Niewygodni lokatorzy

Niewygodni lokatorzy

Co władze Gdańska zrobią z sąsiadami Lecha Wałęsy, kiedy ich dom trzeba będzie oddać spadkobiercom niemieckiego właściciela? To jest następny dom z mieszkańcami, który zabiorą Niemcy. Kolejny rząd czeka na cud – my, mieszkańcy, na ratunek – baner o takiej treści zawisł ponad dwa miesiące temu na kamienicy przy ulicy Polanki 58 w Gdańsku-Oliwie, zaledwie trzy numery od rezydencji Lecha Wałęsy, wzbudzając sprzeczne emocje turystów i miejscowych. Wywiesili go w akcie desperacji najemcy mieszkań, aby w ten niecodzienny sposób poinformować o swoich problemach, czyli o rychłym przejęciu posesji przez spadkobierców dawnego właściciela Augusta Lindhoffa. Budynek, położony w dobrym punkcie, niedaleko uniwersytetu, z zewnątrz nie przedstawia się imponująco, na tle willowej dzielnicy ze swoją szarą elewacją stanowi raczej dysonans. Wewnątrz drewniane schody prowadzą na piętro, na górze mieszkają trzy rodziny, na dole – dwie, m.in. nauczycielka, pielęgniarka, emerytowany stoczniowiec, drobny przedsiębiorca. Dzwonię do pierwszych drzwi, otwiera mi mężczyzna w przykurzonej koszuli. Właśnie oderwałam go od pracy przy obróbce bursztynu. W niewielkiej pracowni na tyłach domu poupychane są maszyny do polerowania srebra i cięcia bursztynu. Pod oknem urządzenie wentylujące, jest jeszcze umywalka i stanowisko, gdzie rzeźbi się bursztyn, wyczarowując z niedoskonałej nawet bryłki elegancką kameę lub inny niebanalny drobiazg. – Przed 13 laty, zanim się tu sprowadziłem, szlifowałem bursztyn w maleńkiej kuchence w bloku, kurz był straszny – mówi Jacek Maciejewicz. – Tak mi to dopiekło, że jak tylko nadarzyła się okazja, postanowiłem się zamienić. Ta zamiana kosztowała mnie dwie kawalerki – moją i mamy. Ponieważ zapewniono nas wówczas o możliwości wykupu, zabrałem się za remonty. Tutaj była kompletna ruina i grzyb, rozbiłem ściany, by wpuścić więcej światła, wymieniłem instalację elektryczną, drzwi, podłogi, okna, założyłem ogrzewanie gazowe. A teraz mam to oddać. W podobnej sytuacji są moi sąsiedzi: Andrzej Felsztyński też dokonał przebudowy, zakładając kuchnię, łazienkę i ogrzewanie, Stanisław Cierpikowski przebudował kuchnię, Jerzy Nafalski – całe mieszkanie. Większość z nich żyje tu dłużej niż ja, są już schorowani, na rentach i emeryturach, żona sąsiada z góry, chora na alzheimera, jest w specjalnym ośrodku, on już po osiemdziesiątce mieszka tu sam. Ludowa mądrość mówi, że starych drzew się nie przesadza. Siedzimy w sporym salonie przy stole zarzuconym fakturami i drobiazgami z bursztynu. Pan Jacek wciąż mówi, jakby chciał wyrzucić z siebie cały ten gniew. Z pracy wraca jego matka. Dorabia do pielęgniarskiej emerytury, bo utrzymanie mieszkania kosztuje, a synowi sprzedaż biżuterii ostatnio słabo idzie. Właśnie przed chwilą odebrał odmowny telefon z Krakowa. – Może byś spróbował w uzdrowiskach – proponuje niepewnie. Na ścianie w pracowni wisi duża mapa Polski, pan Jacek zna ją na pamięć. W zeszłym sezonie przemierzał Mazury, w tym postawił na Małopolskę, lecz będzie musiał zmienić plany, chyba wybierze się na Pomorze Zachodnie, przy okazji przyciśnie dłużników, którzy mu zalegają z płatnościami za towar. Na dodatek zepsuł się piec gazowy, nie ma ciepłej wody, a nie wiadomo, czy kupować nowy, czy nie. – Sama pani widzi, w jakim zawieszeniu żyjemy – mówi Bożena Maciejewicz. – Najbardziej martwię się o syna, jak sobie poradzi, ma jeszcze małe dzieci na utrzymaniu, nie stać go na urządzanie warsztatu od nowa w innym miejscu. Zresztą oboje w tym domu przeżyliśmy swoje, tu zmarła moja matka i pierwsza żona syna. Gdy żyła, starałyśmy się jakoś zagospodarować podwórko, teraz jak ludzie się zatrzymują i robią zdjęcia, to mi normalnie wstyd. Ale ile jeszcze możemy inwestować w ciemno? Przed wojną przy Polanki 58 mieściła się znana restauracja Weißes Lamm – Białe Jagnię. Dziś dużą działkę otaczającą dom porasta gęsta ściana drzew. Upodobali ją sobie amatorzy niewyszukanych trunków i koty. Jesteśmy najmniej ważni August Lindhoff miał kilka domów na terenie Gdańska. Zaraz po wojnie wszystkie przejęto. Jednak w 1946 r. Sąd Grodzki postanowił przywrócić Lindhoffowi własność nieruchomości przy Polanki 58. Właściciel mieszkał tu aż do swojej śmierci w grudniu 1963 r. Jego żona, Polka, Zofia Lipkowska, zaraz po śmierci męża wyjechała do Niemiec. Według

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 34/2008

Kategorie: Kraj
Tagi: Helena Leman