Mamy w MSZ, z jednej strony, szaleństwo wydatków, a z drugiej – krojenie siatki placówek. Ile w MSZ postu, a ile karnawału? Z jednej strony, mamy szaleństwo wydatków, a z drugiej – proces krojenia, ograniczania siatki placówek. W centrali pracę nad ich nową, rzadszą siecią prowadzi Lidia Milka-Wieczorkiewicz, była ambasador w Algierii. Złośliwi mówią, że padło na nią, bo nikt nie chciał brać na siebie tej brudnej roboty i narażać się kolegom. Ale pani Milka-Wieczorkiewicz tego strachu widocznie nie czuje. A wydatki? Do wcześniej opisywanych dorzućmy jeszcze jedną pozycję – szkolenia i wyjazdy. Sporo na ten temat, gdyby ściany mogły mówić, można by się dowiedzieć w ośrodku Ossa pod Rawą Mazowiecką. Bardzo lubianym przez departament kadr i szkolenia. A propos szkoleń – przydałyby się one najściślejszemu kierownictwu ministerstwa. Tak było w grudniu ubiegłego roku, kiedy przed sejmową Komisją Łączności z Polakami za Granicą stanął wiceminister Janusz Cisek, mając u boku kandydata na konsula w Łucku, Leszka Brendę. Brenda w MSZ pracuje od roku 1980, z reguły w komórkach zajmujących się administracją i kontrolą. W centrali był dyrektorem Biura Administracji i Finansów, a ostatnio Biura Kontroli i Audytu. Cisek reklamował go jako osobę „sprawną organizacyjnie”, mającą doświadczenie w sprawach administracyjnych i finansowych. Czyli tak naprawdę nie powiedział niczego. W efekcie Brenda nie uzyskał poparcia komisji, która zaopiniowała jego kandydaturę negatywnie. A czy mogło być inaczej? Oczywiście. Gdyby wiceminister Cisek potrafił wytłumaczyć, dlaczego do Łucka MSZ chce wysłać Brendę, a nie kogoś innego. Rzecz przecież idzie o to, że latem 2012 r. wybuchła afera, gdyż okazało się, że w konsulacie w Łucku handlowano polskimi wizami. Że można było je załatwić (za 500-700 euro) bez kolejki, że otrzymywały je osoby, którym wcześniej odmawiano w konsulatach Francji czy Niemiec, że wizy kupowali przestępcy i prostytutki. W efekcie, po przeprowadzeniu kontroli, odwołano do Warszawy konsula generalnego i sześciu konsulów zajmujących się wizami. Właśnie dlatego w Łucku potrzebny jest dzisiaj ktoś, kto potrafi odbudować konsulat, ale także człowiek, który, jako doświadczony audytor, nie da się wkręcić w jakiekolwiek machlojki. Cisek mógł tak mówić, ale najwyraźniej mówienie wprost i tworzenie klarownych sytuacji nie jest jego mocną stroną. Warto przy okazji zwrócić uwagę na inny fragment posiedzenia komisji sejmowej – poświęcony TVP Polonia. Wiceminister mówił, że na TVP Polonia szkoda pieniędzy, lepiej je przeznaczać na dofinansowanie miejscowych mediów, ukraińskich i białoruskich. Przecież to jest prosta zapowiedź: będziemy was korumpować! Wpływać setkami tysięcy euro na to, co będziecie nadawać i publikować. To jest nie tylko niemoralne, ale i niemądre – bo które państwo zgodzi się, by inne formatowało mu media? Zapraszamy wiceministra Ciska do ośrodka Ossa. Na solidne szkolenie. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint