Niewidoczny jak imigrant

Photos of the C.A.R.A. Italy center for immigrants. Pictured: Italy center immigrants
Uchodźcy stali się tłem włoskiego miasta. Mieszkańcy nie zwracają już na nich uwagi Korespondencja z Bari Włosi spodziewają się, że w 2017 r. do ich kraju dotrze nawet 250 tys. nielegalnych imigrantów – głównie z Afryki. Jeśli te prognozy się sprawdzą, to zostaną pobite wszelkie rekordy migracyjne ostatnich lat. Proponowane dotychczas rozwiązania są skuteczne tylko na krótką metę. Mieszkańcy Półwyspu Apenińskiego uważają, że pomoc Unii Europejskiej jest niewystarczająca, a oni zostali sami z problemem rosnącej liczby imigrantów. Jak drzewa na skwerze Już wiemy, że upatrzył nas na swoje kolejne ofiary. Czujemy jego taksujące spojrzenie, ale zgodnie stwierdzamy, że może jeszcze nie jest za późno. Przyśpieszamy kroku, licząc, że będziemy w stanie zgubić go w tłumie. Slalomem przeciskamy się przez falę Włochów, ale jesteśmy bez szans. Zachodzi nas od innej strony, staje przed nami w rozkroku i zaczyna wyrzucać z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. – Książki mam, książki. Dobre, piękne książki. Kupujcie! – Nie mamy pieniędzy, dzięki. – Książki mam, książki. O kulturze afrykańskiej, o religii. Wszystko po włosku! Piękne. Piękne! – Bardzo słabo mówimy po włosku, to nie ma sensu. – Po włosku nie znacie? To książki! – Nie. – Bo jestem czarny?! Pieprzeni imigranci! – rzuca wściekle na koniec, a my nie jesteśmy pewni, czy mówi o nas, czy jednak o sobie. W jego ustach te słowa brzmią wyjątkowo dwuznacznie. To jedyny moment w trakcie całego pobytu, kiedy któryś z ciemnoskórych mieszkańców Włoch zachowa się w stosunku do nas w arogancki sposób. Miejscem ich spotkań są skwery we wszystkich częściach Bari. Tkwią tam całymi dniami, stłoczeni w zwarte, hermetyczne grupki. Niewiele ze sobą rozmawiają. Wydaje się, że kompletnie nic nie robią – nie szukają zatrudnienia, nie dążą do zmiany swojego losu, po prostu są. W milczeniu patrzą na mijających ich ludzi lub wpatrują się w ziemię. Wrośli w te miejsca tak mocno, że aż stali się niemal elementem tła, na który Włosi nie zwracają już uwagi. A jeśli zwracają, to zazwyczaj z pogardą. Stoję zdezorientowany na jednym z takich skwerków, zastanawiając się, gdzie jest wejście do publicznego szaletu. Do czasu, kiedy czworo z nich na wyścigi nie zacznie wskazywać mi drzwi wejściowych. Nie płacę im za to, choć mam wrażenie, że jest to tutaj niepisany zwyczaj. Nikt jednak nie protestuje. Zmierzając w stronę centrum, spotykam kilkoro z nich w trakcie pracy. Siedzą na chodniku z trzema, czterema parami butów wyłożonymi na ręcznikach. Zapewne je ukradli, wpada mi do głowy, ale po chwili skarcę się w myślach za stereotypowe uprzedzenia. Zaraz, zaraz. Skąd jednak mieliby wziąć tak znikome ilości towaru do sprzedania? Spodziewam się głośnego, uporczywego namawiania mnie do zakupu butów, ponieważ o tej porze roku jestem jednym z nielicznych turystów w Bari. Nic takiego nie następuje. Spoglądają na mnie oczami bez wyrazu, żaden nie wydusi z siebie nawet słowa, tak jakby rezygnacja była jedynym, co im zostało. Krajobraz po proteście W 2011 r. doszło w Bari do najgwałtowniejszych zamieszek w ciągu ostatnich lat. Prawie tysięczna grupa wściekłych i zdesperowanych imigrantów ruszyła na ulice, walcząc z policjantami, obrzucając kamieniami przechodniów, niszcząc witryny sklepowe i wszystko, co znalazło się na ich drodze. Manifestanci zablokowali ponadto tory kolejowe, wstrzymując na kilka godzin ruch pociągów. Powodem były wielomiesięczne opóźnienia w przyznawaniu dokumentów legalizujących ich pobyt we Włoszech, a także udzielaniu azylu w tutejszym ośrodku dla uchodźców. Dopiero pertraktacje policjantów i obietnica szybkiego rozwiązania problemów z azylem przekonały ich do tego, aby rewolta zakończyła się bez dalszego rozlewu krwi. Podobne bunty wybuchały tu jeszcze kilka razy. W całym 2016 r. do Włoch dotarło ok. 180 tys. imigrantów. W ciągu trzech pierwszych miesięcy tego roku do włoskich wybrzeży przypłynęło kolejnych 16 tys. nielegalnych przybyszów. Unijny plan relokacji pozwolił przetransportować część z nich od razu do innych krajów, jednak nie można stwierdzić, że problem został rozwiązany. Jest wprost przeciwnie – włoscy parlamentarzyści twierdzą, że ich kraj otrzymuje nikłe wsparcie Unii Europejskiej, która zostawiła ich samych z tak palącym obecnie problemem. Dziennik „La Stampa” prognozował, że do końca roku do Włoch może dotrzeć nawet 250 tys. uchodźców. Dyskryminacja w kolejce Od godziny szukamy supermarketu, ale mamy wrażenie,
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety