Do Afryki jeżdżą wszyscy, wyczuwając okazję do interesów. My od wizyty ministra Cimoszewicza w 2004 r. ten kontynent sobie odpuściliśmy. Premier Tusk poleciał do Nigerii, głośno opowiadając, że zabiera tam grupę biznesmenów, żeby otworzyć tamten rynek dla naszych firm. Piękne to hasło, tylko dlaczego tak puste? Po pierwsze, byli już przed nim inni. W roku 2004 do Afryki rządowym Tu-154 razem z grupą biznesmenów udał się ówczesny minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz. Odwiedził Nigerię, Angolę, Namibię i Kenię. Prowadzono wówczas rozmowy gospodarcze, w Nairobi odbyło się polsko-kenijskie forum gospodarcze, a w Angoli spotkanie z absolwentami polskich uczelni. Dodajmy – nie byle jakimi absolwentami. Po powrocie z Polski Ludowej (bo w tych czasach studiowali) zasilili oni kadry rządzącej socjalistycznej partii MPLA. Dziś są wiceministrami, dyrektorami departamentów, wysokimi urzędnikami. A co zdarzyło się od czasu tamtej wizyty? Afryka jest jednym z najszybciej rozwijających się regionów świata. A jednym z liderów afrykańskiego bumu jest Angola. Na ten kontynent jeżdżą wszyscy – wyczuwając okazję do interesów. A Polska? Po wizycie Cimoszewicza Polska tam nie jeździła, u nas w roku 2005 zmieniła się władza i inne sprawy ją absorbowały. Potem znów zmieniła się władza i ona również nie miała serca do spraw pozaeuropejskich. Ba, ogłaszając plan redukcji sieci placówek, minister Sikorski wziął pod but właśnie afrykańskie. Zlikwidowaliśmy m.in. ambasadę w Senegalu, w Tanzanii, w Demokratycznej Republice Konga. A te nieliczne, które pozostały, albo okroiliśmy i obsadziliśmy ludźmi z przypadku (Angola), albo zmniejszyliśmy ich rangę (Etiopia). Ministrze Radosławie Sikorski, to kim pan chce robić te interesy z państwami Afryki? Sprzedawać broń albo rywalizować o wielkie przetargi? Przecież wiadomo, że jednorazowa wizyta to niewiele, że ścieżki trzeba wydeptywać. Bez dobrze działającej ambasady i wydziału ekonomiczno-handlowego takie rzeczy to tylko w Erze. A propos WEH – są to dawne BRH, które podlegały Ministerstwu Gospodarki (a jeszcze wcześniej Ministerstwu Handlu Zagranicznego). Wcielono je do MSZ, opatrzono nową nazwą i…? Czy ta zmiana zaowocowała efektywnością działania? Czy szefami WEH zostają dyplomaci z wykształceniem ekonomicznym, znający się na promowaniu naszych firm? Czy też ludzie z przypadku? Nie chcemy rozwijać tego wątku, bo nie byłby on miły dla MSZ… No to jeszcze jedna rzecz mało miła. Otóż premier Tusk obiecał Nigeryjczykom, że będziemy popierać ich kandydaturę w staraniach o stanowisko członka Rady Bezpieczeństwa ONZ. Ślicznie! A my? Minister Sikorski napomknął, że Polska będzie starać się o stanowisko członka Rady Bezpieczeństwa w roku 2018. Miną wówczas 22 lata od czasu, kiedy stanowisko to piastowaliśmy ostatni raz. Tak wielkich przerw nie mieliśmy nigdy, zwłaszcza w czasach PRL. A zawdzięczamy to ministrowi Sikorskiemu, który pięć lat temu wycofał naszą kandydaturę, ustępując Bośni i Hercegowinie. Po to, żeby wzmocnić to „państwo”. Warto było? Attaché Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint