Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po stronie władzy A więc wojna! Bezterminowe zawieszenie Pawła Juszczyszyna, bodaj najbardziej dziś znanego sędziego w Polsce, oraz podpisanie przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy rozszerzającej odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów otwierają zupełnie nowy etap antysędziowskiej ofensywy prowadzonej przez Prawo i Sprawiedliwość. To już nie tylko wojna na gesty i na słowa, lecz także zapowiedź starcia w wymiarze bardziej konkretnym. Teoretycznie przecież można sobie wyobrazić, jak sędziego Juszczyszyna, pragnącego zapoznać się w sądzie z aktami sprawy, w której chciałby orzekać mimo zawieszenia, powstrzymuje policja sądowa (podlegająca komendzie wojewódzkiej, a pośrednio ministrowi spraw wewnętrznych, członkowi obecnej ekipy). Jak wiemy, do tego nie doszło, nikt jednak nie wie, co spotka każdego innego sędziego, który pójdzie śladem olsztyńskiego kolegi i tak jak on zechce sprawdzić niezależność i niezawisłość członków jakiegoś składu orzekającego. Bo oczywiście nie chodzi tu o pojedynczego sędziego Juszczyszyna – choć on już na zawsze będzie tym pierwszym, który został zawieszony przez Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego. To jest konflikt znacznie poważniejszy. Chodzi o niezależność i niezawisłość całego wymiaru sprawiedliwości w Polsce – i o granice wpływu pisowskich działaczy partyjno-rządowych na sądownictwo. Wyroki łatwe do podważenia Przypomnijmy: sędzia Paweł Juszczyszyn w listopadzie zeszłego roku rozpatrywał w sądzie okręgowym apelację w sprawie cywilnej o zapłatę. Uznał, że nie jest przekonany, czy sędzia, który orzekał w pierwszej instancji, jest rzeczywiście obiektywny i niezawisły. Jego wątpliwości wzięły się stąd, że była to osoba, której kandydatura na stanowisko sędziego została przedstawiona prezydentowi przez nową Krajową Radę Sądownictwa. Nową – czyli zdominowaną przez kandydatów PiS. Spośród 25 członków KRS 16 jest reprezentantami obecnej ekipy (byłoby 18, gdyby nie to, że Senat został odbity w wyborach z rąk PiS i wybrał do KRS jednego senatora niezależnego, a drugiego z Koalicji Obywatelskiej). Taki skład w oczywisty sposób odbiera nowej Krajowej Radzie Sądownictwa walor niezależności od obozu rządzącego. Zauważyła to Komisja Wenecka, uznając, że ów sposób wyboru KRS jest jednym z czynników umożliwiających władzy ustawodawczej i wykonawczej ingerencję w wykonywanie władzy sądowniczej, co prowadzi do poważnego zagrożenia niezawisłości sędziowskiej. W innej opinii komisja wskazała, że ustawa rozszerzająca odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów (tzw. kagańcowa) ogranicza swobodę ich wypowiedzi i grozi im karami za decyzje wydawane na podstawie prawa Unii Europejskiej. Zależność Krajowej Rady Sądownictwa od obozu rządzącego okazałaby się jeszcze większa, gdyby wyszło na jaw, że sędziowie wybrani przez Sejm do KRS wcale nie uzyskali wyraźnego poparcia innych sędziów (które powinni mieć, aby do KRS startować), lecz są politycznymi nominatami, wytypowanymi przez władzę dlatego, że rozumieją jej oczekiwania – i w związku z tym będą zgłaszać na stanowiska sędziowskie podobnych sobie kandydatów, mogących orzekać wedle życzeń tej władzy. Zachodzi prawdopodobieństwo, że tak właśnie jest i wybór sędziów do KRS odbył się w nieprawidłowy sposób – a więc nieprawidłowe są także ich rekomendacje na stanowiska sędziowskie. Pisowska ekipa nie chce bowiem ujawnić list poparcia dla sędziów wybranych do KRS, mimo prawomocnych wyroków, które to nakazują. Zbigniew Ziobro oświadczył zaś publicznie, że zgłoszono sędziów, którzy byli gotowi współdziałać w reformie sądownictwa (rozumianej przez władzę jako szeroka wymiana kadr sędziowskich). Sędzia Juszczyszyn postanowił się przekonać, czy sędziowie zasiadający w KRS rzeczywiście są wybrani właściwie i czy w związku z tym sędzia, o którego mu chodziło, również został zgłoszony w sposób prawidłowy, redukujący wątpliwości co do jego obiektywizmu i niezawisłości oraz pozwalający mu orzekać. Wydał więc postanowienie nakazujące ujawnienie list poparcia dla sędziów wybranych do nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Konsekwencją stała się cała lawina wydarzeń. Jak widać, wszystko to jest bardzo zawiłe, a koncept, że o prawidłowości działania składu orzekającego w sprawie o zapłatę ma decydować kształt list poparcia dla członków KRS, wydaje się karkołomny. Uprośćmy więc: chodzi o to, że jeśli nieprawidłowa była lista poparcia dla sędziego kandydującego do nowej KRS, to i jego wybór do KRS jest nieprawidłowy. W rezultacie formalnie nieprawidłowe jest też zgłoszenie przez taką KRS kandydata na sędziego oraz jego późniejsze mianowanie przez prezydenta. Sędzia wybrany nieprawidłowo nie powinien zaś orzekać (co jednak, zgodnie z uchwałą Sądu Najwyższego, nie oznacza, że jeśli już orzeka, to każdy wydany przez niego wyrok jest z założenia