Non-paper

Non-paper

Kilka tygodni temu w tej rubryce zwracaliśmy uwagę, że Polska od ponad roku nie ma ambasadora w Pradze. To niespotykana sytuacja między sąsiadami, państwami zaprzyjaźnionymi, będącymi członkami NATO, UE i Grupy Wyszehradzkiej. Zwykle brak ambasadora przez tak długi czas świadczy o kryzysie w stosunkach dwustronnych. Może też świadczyć o lekceważeniu partnera. W polskim przypadku świadczy raczej o potężnym bałaganie. W efekcie placówką w Pradze kieruje chargé d’affaires, Antoni Wręga. Niedawno było o nim głośno, gdy próbował zatrzymać uchwalenie czeskiej ustawy o aborcji i wysłał w tej sprawie osobisty list do ministra zdrowia Czech. Czyli zachował się jak ambasadorka Trumpa w Warszawie. Tyle że nie pomylił się w tytulaturze. No i skutek działań był inny. Możemy w ciemno zakładać, że w podobnie nieudolny sposób działała nasza dyplomacja w sprawie kopalni w Turowie, więc tylko dwa zdania podpowiedzi – jesienią będą w Czechach wybory i faworytem jest partia kładąca znacznie większy nacisk na ekologię i wolności obywatelskie. Jeśli w sprawie kopalni mamy coś z Czechami ustalić, to sugerujemy, by starać się to zrobić z obecnym rządem. A wspomnianemu wyżej szefowi ambasady w Pradze przypominamy, że nic tak nie plami rąk jak atrament. Jego list do ministra zdrowia Czech będzie podawany na uczelniach i w praktyce jako przykład nieudolności dyplomatycznej w stosunkach między równymi partnerami. A można było inaczej… Na przykład umówić się z przewodniczącym Senatu (nowelizacja ustawy jest inicjatywą tej izby) na rozmowę, wszak siedziba izby wyższej znajduje się kilkadziesiąt metrów od ambasady, i przedstawić mu ustnie pogląd władz RP.  Po rozmowie można było zostawić swoje notatki właśnie w formie non-paper, czyli nieistniejącego oficjalnie papieru, wyjaśniającego szczegółowo stanowisko. To zresztą, uwzględniając słaby czeski pana Antoniego, wydaje się niezbędne.  Ech… Jedna z opinii, w jaki sposób pan Antoni znalazł się w Pradze na stanowisku zastępcy ambasadora, wskazuje, że jest on w jakiś sposób podczepiony pod służby. Świadczyć o tym mają znikanie w prywatnych firmach między zatrudnieniami w MSZ i na placówkach, jego publikacje na temat służb czy stanowisko wicedyrektora Biura Spraw Osobowych przed wyjazdem do Pragi. W biurze jest zwykle jeden wicedyrektor od kadr w centrali, drugi zajmujący się placówkami i ten trzeci… Nie zgadzamy się z takimi insynuacjami i stanowczo przeciw nim protestujemy. Dlaczego? Otóż wszyscy koledzy, co do których przypuszczaliśmy na placówkach, że mogą być ze służb (a pewności nigdy nie ma), to profesjonaliści również w rzemiośle dyplomatycznym. Na pewno potrafiący słuchać rad bardziej doświadczonych koleżanek i kolegów, no i bardzo sympatyczni. A do tego wzorca pan Antoni nie pasuje. Naszym zdaniem ów prawie 70-letni człowiek, z kartą opozycyjną, po prostu na koniec kariery dostał od znajomych fajną synekurę. Nikt nie mógł przewidzieć, że będzie musiał samodzielnie podejmować trudne decyzje, bo ośrodki władzy w Polsce od kilkunastu miesięcy nie mogą się porozumieć w sprawie mianowania ambasadora. Więc podejmuje, jak potrafi.  Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 23/2021

Kategorie: Aktualne, Kronika Dobrej Zmiany