Większość widzów zna twórczość Smarzowskiego, ale to, co zrobił z tematem alkoholizmu, naprawdę wstrząsa Andrzej Grabowski – (ur. w 1952 r. w Chrzanowie) aktor filmowy, teatralny, kabaretowy i telewizyjny oraz wokalista, absolwent krakowskiej PWST. Występował m.in. na deskach Teatru im. Słowackiego i Starego Teatru. Ogromną popularność przyniósł mu udział w serialach „Boża podszewka”, „Pitbull” i „Odwróceni” oraz w sitcomie „Świat według Kiepskich”. Wystąpił także w wielu spektaklach Teatru Telewizji. Obecnie możemy go oglądać w podwójnej roli w filmie Wojciecha Smarzowskiego „Pod Mocnym Aniołem”. W styczniu powieść Jerzego Pilcha ukaże się również w formie audiobooka w interpretacji Andrzeja Grabowskiego w serii „Mistrzowie słowa”. Ale zestaw! Powieść – laureatka nagrody Nike, autorstwa Jerzego Pilcha, który powiedział o sobie: „Jestem pierwszym alkoholikiem III RP”, Smarzowski – z reżyserskiej czołówki, no i jeszcze temat dotyczący tak wielu – alkohol. Gdy dowiedział się pan, że zagra w filmie „Pod Mocnym Aniołem”, ucieszył się pan czy wystraszył? – Pomysł ekranizacji książki Jurka Pilcha zrodził się prawie dziesięć lat temu. Wspólnie z Jackiem Rzehakiem, producentem filmu, spędziliśmy wiele godzin, zastanawiając się, komu powierzyć „walkę” z tak trudną materią, kto powinien napisać scenariusz, kto reżyserować itp. Dużo czasu zajęło załatwianie tzw. formalności. To, że doszło do realizacji filmu, jest wyłączną zasługą Jacka. Wykonał iście morderczą pracę, aby nasze marzenie stało się rzeczywistością. Zasiałem ziarno, cała reszta to już Jacek. Dlaczego zatem nie wpadł pan na pomysł obsadzenia siebie w roli jednego z tych uzależnionych, cierpiących, upodlonych brakiem kontroli nad własnym życiem nieszczęśników? Gra pan skromną rolę lekarza niosącego pomoc. – Obsadą zajmuje się reżyser. To on ma wizję całości, szczególnie gdy jednocześnie jest scenarzystą. Powierzając realizację filmu Wojtkowi Smarzowskiemu, ufa się jego intuicji. Większość widzów zna twórczość Smarzowskiego, ale to, co zrobił z tematem alkoholizmu, naprawdę wstrząsa. Od upodlenia, agresji, braku panowania nad fizjologią po rozpad na każdym poziomie życia, dno, delirium tremens. Powstał mocny film. A doktor Granada, którego gram, to dość dziwna postać. Takiej jeszcze nigdy nie grałem, nie dziwi więc, że chętnie propozycję przyjąłem. Jerzy Pilch długo przed premierą odżegnywał się od „oglądania swego alter ego leżącego pod płotem”. Jego niepokój budził fakt, że „w filmie będzie się pokazywać alkoholika z całym jego upadkiem biologicznym”. „A ja nie przepadam za tą książką, która wprawdzie została przełożona na niemal wszystkie języki świata i przyniosła mi rozgłos, ale dotyczy takiego czasu, do którego nie chcę już wracać”, mówił. – Wiem, że Jurek obejrzał film w domowym zaciszu, mimo wcześniejszych oporów przyjął obraz z aprobatą. Film go poruszył, tak jak mnie. Znam Jurka od studiów, czyli od czterdziestu kilku lat. Jest moim bardzo dobrym znajomym, może nawet przyjacielem. Nie widujemy się często, ale często rozmawiamy. Mocniejszy niż książka Film jest przykry do oglądania, bo pokazuje upadek człowieka uzależnionego w tak naturalistycznym natężeniu i tak szerokiej palecie destrukcji, jakby reżyser postawił sobie za cel całkowite wyczerpanie tematu. „Żółty szalik” Kuby Morgensterna to przy nim preludium, „Zostawić Las Vegas” – jednostkowy dramat uczucia przegrywającego z nałogiem, a „Pod wulkanem” pozostawia widza obojętnym. – Mocne ujęcie tematu jest także w książce Pilcha. Jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia czytelnika. Czytając, każdy kreśli sobie inny, własny obraz sytuacji, własne przeżycia czy wyobrażenia stają się kanwą przeżyć bohatera. W trakcie lektury przywołuje się swoje obrazy, wygrzebuje z pamięci wspomnienia, a każdy ma inny obraz alkoholika. Gdy czytamy: w domu było brudno, wszystko porozrzucane, każdy widzi ten brud, takim jakim go widywał. A tutaj? Obrazy brudu w domu alkoholika zobaczy tak, jak je widzi Wojtek. Specyfika środków artystycznego wyrazu, jak by to określił krytyk… By napisać o napitym, że „jest w stanie poważnego nadwyrężenia osobowości”, trzeba być dowcipnym. – I inteligentnym! Jerzy Pilch to facet niezmiernie dowcipny, złośliwy, ironiczny, wrażliwy i inteligentny. Ale i tak film jest mocniejszy niż książka. Alkohol czyni nieodwracalne spustoszenia, z każdym litrem obumierają szare komórki. A tu proszę,
Tagi:
Liliana Śnieg-Czaplewska