Pisały media w ubiegłym tygodniu o tym, że nowy dyrektor generalny MSZ, Piotr Wojtczak, zakazał urzędnikom MSZ rozmawiać z dziennikarzami. Faktycznie, zakazał. Rozesłał do wszystkich dyrektorów pismo o tym informujące. A jakie śmieszne! Geniusz go nie pisał. Przeciwnie, raczej osoba nie tylko mająca kłopoty z językiem polskim („utrzymywanie kontaktów ze środkami masowego przekazu”), ale i przekonana, że groźba i machanie pałą to esencja rządzenia. Oto nowe MSZ, to odzyskane, w całej okazałości… I to krętactwo, i brak logiki… Dyrektor generalny Piotr Wojtczak pisze, że na temat MSZ są rozpowszechniane „częstokroć nieprawdziwe” informacje, więc zakazuje urzędnikom MSZ rozmawiać z dziennikarzami. Zastanówmy się przez chwilę – jeżeli są to nieprawdy, to dlaczego dyrektor sądzi, że pochodzą od urzędników? Raczej fakt nieprawdy powinien ich wykluczać, bo przecież trudno przypuszczać, by urzędnik, po pierwsze, nie wiedział, co dzieje się w MSZ (skoro tam pracuje), i, po drugie, biegł do dziennikarzy ze zmyślonymi informacjami. Czy więc pan dyrektor wierzy w to, co pisze? A może jest inaczej, urzędnicy mówią prawdę, a ona boli? I jest strach, że ludzie się dowiedzą? A dyrektor stosuje PiS-owską nowomowę, w której określenie „nieprawdziwa informacja” oznacza informację prawdziwą, ale niewygodną dla władzy? Po drugie, Wojtczak grozi swoim urzędnikom, że za „utrzymywanie kontaktów ze środkami masowego przekazu” będą z MSZ wyrzucani. Oooo, szkoda, że nie napisał, jak to sobie wyobraża. I to utrzymywanie kontaktów, i te sankcje karne. Szanowny Panie Dyrektorze, żyjemy w roku 2007, a nie 1950. A Pan pracuje w MSZ. Tu trzeba trochę więcej finezji niż na milicyjnym komisariacie. PS Jest takie przysłowie łacińskie Si tacuisses philosophus mansisses, co tłumaczy się „gdybyś milczał, byłbyś nadal filozofem”. Ale się odezwałeś i cały świat dowiedział się o twojej małości. Mniej więcej tego dokonał nowy dyrektor generalny, raczej miły człowiek, format szefa protokołu na średniej kategorii placówce. W sumie kimś takim był w Brukseli, przywoził i odwoził gości, chodził na przyjęcia i tak poznał europosła Michała Kamińskiego (też lubi podjeść, co widać). A potem wszystko potoczyło się samo. Winda pojechała za wysoko. Gdy MSZ zostało odzyskane, to Wojtczak został chwilę dyrektorem generalnym, potem, gdy Marek Grela wybrał wolność w instytucjach unijnych, pojechał go zastępować, a gdy placówkę objął Jan Tombiński, wrócił do Warszawy. Pomagać Papierzowi i Sadosiowi. To pomaga, jak potrafi… Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint