Polska żywność w wielkich ilościach przemycana jest do Rosji Rosyjska blokada na import polskiej żywności była jednym z tematów rozmów przywódców Unii Europejskiej z prezydentem Rosji na spotkaniu w Helsinkach informowały polskie media. A to nie była prawda. Nasze weto w sprawie rozpoczęcia negocjacji nowej umowy o współpracy Unia-Rosja wzbudziło mniejsze emocje niż śmierć Litwinienki i Politkowskiej. Europejscy przywódcy wiedzieli, że nakłonienie Polski do ustępstw to sprawa techniczna, niegodna ich uwagi. A poza tym dzięki embargu francuskie, niemieckie i duńskie firmy mięsne zarabiają w Rosji niezłe pieniądze. Jak się żyje z embarga Także polscy urzędnicy i biznesmeni wiedzą dobrze, że na embargu robi się kokosowe interesy. Rosyjskie Niet dla importowanego z Polski mięsiwa jest dziurawe jak szwajcarski ser. Już w roku ubiegłym litewskie spółki zarabiały krocie na transporcie, pośrednictwie i obsłudze handlu z naszym wschodnim sąsiadem. Stawka od wypełnionego mięsem tira oscylowała wokół 1000 euro. Metoda była prosta. Polski eksporter sprzedawał 1000 ton świńskich półtusz spółce zarejestrowanej w Pernambuco lub na Arubie. Nowy właściciel życzył sobie, by trafiły one do Wilna. Następnie spółka z Pernambuco odstępowała towar rosyjskiej firmie. Ze świadectwami litewskiej służby weterynaryjnej polskie szynki, schaby i golonki bezpiecznie wjeżdżały na moskiewskie, leningradzkie i nowogrodzkie stoły. Można też załatwić na lewo świadectwa weterynaryjne w Niemczech, na Słowacji lub w Danii. Pamiętajmy, że embarga na polskie mięso nie wprowadziła Białoruś. Łukaszenka, jaki jest, każdy widzi, lecz jego ludzie mają niezły ciąg do interesów. Tiry z polską pardon białoruską tuszonką gnały więc przez kołchoz, aż się kurzyło. Warunkiem bezpieczeństwa transportów były dobre relacje z miejscową władzą… jeśli wiecie, co mam na myśli. Otwarta była też dla nas granica z Ukrainą, lecz po wprowadzeniu przez Rosję embarga skala mięsnych transportów do tego kraju stała się tak wielka, a pobierane prowizje tak skromne, że Ukraińcy 26 marca br. wprowadzili własny zakaz importu. Jako powód podano nie złą jakość mięsa i jego przetworów, ale przemyt z Polski! Co samo w sobie stanowiło kuriozum, ponieważ kontrolę nad mięsnymi konwojami pędzącymi w stronę Kijowa i dalej do Moskwy sprawowały silne ukraińskie grupy towarzyskie, zwane niekiedy mafiami. Szefowie owych grup wiedzieli, że na embargu można zarobić więcej niż na uczciwym handlu. I nasze władze mają pełną świadomość powodów, dla których pomarańczowi bracia zrobili to, co zrobili. Moi rozmówcy zarówno ci z wyższych kręgów Ministerstwa Rolnictwa, jak i przedstawiciele branży mięsnej opowiadali historie, przy których Al Capone rumieniłby się z zazdrości i wstydu. Wynika z nich, że granica polsko-ukraińska praktycznie nie istnieje. Że funkcjonuje na niej system okien ustalonych godzin nocnych, w których Polskę opuszczają setki, ba, tysiące wyładowanych do granic wytrzymałości technicznej tirów. Przebitka w tym biznesie sięga 1000%! A rolę paszportów i certyfikatów weterynaryjnych odgrywają walizki pełne biletów Narodowego Banku Polskiego, amerykańskiej Rezerwy Federalnej lub Europejskiego Banku Centralnego. Nie ma mowy o kolejkach, bałaganie, uciążliwej administracji, zatorach płatniczych i innych zmorach gnębiących normalnych przedsiębiorców. Są długo- i krótkoterminowe kredyty, istnieje nawet swoisty system podatkowy. Egzekwowany sprawnie i bezwzględnie. Nikomu nie zależy na zniesieniu embarga. Przeciwnie! Im dłużej Ukraińcy będą je utrzymywali, tym większe wyrosną na nim fortuny po obu stronach granicy. Ostatnie wieści z Kijowa są takie, że tamtejsze silne grupy towarzyskie, zwane niekiedy mafiami, zorganizowały akcję lobbingową na rzecz utrzymania status quo. Tym należy tłumaczyć niepowodzenie misji ministra gospodarki, Piotra Woźniaka, który w połowie listopada po powrocie z Kijowa oświadczył, że decyzja o zniesieniu embarga przez Ukrainę zapadnie 25 listopada. Tego dnia, po południu, wiceminister rolnictwa, Marek Zagórski, próbował bezskutecznie skontaktować się w tej sprawie ze stroną ukraińską. Embargo zostało utrzymane. A dowodem, że jest ono fikcją, są dane Głównego Urzędu Statystycznego. Od stycznia do września br. eksport żywności z Polski wzrósł w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego o 16,1%! A zwierząt żywych i produktów pochodzenia zwierzęcego o 12,9%! Wbrew suszy i rządzącej krajem koalicji. Układ monachijski Sięgając po weto w sprawie negocjacji nowej umowy o współpracy Unia-Rosja,
Tagi:
Marek Czarkowski