Niemiecki spór o grypę
Za Odrą rozpoczęła się największa akcja masowych szczepień w historii RFN Rząd Niemiec solidnie przygotował się na atak nowej grypy. Zdaniem niektórych – aż za bardzo. Władze landów zakupiły 50 mln szczepionek. 26 października rozpoczęła się największa akcja masowych szczepień w dziejach Republiki Federalnej. W pierwszym tygodniu szczepienia mieli dostawać lekarze, pielęgniarki, policjanci, strażacy i inni funkcjonariusze służb ratowniczych, w drugim tygodniu – osoby przewlekle chore (astma, dolegliwości płuc) oraz kobiety w ciąży. Najpóźniej od 15 listopada szczepionki będą podawane „zwykłym obywatelom”. Ale każdy kraj federalny zorganizował operację w inny sposób. W Bawarii i Hesji szczepionki były od razu dostępne dla każdego. Szczepionki są darmowe, finansowane z budżetów kas chorych. Program ten wywołuje ogromne kontrowersje. Publicysta „Süddeutsche Zeitung” napisał, że władze przedstawiły obywatelom „gotowy tylko w połowie plan z użyciem gotowych tylko w połowie szczepionek”. Niektórzy czołowi politycy, tacy jak wiceprzewodniczący frakcji parlamentarnej CDU Wolfgang Bosbach, oświadczyli, że się nie szczepią. Bosbach otwarcie się cieszył, że „szczepienia wciąż jeszcze są dobrowolne”. Także entuzjazm społeczeństwa na razie jest umiarkowany. 60% mieszkańców Hesji nie zamierza się szczepić. W innych krajach federalnych nie przeprowadzono sondaży, ale sytuacja zapewne jest podobna. Część polityków, jak Karl Lauterbach, ekspert od spraw zdrowotnych w socjaldemokracji, usiłuje przekonać sceptyków. „To bardzo niebezpieczna choroba, na którą mogą umierać ludzie młodzi i dzieci. Właśnie w przypadku młodych nowa grypa może mieć ostrzejszy przebieg, niż sobie jeden czy drugi wyobraża”, straszy Lauterbach, na razie bez większego skutku. Nieufność obywateli jest zrozumiała. Od kwietnia br. na nową czy też świńską grypę, wywołaną przez wirus A/H1N1, zachorowało w Niemczech 25.285 osób, z czego trzy zmarły (przy czym wcześniej cierpiały na inne poważne dolegliwości). Choroba jak do tej pory ma łagodny przebieg. Komentatorzy przypominają, że zwykła grypa powoduje w Niemczech od 10 do 20 tys. zgonów rocznie, a jednak nikt z tego powodu nie ogłasza pandemii. Powszechna jest opinia, że urzędnicy, którzy doprowadzili do akcji szczepień, siedzą w kieszeni koncernów farmaceutycznych. „Europejski urząd, dopuszczający lekarstwa do użytku, finansowany jest przede wszystkim przez ten przemysł, większość członków niemieckiej Komisji Szczepień znalazła się na liście honorariów koncernów farmaceutycznych”, napisała „Süddeutsche Zeitung”. Angela Spelsberg z zarządu antykorupcyjnej organizacji Transparency International oskarżyła ekspertów wychwalających zalety szczepionek o to, że przez kontakty z firmami farmaceutycznymi uwikłali się w potężny konflikt interesów. Zdaniem pani Spelsberg, państwo zakupiło ogromną ilość szczepionek bez odpowiedniego ich przebadania. Także wielu specjalistów uważa, że preparaty te nie zostały przetestowane w dostateczny sposób i mogą mieć poważne skutki uboczne, zwłaszcza dla dzieci i kobiet w ciąży. Prawdziwy skandal rozpętał się nad Łabą i Renem, kiedy prasa ujawniła, że przygotowano „szczepionki dwóch kategorii”, lepszą dla polityków, urzędników rządowych i żołnierzy Bundeswehry, gorszą – dla zwykłych obywateli. Władze zakupiły 50 mln szczepionek Pandemrix firmy GlaxoSmithKline. Preparaty te zawierają oprócz fragmentów wirusa także substancję wzmacniającą ich działanie. Zdaniem niektórych ekspertów, ta substancja może powodować powikłania. Okazało się jednak, że rząd zamówił także 200 tys. sztuk szczepionki Celvapan w amerykańskiej firmie Baxter International. Celvapan zawiera większą koncentrację fragmentów wirusa, dlatego jest skuteczny także bez substancji wzmacniającej, która nie wchodzi w jego skład. Te szczepionki mają zostać przeznaczone dla VIP-ów. Kiedy ujawniono ów fakt, w Republice Federalnej rozpętała się prawdziwa burza. Biggi Bender z Partii Zielonych stwierdziła gniewnie: „Wielkie ryzyko dla ludu, małe ryzyko dla rządu. Tego rodzaju medycyna dla dwóch klas nie powinna istnieć w demokracji”. Nadaremnie kanclerka Angela Merkel zapewniała, że skorzysta z usług swego lekarza rodzinnego i przyjmie „ludowy” pandemrix. Na próżno urzędnicy rządowi tłumaczyli, że szczepionkę zamówiono w firmie Baxter wiele miesięcy temu, kiedy jeszcze nie wiedziano, że ma ona inny skład. Potem trzeba było dotrzymać zawartej umowy. Ponadto nie wiadomo, czy ta szczepionka jest rzeczywiście lepszej jakości. Być może bez substancji wzmacniającej preparat okaże się słabszy i podczas