No tak, nie tak dawno pisaliśmy o tym, że min. Sikorskiemu zaczyna brakować kadr, co widać na przykładzie przerzedzającej się grupki wiceministrów, a temat zaczął się sam rozwijać. Bo, po pierwsze, tych wiceministrów będzie ubywać. Przemysław Grudziński, były ambasador w USA, też wybiera się w kolejną misję. Tym razem równie atrakcyjną – będzie ambasadorem przy OBWE w Wiedniu. Czyli tam, gdzie chciał pojechać podręczny Anny Fotygi, Andrzej Sadoś, ale Sikorski go nie puścił. Również na wolniejszych obrotach zamierza pracować wiceminister Grażyna Bernatowicz. Ona z kolei nie chce już wyjeżdżać za granicę, najpewniej zostanie szefową PISM. Zmiany mają także nastąpić na dwóch innych kierowniczych stanowiskach – bo za granicę wybiera się dyrektor generalny MSZ Rafał Wiśniewski i dyrektor polityczny – Witold Sobków. A gdzie? Był moment, że obaj rywalizowali o stanowisko ambasadora w Szwecji. W tej rozgrywce więcej szans dawano Wiśniewskiemu, tymczasem, jak poszło po MSZ, to on odpuścił i wybrał Wilno. Zresztą tam pojechał wizytować placówkę i warunki życia. Plotkowano o tym w MSZ, doszły do nas na ten temat informacje również drogą e-mailową. Podobno Wiśniewski bardzo interesował się miejscową szkołę amerykańską, a to oznacza, że temat Wilna traktuje bardzo poważnie. To jest tym bardziej pewne, że placówka w Wilnie, a raczej to, kto jest jej szefem, jest bardzo ważną rzeczą dla prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Kaczyński teraz tam ma swojego ambasadora. To Janusz Skolimowski, były dyrektor Departamentu Łączności, którego najpierw, jeszcze za Marcinkiewicza PiS chciało odwoływać na fali odwoływania ludzi związanych z aparatem PZPR i SB. Ale który jakoś się obronił i co więcej, awansował do grona ulubieńców Pałacu Prezydenckiego. Jednakże okres rotacji jest nieubłagany, więc Skolimowski będzie musiał wrócić do Warszawy. No i trzeba wysłać następcę. A ponieważ dla Kaczyńskiego jest to placówka tak ważna, wiadomo, że nie zgodzi się on na nikogo, komu by chociaż trochę nie ufał. Wiadomo też, że na Wiśniewskiego się zgodzi, bo odgrywa on w MSZ rolę łącznika między MSZ a Pałacem Prezydenckim. Tylko że ten kij ma dwa końce – bo kto zastąpi Wiśniewskiego na stanowisku dyrektora generalnego? I jakie będą jego relacje z Dużym Pałacem? To ludzi w MSZ bardzo interesuje. Ale wracając do wiceministrów: jak zwalniają, to znaczy, że będą przyjmować. Więc już jest nowy wiceminister – to Jacek Najder, który wcześniej był ambasadorem w Afganistanie, czyli państwie, w którym toczy się wojna i w którym sprawy wojskowe są najważniejsze. Najder przyszedł do MSZ w roku 1992, do Departamentu Azji, Afryki, Australii i Oceanii. I szybko zyskał pseudonim „Komandos”. Bo spadł na departament jak spadochroniarz, no i miał charakterystyczny sposób chodzenia. To znaczy nie chodził, ale maszerował, głośno tupiąc wyglansowanymi butami. Jeżeli więc ktoś by szukał, w związku z nominacją Najdera, jakiegoś uogólnienia, punktu zaczepienia, to go mamy – minister ma słabość do ludzi, którzy potrafią trzaskać obcasami. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint