Zakończyła się pierwsza edycja rajdowego Pucharu Lanosa. Nikt nie przypuszczał, że te auta spiszą się tak dobrze Mówi się często, że pierwsze koty za płoty. W przypadku Pucharu Lanosa, którego pierwszą edycję mieliśmy w 2000 roku, za te płoty nie bardzo było co wyrzucać. Już od samego początku Puchar Lanosa okazał się imprezą efektowną, ważną dla kibiców, dla kierowców i pilotów stanowiących załogi rajdowych lanosów, no i dla firmy Daewoo-FSO, która maszyny te produkuje. 9 grudnia oficjalnie ogłoszono wyniki pierwszego Pucharu Lanosa. Triumfator, Jacek Sikora z Automobilklubu Polski, odebrał kluczyki do luksusowej, dwulitrowej nubiry (cena tak przygotowanego auta wynosi 58 tys. zł), no i wspaniały puchar (końcowe wyniki – patrz ramka), zaś kolejni zawodnicy jako załącznik do pucharów otrzymali cenne nagrody pieniężne. Puchar Lanosa rozgrywany był w ramach Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. Spośród wielu rajdów, stanowiących eliminacje mistrzostw, do klasyfikacji Pucharu Lanosa liczyło się pięć rajdów: Polski, Elmotu, Rzeszowski, Karkonoski i Wisły. To się łatwo mówi, że pięć rajdów z mistrzostw Polski zostaje zaliczonych do Pucharu Lanosa. Ale nie jest tak, że wystarczy po prostu oznajmić, że oto w tych rajdach startują kierowcy na lanosach, a ci, którzy wypadną najlepiej, zdobędą puchar i nagrody. “Wmontowanie” Pucharu Lanosa w Rajdowe Mistrzostwa Polski wymagało bardzo wielu drobiazgowych ustaleń i rozmów między Daewoo-FSO a Polskim Związkiem Motorowym. Gorącą orędowniczką tej imprezy, doceniającą jej walory promocyjne, była dyr. Krystyna Danilczyk z Daewoo-FSO, a w sprawach regulaminowych wspierał ją p. Andrzej Uszyński. Rajdowiec tanim kosztem Wstępne przygotowania rozpoczęto pod koniec ubiegłego roku. Wkrótce potem Janusz Woźniak, wiceprezes Daewoo-FSO oficjalnie oświadczył, że firma rozpoczyna swoją przygodę ze sportem motorowym i w tym roku odbędzie się pierwsza edycja Pucharu Lanosa, zaś do automobilklubów przesłano szczegółowe informacje o warunkach uczestnictwa. Podczas Rajdu Polskiego zadebiutowało sześć samochodów tej marki. Startowały w klasie samochodów produkowanych seryjnie, bez przeróbek. W istocie, wszystkie osiem lanosów, jakie jeździły w tegorocznym pucharze, były samochodami standardowymi, bez żadnego tuningu, z silnikami 1,6 l o mocy 106 KM i prędkości maksymalnej 185 km/h. Seryjna była skrzynia biegów, układ napędowy, opony (Olsztyn bądź Dębica). Co zatem zmieniono? Przede wszystkim wyposażono samochód w elementy konieczne do tego, by mógł startować w rajdach. Lanosy otrzymały wewnętrzną klatkę bezpieczeństwa z rur, system łączności wewnętrznej, fotele “lotnicze”, rajdową kierownicę, system gaśniczy. Inne, mocniejsze, było też zawieszenie, które musiało wytrzymywać wielometrowe skoki. Zastosowano również większe, wzięte z daewoo espero (a więc też seryjne) tarcze, poprawiające skuteczność hamowania. I to wszystko. Lanosy to bodaj najtańsze samochody startujące w tegorocznych Mistrzostwach Polski. Wszystkie auta były identyczne (przygotowywała je przecież jedna firma), zostały oplombowane niezależnie od siebie przez Daewoo-FSO i PZMot. Gwarantowało to równe szanse dla każdego z uczestników. W Pucharze Lanosa mogli startować ci kierowcy, którzy podpisali umowę z Daewoo-FSO i tak przygotowane auto kupili za, promocyjną zresztą, cenę 38 tys. zł. Musieli także pokrywać koszty własnego utrzymania podczas rajdów. Nie płacili jednak za ubezpieczenie samochodów (które w wypadku aut startujących w rajdach jest dosyć drogie), gdyż koszt ten pokryło Towarzystwo Ubezpieczeniowe Daewoo. Dziś w polskim sporcie rajdowym tylko garstka najlepszych nie musi się martwić o pieniądze. Dla wszystkich pozostałych udział w rajdach oznacza mozolne poszukiwanie sponsorów i duże koszty, które rzadko są pokrywane nagrodami za zwycięstwa. Dlatego więc polscy rajdowcy to na ogół ludzie zamożni lub ci, którzy mieli szczęście urodzić się w bogatych rodzinach. Na tym tle Puchar Lanosa jawi się jako znakomita szansa zaistnienia, wybicia się i wypracowania sobie nazwiska dla kierowców mniej zamożnych, mających talent i umiejętności, lecz bez finansowego “podkładu”. 38 tys. zł za auto w pełni przygotowane do rajdowych startów to nie jest wiele, a nagrody na każdej eliminacji (6000 zł za zwycięstwo, 4000 zł za drugie miejsce) były godne uwagi. Awarii nie stwierdzano Z pełnym obiektywizmem można powiedzieć, że lanosy dobrze zaprezentowały się na rajdowych trasach. Samochody było widać – i słychać, co ma swoje
Tagi:
Andrzej Leszyk