Jedni zajmują się burzeniem, a my na chwilę zajmijmy się budowaniem. Koordynator Kluczowych Inwestycji, płk Andrzej Niedźwiedzki, już pracuje i odbywa zebrania. M.in. spotkał się z min. Sikorskim i wicepremierem Pawlakiem w sprawie ambasady w Berlinie. O sprawie ambasady pisaliśmy wielokrotnie, więc tylko tytułem przypomnienia. Od kilkunastu lat przy Unter den Linden, czyli przy samej Bramie Brandenburskiej, straszy pusty budynek, w którym mieściła się ambasada PRL w NRD. To nasz budynek, nasza działka – kilkanaście lat temu w MSZ podjęto decyzję, że stare gmaszysko, blok klasy Lipsk, rozbieramy i w to miejsce budujemy nową, piękną ambasadę. Za jej projekt pracownia architektoniczna wzięła 16 mln zł! Tyle wydało MSZ. Projekt okazał się, po pierwsze, za drogi w realizacji, po drugie, nieprzystający do potrzeb. A na pewno nie przystaje on już do potrzeb MSZ po 11 września 2001 r., kiedy to zmieniły się zasady bezpieczeństwa ambasad. Ale pieniądze wydano – więc od lat MSZ nic nie robi. I w centrum Berlina starszy rudera, żywa reklama Polnische Wirtschaft. Były już różne koncepcje – a to remontu starego budynku, a to nowego projektu i budowy nowego gmachu, a to sprzedaży działki i wybudowania ambasady w innym miejscu. Żadna nie została zrealizowana – może więc wreszcie coś dobrego stanie się teraz? Dodajmy, płk Niedźwiedzki odpowiada w MSZ także za inne inwestycje. Kolejną jest nasza ambasada przy Unii Europejskiej. Co warto wspomnieć – gdy Polska zaczęła aspirować do Unii, szybko zorientowano się, że potrzebny jest budynek ambasady. Wówczas, korzystając ze znajomości Jana Kułakowskiego, zakupiliśmy działkę, na której postawiono budynek ambasady. Jego uroczyste otwarcie miało miejsce w roku 1998. Budynek był piękny, zdobiony w holu obrazem Franciszka Starowieyskiego, ale rychło okazało się, że jest za malutki, że placówce urzędników przybywa, a pokoi – nie. Ktoś o czymś nie pomyślał. Teraz więc Rzeczpospolita kupiła nową działkę w Brukseli (niestety, w górce cenowej) i buduje nowy budynek. Ciekawe, na ile lat wystarczy… Inną ważną inwestycją jest sprawa naszej ambasady w Moskwie. To potężny kompleks, wymagający co najmniej radykalnej przebudowy, ale na razie trzeba będzie się z tym wstrzymać. Była zresztą w Moskwie delegacja z dyrektorem generalnym, pewne sprawy były już omawiane. M.in. zdecydowano o zamknięciu hotelu ambasady, o poszerzeniu biur, a także o pewnej redukcji etatów. W Moskwie nasza placówka liczy ich ok. 150! Na to składają się nie tylko pracownicy merytoryczni, ale i administracyjni, a także osoby miejscowe. W każdym razie coś z tym trzeba zrobić, tak by moloch stał się bardziej sterowny i przyjazny w urzędowaniu. Tym bardziej że sprzedać działki albo ją zamienić nie możemy, gdyż… nie ma ona księgi wieczystej. Wypadałoby więc zacząć się o nią starać. Ostatnią inwestycją pozostającą pod baczeniem pułkownika pełnomocnika jest rezydencja ambasadora w Waszyngtonie. Trzeba ją sprzedać, bo jest zupełnie niereprezentacyjna i mało funkcjonalna, i kupić (lub wynająć) coś nowego. To także ciągnie się od lat. Może więc teraz? Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint