Raport o partycypacji – jest dobrze, ale mogłoby być lepiej Przez ostatnie dwa lata przybliżaliśmy czytelnikom „Przeglądu” ideę partycypacji publicznej. Pokazywaliśmy przykłady miejsc, w których bliska współpraca władz lokalnych z mieszkańcami przynosiła doskonałe efekty. Problematyki partycypacji nie wyczerpuje jednak pokazywanie prymusów. Należy odpowiedzieć sobie na pytanie, jak to wygląda w kraju. I tego dotyczy raport „Dyktat czy uczestnictwo? Diagnoza partycypacji publicznej w Polsce”, przygotowany przez Instytut Spraw Publicznych w ramach projektu „Decydujmy razem”. Mapa zaborów Opublikowane w raporcie wyniki potwierdzają niektóre przeświadczenia, ale zaprzeczają innym rozpowszechnionym poglądom dotyczącym społeczeństwa obywatelskiego i warunków jego funkcjonowania. Przede wszystkim nie jest tak, że społeczeństwo obywatelskie nie kwitnie u nas, bo władza niechętnie patrzy na mieszanie się ludzi w jej działania. Jeśliby stworzyć mapę partycypacji w Polsce, pokryłaby się ona z mapą rozbiorów w taki oto sposób: najbardziej otwarte pod względem udziału obywateli samorządy znajdują się na ziemiach byłego zaboru pruskiego. Tamtejsze władze nie tylko chętnie konsultują z mieszkańcami swoje decyzje, lecz także pozostawiają w gestii obywateli ich podejmowanie. Nie przekłada się to natomiast w prosty sposób na skłonność mieszkańców do uczestniczenia w rządzeniu. Tuż za byłym zaborem pruskim plasują się Ziemie Odzyskane, gdzie władza najrzadziej ogranicza się do zwykłego informowania o swoich poczynaniach. Z kolei mieszkańcy gmin położonych na tych terenach najrzadziej poszukują informacji na temat działań władz i niechętnie włączają się w proces tworzenia prawa. Najmniej skore do współpracy ze społeczeństwem są samorządy byłego zaboru rosyjskiego. Najciekawszy pod tym względem jest obszar byłego zaboru austriackiego, gdzie władza niechętnie dopuszcza obywateli do współrządzenia, natomiast obywatele przejawiają największe nim zainteresowanie. Wyjaśnienia tego paradoksu badacze doszukują się w szczególnej kulturze na terenie Galicji – stosunkowo dużo mieszkańców angażuje się tam w działalność pozarządową, której animatorem często jest lokalna parafia. Można więc powiedzieć, że przechodzą trening obywatelski, przyzwyczajając się do działania na rzecz lokalnej społeczności. Bariery Z badań wynika, że tylko 10% mieszkańców bierze udział w konsultacjach społecznych. – Do najważniejszych powodów nieangażowania się Polaków w konsultacje należy brak informacji o organizowanym procesie, niesprzyjająca forma konsultacji, które odbywają się np. w godzinach pracy, czy zbyt krótki czas przewidziany na zgłaszanie uwag – tłumaczy Daniel Prędkopowicz z Fundacji Fundusz Współpracy i dodaje: – Wpływ ma też często negatywny stosunek władz do prowadzenia konsultacji i niedocenianie wkładu obywateli w jakość podejmowanych decyzji. Napotykając taką barierę, mieszkańcy zniechęcają się do partycypacji. Partycypacji nie sprzyja także stabilność władz lokalnych. Zaskakującym czynnikiem wpływającym na skłonność jednostek do czynnego udziału w konsultacjach społecznych jest religijność, mierzona częstością uczestnictwa w praktykach religijnych. Im jednostka mniej religijna, tym mniej partycypuje. „To zaś może wynikać m.in. z większego w wypadku osób religijnych przekonania o skuteczności i sensie wspólnego działania”, komentują autorzy raportu. Stąd być może bierze się partycypacyjne nastawienie mieszkańców Galicji, gdzie statystyki uczęszczania na niedzielne msze są najwyższe w kraju. Generalnie jednak nie palimy się do partycypacji. – Mimo że 66% Polaków deklaruje zainteresowanie tym, co robią władze, w praktyce niespełna 31% w jakikolwiek sposób włącza się w proces podejmowania decyzji w swoich gminach. Przy czym im więcej czasu lub zaangażowania wymaga uczestnictwo, tym niższy okazuje się poziom partycypacji. Najczęściej więc nasz udział w życiu publicznym polega na tym, że szukamy informacji o decyzjach władz. Znacznie rzadziej wspólnie z władzami wypracowujemy jakieś rozwiązania dotyczące spraw gminy bądź przygotowujemy je sami na zlecenie władz lokalnych – mówi Paulina Sobiesiak-Penszko z Instytutu Spraw Publicznych. – Zaangażowanie dodatkowo wzrasta, jeśli sprawa jest dla kogoś osobiście ważna – dodaje. Wyniki badania jednoznacznie pokazują, że obie strony procesu rządzenia muszą jeszcze do siebie się przekonać, nabrać zaufania i chęci do współpracy. Pełen raport dostępny na stronie www.decydujmyrazem.pl. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Kuba Kapiszewski