Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

W USA o żadnych wizach dla Polaków nie było mowy, za to prawie cały czas pani Clinton mówiła o restytucji mienia pożydowskiego w Polsce. Że Polska musi oddać. Zdaje się, że w MSZ wiadomo już, jaki był powód złego humoru min. Sikorskiego po jego powrocie z USA. Pojechał on do Hillary Clinton w nadziei, że ruszy sprawę amerykańskich wiz dla Polaków, że dostanie jakąś obietnicę i będzie mógł się tym pochwalić w Sejmie podczas wygłaszania exposé. Chciał dobrze, a wyszło jak zawsze. Albo i gorzej. Bo – jak mówią w MSZ – o żadnych wizach nie było mowy, za to prawie cały czas pani Clinton mówiła o restytucji mienia pożydowskiego w Polsce. Że Polska musi oddać. To było jej przesłanie do narodu polskiego i jego ministra. No i jak tu się dziwić, że Sikorski wrócił z Waszyngtonu bez humoru? Bo co, miał o tym w Sejmie mówić? Jest więc tak, że o tym, o czym Sikorski rozmawiał z Clinton, się nie mówi, tu jest embargo. Bardzo ciekawe, co da taka taktyka strusia… Inne embargo w MSZ dotyczy planów reorganizacji, którą ma przeprowadzić wicemin. Jerzy Pomianowski. To także wygląda osobliwie, bo niewiele w tym wszystkim ma do powiedzenia dyrektor generalny Jarosław Czubiński. Jest tu jakiś problem, ponieważ dyrektor generalny, do niedawna jedna z najważniejszych osób w MSZ, został zepchnięty na bok. W sprawach kadrowych mieszają mu inni, w sprawach zarządzania administracją – oficerowie z MON, w sumie wygląda to tak, jakby za chwilę miał wyjechać na placówkę i nic go już nie interesuje, o nic nie walczy. Za to przynosi zwolnienia lekarskie… Ale wracając do planów reorganizacji – Pomianowski swego czasu reorganizację przeprowadzał i to zaowocowało najdziwniejszą w historii MSZ strukturą, z czterema szczeblami zależności, dyrektorami różnego rodzaju; był to organizacyjny koszmar. Jedyną jego zaletą było to, że w tamtej strukturze znajdowało się kilkudziesięciu dyrektorów, łatwo więc było się załapać i mieć coś takiego w CV. A ilu dyrektorów będzie teraz? Ha! Plany nowej struktury przygotowywane są w tajemnicy, panowie spotykają się na naradach w pomieszczeniach specjalnie zabezpieczonych przed podsłuchem, sami też zobowiązani są do dochowania tajemnicy. Atmosfera jak przy weryfikacji WSI. Jednym słowem, mamy cyrki, a nie jest to śmieszne choćby dlatego, że min. Sikorski już zapowiedział, że w ramach racjonalizacji będzie redukował liczbę urzędników. Odejść ma stu. Rodzi się więc pytanie, czy taka reorganizacja jest po to, by usprawnić działanie ministerstwa, czy po to, żeby pozbyć się kolejnych ludzi. Ech! Pojawiła się w MSZ grupa fanów ambasadora Szerepki. Podziwiają go, bo sztuką jest być gdzieś ambasadorem, brać za to ambasadorskie uposażenie, ale mieszkać w Warszawie. I nie mieć jakichś specjalnych obowiązków. Ten brak obowiązków wyraźnie Szerepce doskwiera, bo chodzi po Warszawie i prowadzi rozmowy z różnymi ludźmi. Plotkują, że przede wszystkim z politykami PiS, i to tymi ważnymi. Ale jakiż miałby w tym cel? Attaché Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2012, 2012

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché