, twierdząc, że wyeksponowana przez Böhlera formuła „wojna niszczycielska” we wrześniu 1939 r. stanowi właściwie novum w historiografii niemieckiej. Także polskie opracowania takiego komentarza nie znają. Nasze teksty koncentrowały się właściwie raczej na bogatym, szczegółowym dokumentowaniu samych zbrodniczych wyczynów Wehrmachtu, bez analizowania głębiej fundamentów ideologicznych, strategicznych tego bestialstwa. Ukoronowaniem naszych licznych publikacji jest fundamentalna praca historyka Szymona Datnera „55 dni Wehrmachtu w Polsce. Zbrodnie dokonane na polskie ludności cywilnej” (Warszawa, 1967) oraz również jego publikacja „Zbrodnie Wehrmachtu – wybór dokumentów” (Warszawa, 1974). Największą zaletą sygnalizowanej tu książki jest pokaźne wzbogacenie dotychczasowej wiedzy o hitlerowskie archiwalia wojskowe. Jest to chyba najbardziej wiarygodne źródło, bo mowa o korespondencji wewnętrznej, poufnej między różnymi szczeblami dowodzenia, uzupełnionej dziennikami wojennymi prowadzonymi przez każdą większą jednostkę wojskową. Te echa wojennego dnia nie wypadają tam korzystnie dla niemieckiego wojska. Polskie publikacje korzystały z tego źródła tylko cząstkowo, bo archiwa wojskowe były autorom z różnych względów niedostępne. Böhler zwraca uwagę, że kraj nasz atakowało wojsko nastawione już przez Republikę Weimarską, a szczególnie przez ministra propagandy, Goebbelsa, skrajnie antypolsko. To Polacy zagrabili po Wersalu rdzennie niemieckie ziemie, to oni maltretowali w 1939 r. mniejszość niemiecką – argumentowano. Wielu żołnierzy kierowało się więc duchem odwetu. Jeszcze przed rozpoczęciem działań wojennych główny kwatermistrz wojsk lądowych, Eduard Wagner podpisał umowę z szefem Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy Reinhardem Heydrichem, prawą ręką Himmlera. Wyraża w niej zgodę na działania jednostek specjalnych (autorów masowych egzekucji) na opanowanych przez wojsko trenach. Kwatermistrz nie uczynił
Tagi:
Eugeniusz Guz