Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

To są historie – właśnie zauważono chodzącego po MSZ-etowskich korytarzach Michała Żórawskiego, konsula generalnego w Charkowie. Konsul przyjechał do Warszawy w jasnym celu – żeby załatwić sobie przedłużenie pobytu na placówce, tak żeby dociągnąć do emerytury. Słuszna to strategia – Żórawski najpierw był konsulem w Moskwie, potem w Charkowie, jest już na Wschodzie pewnie z dziesięć lat, więc może uda się być dłużej. Zresztą podobno się udało… Chyba mniej szczęścia miał nasz inny przedstawiciel na Ukrainie, ambasador RP w Kijowie, Marek Ziółkowski. Ambasador przyjechał do Warszawy z szefem ukraińskiej dyplomacji, Złenką, na odsłonięcie pomnika Tarasa Szewczenki. No i przy okazji próbował lobbować w swoich sprawach. Tylko u kogo? Teoretycznie powinien próbować u Andrzeja Załuckiego, wiceministra odpowiadającego za kontakty z naszymi wschodnimi sąsiadami. Tylko że kilka lat temu mieliśmy taką sytuację, że Załucki był ambasadorem w Moskwie, a Ziółkowski dyrektorem Departamentu Europy Wschodniej. I jako dyrektor, głośno mówił, że Załucki nie jest dobrym ambasadorem i że powinien zostać odwołany. Te opinie wielkiego znaczenia merytorycznego nie miały – Ziółkowskiemu śnił się inny kształt polityki wschodniej, niż realizował Załucki. Na to wszystko nakładał się też podział na ludzi prezydenta i AWS. Teraz sytuacja się zmieniła, więc Ziółkowski próbował coś u Załuckiego ugrać. I chyba się nie udało, bo wiceminister ostentacyjnie go ignorował. Podobny przypadek mamy w Iranie. Otóż jeszcze w roku 1999, w czerwcu, ambasadorem w Teheranie został Witold Waszczykowski, wcześniej zastępca Andrzeja Towpika, ambasadora RP przy NATO. Waszczykowski – pisaliśmy już o tym parokrotnie – podgryzał Towpika, podkreślając jego korzenie PRL-owskie, a swoje solidarnościowe. To podobało się w AWS. Ale do sprawy włączyli się również Amerykanie, którzy poprosili szefa naszego MSZ, by przeniósł Waszczykowskiego na inną placówkę, bo tam, w Brukseli, jego intrygi przeszkadzają pracować Towpikowi. Tak też się stało, Waszczykowskiemu Geremek zaproponował stanowisko ambasadora w Iranie, na co ten po długich dąsach się zgodził. Gdy Waszczykowski przyjechał do Teheranu, natychmiast rozpoczął wojnę z podwładnymi. Swemu zastępcy zabrał samochód służbowy, wyniósł mu z pokoju telewizor, magnetowid, pozabierał sztućce. Księgowemu, który nie chciał rozliczać mu rachunków, kazał pracować w suterenie z okienkiem wychodzącym na ulice, tak że można było przez nie obserwować buty przechodniów. Były na placówce awantury, słano skargi do centrali. W MSZ zaczęto więc badać tę sytuację, rozważać zarzuty, wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Potem cała rzecz przycichła. Teraz Waszczykowski wraca do kraju po niespełna trzech latach i ma dostać jakąś pracę w centrali. Na jego miejsce jedzie człowiek od Marka Siwca, z BBN. A owo postępowanie dyscyplinarne? No właśnie, o tym wciąż cisza. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2002, 2002

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché