Do zabawy potrzebny jest samochód, marihuana i alkohol. Jeżdżą całą noc po mieście lub do Gdańska i z powrotem. – Piątek, późny wieczór. Dzwoni telefon: “Czekamy na dole. Schodź!”. Pod blokiem w grafitowej hondzie, tzw. żabie, siedzi trzech. Krótka wymiana zdań i po chwili odjeżdżamy sprzed bloku z piskiem opon. Zabawa skończy się nad ranem – mówi Łukasz. Studiuje na uniwersytecie ochronę środowiska. Mówi z namysłem, rzadko się uśmiecha. Jest zmęczony, ponieważ do późna w nocy przesiaduje przed komputerem. Pasjonuje się grafiką użytkową. Chce pracować w agencji reklamowej. Przez rok wspólnie ze znajomymi w każdy weekend wyruszał na kilkunastogodzinne wyprawy po mieście. – Wiele osób tak robi – twierdzi. – Nafaszerowani narkotykami spotykają się w dzielnicy i osiedlu. Jeżdżą dzieciaki i ludzie po studiach. Mój znajomy pracuje w reklamie. Ma dwunastu ludzi pod sobą. Kończy pracę o jedenastej w piątek. Zajeżdżamy po niego. Kilka zdań o pracy. Narzeka, że musi wywalić z roboty gościa, ale ma problem, bo bardzo go lubi. I jedziemy. Piotr ma dziewiętnaście lat. Wysoki, chudy, włosy ostrzyżone bardzo krótko. Jest na pierwszym roku psychologii. Fotografuje, rysuje, pomaga w redagowaniu uczelnianego pisma. Przez rok bawił się w cruising. W końcu mu się znudziło. Chce o tym mówić. Uważa, że nikt nie dostrzega niebezpieczeństwa. Ot, dzieciaki jeżdżą samochodami i tyle. Dzieciak za kierownicą Do szkoły podjeżdża się samochodem. Po jedzenie jeździ się do drive-ina. Na bieżąco omawia się nowinki samochodowe. Nowa fura nobilituje i daje przewagę. Po szkole lub po pracy żal stawiać auto. Zwłaszcza w piątek lub w sobotę wieczorem. Ulice pustoszeją, łatwo się przemieszczać. Samemu też nie wypada jeździć. W drogę wyruszają czteroosobowe ekipy. Liczy się dobra zabawa, spotkanie z przyjaciółmi, alkohol i narkotyki. Piotr i Łukasz mieszkają w różnych dzielnicach Warszawy. Nie znają się. Piotr: – Najważniejszy w cruisingu jest samochód i ekipa. Najczęściej to rozrywka facetów. Łączy ich miejsce zamieszkania, blok, osiedle. Są więc czternastolatki jeżdżące po osiedlu maluchem lub dużym fiatem, ale zdarzają się też starsi, lepiej ubrani, z dużą gotówką i telefonami komórkowymi. Jeżdżą mercedesami lub BMW. I raczej nie po swojej dzielnicy. Potrafią w ciągu jednej nocy pojechać do Gdańska i wrócić. Mają samochody, którymi można wyciągnąć dwie paczki na zegarze w nocy. Patrol policyjny to dla nich kwestia 50 do 200 złotych. Najpierw sklep monopolowy Najpierw byli blockersi. Stali pod blokiem i nudzili się. Wreszcie ktoś kupił samochód. Niekiedy zrzucił się na jakiegoś rzęcha. Podjeżdża świeżo upieczony właściciel. Zaprasza do środka. Już jesteś oczko wyżej. Nie stoisz pod blokiem, nie nudzisz się. Wsiadasz do fury i jedziesz. Łukasz: – Pozornie szukają damskiego towarzystwa. Ale przecież obok czterech facetów nie zmieści się już żadna dziewczyna. Poza tym nikt nie ma zamiaru wysiadać, żeby usiąść z panną w knajpie. Zżyłeś się z autem, które stało się synonimem wolności. Pierwszy etap wędrówki to sklep monopolowy. Potem po narkotyki. Jeździ się po nie do Legionowa. Tam jest taniej niż w Warszawie. Płaci się jeszcze za benzynę, ale pozostaje miła świadomość. Można też kupić od dealera, który przyjedzie na stację wezwany przez telefon. Z rączki do rączki. Po chwili cała grupa się zmywa. Jedni jeżdżą, aby wzbogacić swoje wrażenia po marihuanie. Inni kupują kilka gramów kokainy i jadą do Gdańska lub do Krakowa. Nikt nie jeździ na trzeźwo. Kierowca nie pije, aby nie mieć problemów podczas dmuchania w balonik. Pozostali ciągną, ile wlezie. Piotr: – Zazwyczaj nie mają ambicji i większych zainteresowań. Spotykają się na pętli autobusowej. Jeżeli kogoś nie ma, szukają nowego. Najważniejsze, żeby miał niezłą gadkę. Najlepiej rozrywkową. Historyjki o głuszeniu panien wystarczają na cały wieczór. Ruszają w miasto. W nocy jest inaczej niż w dzień. W filmie “Taksówkarz” bohater, którego gra Robert De Niro, mówi, że nocą wychodzą na ulicę same brudy. Narkomani, prostytutki i element, który kryje się za dnia. Taki widok to wielka atrakcja. Na Piotrkowskiej stoi masa prostytutek. Gdy zatrzymasz się niedaleko, możesz popatrzeć, kto podjeżdża, pogadasz z panienkami. Nocne rajdy to wypoczynek. Wreszcie nikt nie zawraca ci głowy. Po całym dniu pracy, siedzenia w szkole czy na uczelni
Tagi:
Grzegorz Warchoł