Niemki zajęły boiska

Niemki zajęły boiska

Kobiecy futbol nie jest już tematem żartów. Dziennikarze przestali się zajmować wyglądem zawodniczek czy wymianą koszulek, skupiając się na grze i taktyce Agnieszka Hreczuk Korespondencja z Berlina Trenerka krzyczy: – Szybciej, Anni, do przodu! Dziewczynka w czerwonym trykocie zatrzymuje się zdezorientowana na boisku. Przed nią bramka, ale na drodze trzy przeciwniczki. – Podawaj, nie trzymaj! Chwila wahania, trenerka znowu krzyczy. Anni podaje w końcu do tyłu. – Jak cię blokują, musisz podać komuś, kto ma większą szansę. Inaczej nie wygramy. Strzelisz innym razem – tłumaczy trenerka po treningu. Anni siedzi na ławce i kiwa głową, że rozumie. Ale zawodu nie potrafi ukryć. – Inka dałaby radę – mówi cicho i patrzy na bramkę. Inka jest najlepsza. Inka? – Nie wiesz, kto to Inka Grings? – zdziwienie miesza się w jej głosie z odrobiną pogardy. Żadna aktorka czy piosenkarka, to Anni nie interesuje. Idolka dziewięcioletniej Anni jest napastniczką w piłkarskiej reprezentacji Niemiec. W ostatnich tygodniach jedną z najważniejszych osób w Niemczech. Polska przygotowuje się na Euro 2012, a Niemcy ponownie świętują swoją Sommermärchen, letnią bajkę, jak euforycznie określają to niemieckie media. Jak w 2006 r., kiedy kraj był gospodarzem piłkarskich mistrzostw świata. Tylko że tym razem to mistrzostwa kobiece. Przez trzy tygodnie, do 17 lipca, 16 damskich jedenastek walczy o zwycięstwo na boiskach Berlina, Frankfurtu, Mönchengladbach, Sinsheim, Wolfsburga, Augsburga, Bochum, Drezna i Leverkusen. Milion kopaczek nożnych O lepszego gospodarza dla piłkarskich wydarzeń w Europie trudno. Bo futbol to w Niemczech sport narodowy. A Ballack, Klose czy Schweinsteiger traktowani są jak narodowy skarb. Największy laik sportowy wyrecytuje te nazwiska obudzony w środku nocy. W końcu każdy Niemiec na piłce się zna. Trochę racji w tym jest. Boiska są nieodłączną częścią niemieckiego krajobrazu. A kopanie piłki, mimo rosnącej popularności gier komputerowych, to nadal ulubione zajęcie setek tysięcy chłopców i dziewcząt, mężczyzn i kobiet. To nie pomyłka. Niemki kochają piłkę. W klubie Anni w berlińskiej dzielnicy Tempelhof jest prawie 100 zawodniczek w siedmiu drużynach, dwóch damskich i pięciu dziewczęcych. A to tylko jeden z wielu berlińskich klubów. Ponad milion z 6,7 mln piłkarzy zrzeszonych w Niemieckim Związku Piłki Nożnej (DFB) to kobiety i dziewczęta w różnym wieku. Rekord w skali europejskiej. I tendencja rosnąca. Tylko w pierwszej połowie tego roku ich liczba zwiększyła się o ponad 10 tys. W związku zarejestrowanych jest prawie 5,5 tys. drużyn kobiecych na różnych szczeblach, od ligi lokalnej po profesjonalną Bundesligę. A Niemki potrafią grać. Trzykrotne brązowe medalistki olimpijskie, siedmiokrotne i aktualne mistrzynie Europy, dwukrotne i aktualne mistrzynie świata, w ostatnim mundialu bez żadnej straconej bramki. W obecnych mistrzostwach mają realną szansę na obronę tytułu. Osiągnięć mogą im pozazdrościć koledzy z piłkarskiej reprezentacji (ostatni tytuł mistrza Europy zdobyty w 1996 r., w mundialu 2005 i 2010 trzecie miejsce). Ale to Klose czy Ballack byli wszystkim znani, a nie Prinz, Kluge czy Grings. Wymienić nazwiska całej kobiecej reprezentacji w piłce nożnej mogli do niedawna fani czy dziennikarze, ale nie przeciętny Niemiec. – Kobieca piłka do niedawna pozostawała w cieniu – tłumaczy Ingmar Hoefker, dziennikarz sportowy. Mówiąc inaczej, mało kto traktował ją poważnie. Za to powszechne było przekonanie, że przeciętny niedzielny sportowiec bez wysiłku wygra z kobiecą drużyną ligową. W końcu „kopanie piłki jest sprzeczne z naturą kobiety”, argumentował przez lata Niemiecki Związek Piłki Nożnej. Futbol miał szkodzić kobiecemu wdziękowi, wywoływać zgorszenie widzów i stanowić zagrożenie dla podstawowej roli kobiety, jaką jest bycie matką i żoną. W tej kwestii DFB podzielał zdanie przedwojennego, nazistowskiego reżimu. Bo jeszcze przed wojną Niemki, jak ich koleżanki w całej Europie, próbowały wyjść na boisko. Ale w latach 50. to już poważny ruch. Po „cudzie w Bernie” Niemcy na dobre zakochują się w futbolu. W 1954 r., na mistrzostwach świata w Szwajcarii, RFN nieoczekiwanie wygrywa z typowanymi na zwycięzców Węgrami. Pierwszy powód do dumy od lat. Cud gospodarczy ma dopiero nadejść. Przybity wojenną klęską i powojenną sytuacją naród odżywa dzięki piłce nożnej. Euforia. W Niemczech Zachodnich futbol bije rekordy popularności. Mężczyźni i chłopcy kopią piłkę w każdej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 28/2011

Kategorie: Świat