Nosi mnie fabularnie

Nosi mnie fabularnie

Warszawa 22.01.2019 r. Anna Cieplak - pisarka. fot.Krzysztof Zuczkowski

Mogę czytać Marqueza, ale tematów szukam na ulicy. Bardzo dużo ludzi żyje w małych i średnich miastach i nie miało do tej pory zbyt dużej reprezentacji w popkulturze Anna Cieplak – animatorka kulturalna i pisarka, ostatnio ukazała się jej książka „Lekki bagaż” „Lekki bagaż” to twoja czwarta książka, a trzecia z kolei, w której podejmujesz temat dojrzałości, dojrzewania i tożsamości. W „Ma być czysto” opisywałaś gimnazjum, „Lata powyżej zera” to opowieść o dorastaniu na początku lat 2000; bohaterowie tej najnowszej są już dorośli, ale czy dojrzali? – Trudno jednoznacznie określić, kiedy człowiek staje się dojrzały. To chyba nieuchwytne – pewnego dnia po prostu pojawia się takie wrażenie i jakoś z nim żyjemy dalej. Szukałam w książce różnych ścieżek tej dojrzałości, bo nie ma jednej sztywnej definicji. Można być dojrzałym emocjonalnie, ale kompletnie niedojrzałym społecznie. Bohaterowie „Lekkiego bagażu” nie zawsze radzą sobie z emocjami i zdarza im się trzasnąć za sobą drzwiami, ale z pewnością są dojrzali społecznie – wiedzą, jak działać obywatelsko, jak zmieniać lokalną społeczność, angażują się nie tylko we własne interesy, ale także towarzyszy im poczucie odpowiedzialności za innych ludzi – również tych spoza rodziny czy grona przyjaciół. To potrzebna postawa. Cała trójka głównych bohaterów wykonuje zawody zaufania publicznego. Olkowy jest nauczycielem, Wera prowadzi fundację, Baśka trudni się dziennikarstwem. Jak na warunki Cieszyna można powiedzieć, że zawodowo sobie radzą. – Radzą sobie, ale jeśli przyjrzeć się z bliska ich problemom, to już różnie bywa. Na pewno na ich przykładzie można wiele dostrzec w kwestii przemiany obyczajowości. Nie dają się zaszufladkować, nie spełniają konserwatywnych oczekiwań, które mówią, że dojrzali jesteśmy wtedy, gdy założymy rodzinę. Albo weźmiemy kredyt. A przecież można być w pełni dojrzałym, ukształtowanym i realizować się, podejmując inne decyzje. Moje książki są właśnie o tym, że nie ma jednego wzorca szczęścia czy spełnienia. Jakkolwiek banalnie by to brzmiało, pokazujesz, że życie jest bardziej złożone, niż nam się wydaje. – Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo miejsce, w którym żyjemy, nas determinuje. Dorastając w danym środowisku, w danym otoczeniu, kształtujemy swoje aspiracje i potrzeby, określamy, kim jesteśmy i kim możemy się stać w przyszłości. Osoby z klasy średniej mają łatwiejszy start, mogą sobie pozwolić na ryzyko – nawet gdy im nie wyjdzie, mogą liczyć na wsparcie rodziny, znajomych, środowiska. Osoby z klasy ludowej mają dużo trudniej – dla nich porażka może być końcem. Dlatego Świeżynka pracuje zarówno w fundacji, jak i w barze, boi się zaryzykować i skupić tylko na pracy w fundacji, bo jeśli I Kropka – uzależniona od grantów i dotacji – się zamknie, to ona straci wszystko. Werę i Świeżynkę łączy niepewność jutra. Chociaż pierwsza prowadzi fundację, a druga w niej dorabia, obie są prekariuszkami. To poczucie braku bezpieczeństwa występuje u młodych ludzi i w Cieszynie, i w Warszawie. Różnica jest taka, że na prowincji masz mniejsze pole manewru, jeśli coś się nie powiedzie. Niektóre problemy są podobne niezależnie od miejsca zamieszkania. Chociaż w dużym mieście łatwiej o pracę, to większości młodych ludzi nie stać na zakup mieszkania. Parafrazując zdanie z twojej książki – czasem lepiej mieszkać w Cieszynie, niż wikłać się w kredyt w stolicy. – Podział na centrum i peryferie nie jest taki prosty, jeśli brać pod uwagę styl życia i rozwarstwienie społeczne. Każde miasto ma jakiś Broadway i jakiś Manhattan, niekiedy styl życia bogatego mieszkańca Cieszyna z klasy średniej jest bliższy mieszkańcom Warszawy niż sąsiadom z ościennej dzielnicy. Różnica objawia się na poziomie dostępności do pewnych dóbr publicznych. Na pewno jest jedna zasadnicza różnica. W mniejszej miejscowości dyktat większości jest bardziej przytłaczający, trudniej też o anonimowość. – Działanie społeczne na prowincji wymaga dużo odwagi. Tutaj wszyscy się znają – zdarza się, że osobę, której właśnie pomogłeś, spotykasz po chwili w osiedlowym sklepie. Kiedy organizujesz protest, musisz się liczyć z tym, że ludzie będą wiedzieć i jak coś źle powiesz – to też zostanie zapamiętane. Pewnie słyszałeś o lokalnej aktywistce Gabrysi Lazarek – przez długi czas codziennie protestowała pod cieszyńskim biurem PiS, a później na rynku. Sama.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2019, 2019

Kategorie: Kultura