Gałczyński marzył, żeby dla każdego „znaleźć jakieś jedno zdanie, które do serca wejdzie i zostanie” – i to mu się udało W stulecie urodzin poety Na zaproszeniach ślubnych i kartach jubileuszowych królują jego wiersze: „Prośba o wyspy szczęśliwe”, „Ballada ślubna”, „Ślubne obrączki”, „Ocalić od zapomnienia”, „Rozmowa liryczna”. Jego wersy znajdujemy na laurkach z okazji Dnia Matki („Ona mi pierwsza pokazała księżyc” – „Spotkanie z matką”), narodzin dziecka („Dziecko się rodzi”), także na nagrobkach („Kiedy umrę, nie płacz moja żono / ja księżycem wrócę pod twe okno” – „Księżyc”). Dawniej młodzież cytowała Gałczyńskiego w sztambuchach, dzisiaj robi to w Internecie. Czy jest drugi poeta, który tak dobrze nadawałby się do przytaczania przy rozmaitych okazjach? Sypał skrzydlatymi słowami Na co dzień posługujemy się cytatami z jego wierszy. „Skumbrie w tomacie”, „metafora bufora”, „My, Polacy, lubim pomniki”, „Po cholerę toto żyje?”, „A ja tobie bajki opowiadam”, „Ocalić od zapomnienia”, „maskotka-idiotka”, „ten salon nie ma podłogi”, „nas chyba zaczarować musiał deszcz” – te słowa znamy chyba wszyscy. Zdaniem prof. Henryka Markiewicza, historyka literatury, współautora antologii cytatów „Skrzydlate słowa”, Gałczyński jest bardzo mocno osadzony w języku. Jego wyrażenia funkcjonują samodzielnie, w oderwaniu od ich twórcy, jako skrzydlate słowa właśnie: – Jego frazy są wciąż przytaczane, parafrazowane. Ludzie używają ich, często nie zdając sobie sprawy, skąd pochodzą. To paradoksalna sytuacja – przejaw pewnej niewiedzy, a zarazem dowód na to, że twórczość pisarza stała się własnością tak powszechną, że aż anonimową. Zatem to sukces czy porażka autora? – Według mnie, sukces – uważa. prof. Markiewicz. – Niewielu pisarzom się udaje, by ich słowa stały się własnością narodu. Zapytany, jakie skrzydlate słowa z Gałczyńskiego najczęściej jemu się przypominają, wylicza: „Wszystko jak sen wariata, śniony nieprzytomnie”, „Chcieliście Polski, no to ją macie”, „Ustrój nie odpowiada narodowi”. – W środowiskach literackich żyją powiedzenia: „Cóż, człowiek pisze tak jak może / Obywatelu redaktorze”; „Każdą wzmiankę człek ocenia, Bardzo dziękuję. G jak Gienia”. Rzeczy drobne – Na stałe weszły do języka ciekawe tytuły Gałczyńskiego – „Zielona Gęś”, „Listy z fiołkiem”, tytuły wierszy, np. „Serwus, Madonna”, „Dlaczego ogórek nie śpiewa”, „Skumbrie w tomacie”, „Zaczarowana dorożka”. Czasami to są rzeczy drobne, przez swoją niefrasobliwą drobność atrakcyjne, np. „Satyra na bożą krówkę”. Połączenia wyrazów w tytułach (także w wierszach) są tak oryginalne, że pamiętają je nawet osoby niespecjalnie interesujące się poezją czy w ogóle literaturą – mówi prof. Jerzy Bralczyk, językoznawca. Dlaczego słowa Gałczyńskiego tak zapadają w pamięć, chodzą za nami? Jednym z powodów jest zapewne to, że pisał frazą łatwą do zapamiętania, wpadającą w ucho, rymowaną, bez zbędnych ozdobników. – To była szkoła głośnego czytania wierszy, przedwojenna lekcja estetyki – twierdzi Ryszard Marek Groński, który cytuje go w swoich felietonach. Prof. Bralczyk: – Sądzę, że powodem nieustającej atrakcyjności Gaczyńskiego są dwa „układy myślowe”: absurdalny oraz liryczno-poetycki, które często się łączą. Dawniej, w sytuacji silnego zideologizowania rzeczywistości, ten rodzaj abstrahowania, ten rodzaj wolności słowa dawał efekt ożywczy. Gałczyński pokazał, że można oglądać świat z innej perspektywy. Odkurzył nasz język Wielkie zasługi dla spopularyzowania Gałczyńskiego położyła Olga Lipińska w swoich „Kabaretach”. Cytowała go często, prawie w każdym odcinku – a za nią widzowie. Olga Lipińska nie ukrywa zresztą, że jej kabaret wywodzi się z ducha poety. I nie tylko jej kabaret. Gdyby nie purnonsensowy humor Teatrzyku „Zielona Gęś”, nie byłoby teatrzyków studenckich, takich jak Bim Bom i STS ani takich artystów estrady jak Wojciech Młynarski czy Jan Pietrzak. Do wpływu Gałczyńskiego przyznawali się także Agnieszka Osiecka, Jonasz Kofta, Jacek Janczarski oraz Starsi Panowie, Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski. Oryginalny humor Gałczyńskiego trafia nawet do tych, którzy nie lubią poezji. Pewnie dlatego jego utwory podbiły kabaret, estradę, teatr i publiczność, integrując różne środowiska. Ogromna część kultury masowej, mająca związek z satyrą, kpiarstwem, demaskowaniem pozorów, ubrana w formę udramatyzowanej miniatury satyryczno-poetyckiej, ma swoje źródło u niego. – Gałczyńskiemu udało się odświeżyć polski język –
Tagi:
Ewa Likowska