Minister Sikorski daje i zabiera! Jeśli chodzi o MSZ, to nie wiadomo, czy będzie więcej pieniędzy, czy mniej. Jest tu pełen chaos. Bo oto poszła po ministerstwie wiadomość, że w długi weekend majowy minister Sikorski spotkał się z premierem Tuskiem i rozmawiali o pieniądzach. Bo premier szukał oszczędności. I, jak poszło po MSZ, poinformował swego ministra – ani grosza więcej. I teraz pora wyciągnąć z tych zapowiedzi konsekwencje. Po pierwsze, minister w ostatnim czasie nieźle sobie finansowo poczynał. W MSZ zdążył wprowadzić dodatkowe pieniądze w postaci większych uposażeń. Zwiększono też fundusz dyspozycyjny. Dla niektórych placówek wzrósł on o kilkanaście razy. To było tak, że niektóre placówki, gdy dostały taką kasę, pytały centrali, czy nie zaszła pomyłka, czy ktoś nie pomylił się o przecinek. Nie pomylił się. Więc teraz na placówkach głowią się, jak te pieniądze wydać. A są placówki, na których głowią się, jak się szybko spakować. Bo minister ogłosił też, że będzie niektóre placówki likwidował. Do likwidacji przeznaczono 16 placówek. To ambasada w Kinszasie (Kongo), co jest o tyle mało mądre, że państwo to leży na miedzi i mamy tam realne interesy gospodarcze. A także ambasady w Senegalu, Tanzanii i Zimbabwe. Oraz ambasady w Kostaryce, Panamie, Urugwaju i konsulat w Rio de Janeiro. W Azji to ambasady w Jemenie, Laosie, Kambodży i Mongolii oraz konsulat w Karaczi. A w Europie to konsulaty w Strasburgu i Lipsku oraz Instytut Polski w Lipsku. Likwidację tych placówek minister ogłosił podczas spotkania z dyrektorami departamentów w sali 120 (to jest nowa forma komunikacji – regularne spotkania z dyrektorami dobieranymi według różnego klucza). Minister tłumaczył, że trzeba oszczędzać, i podszedł do mapy z wbitymi flagami (każda flaga to placówka) i zaczął je wyciągać. Oto dynamika! Ktoś mógłby nawet na to się nabrać, ale dyrektorzy wiedzieli, że minister to wystąpienie przygotował sobie wcześniej, więc nawet nie mrugnęli okiem. Wyciąga, znaczy się, nie pomyli Strasburga z Lyonem. A dodatkowo na jednej z narad minister zażądał od dyrektorów wniosków racjonalizujących, połączonych z propozycjami redukcji zatrudnienia. I to nie byle jakimi, bo padła liczba 20-25%. Dał na to dyrektorom cztery-sześć tygodni. Żeby przygotowali. I teraz spójrzmy na tę miotaninę zimnym okiem. Po pierwsze, żaden z dyrektorów nic takiego nie przygotuje (może ewentualnie dyr. płk Szczepaniec…), bo nie jest samobójcą, nie będzie sobie strzelał w stopę. Poza tym minister nie powiedział, o jaką redukcję mu chodzi – czy w centrali, czy na placówkach… Po drugie, sam pomysł likwidacji 16 placówek też nie przyniesie nadzwyczajnych oszczędności. Rzeczpospolita utrzymuje za granicą 173 placówki, więc te likwidowane to kropla, tym bardziej że należą do najmniejszych. Taki gest dla dziennikarzy. Poza tym zanim placówkę się zlikwiduje, ściągnie ludzi do kraju, a budynek sprzeda, minie wiele czasu. Może więc okazać się rychło, że likwidując kilkanaście niewielkich placówek, naraziliśmy się na dodatkowe koszty, a oszczędności będą z tego dopiero za parę lat. Więc co z tą kasą, panie Sikorski? Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint