Ambasador Schnepf tak ma – gdziekolwiek pojedzie, tam zaraz wybucha awantura. Strona internetowa MSZ jest w ministerstwie powodem wielkiej uciechy. I pewnej fascynacji – bo to zajmujące obserwować, jak z witryny, która miała służyć prostej informacji, próbuje się robić ni to kapliczkę ku czci Pana Ministra, ni to magazyn dla pań po czterdziestce. Przelatują więc te obrazki – tu Pan Minister w Cannes, tam na Kaukazie, gdzie indziej pani minister Stelmach leci dreamlinerem itd. Elegancko, choć nie wiadomo po co. Obok mamy spacer po ambasadzie w Paryżu. A do tego kolejny odcinek savoir-vivre’u. Ambasador Orłowski uczy, jak wiązać krawat, i radzi: strój nie powinien być nudny, a kontrolowana nonszalancja jest w cenie. Panowie, dorzućcie do tej galerii jeszcze fotki roznegliżowanych panienek – pasować będą jak ulał. No i może otworzycie się na młodzież… Bo nie na dzieci… Huczy w MSZ o ostatnim wyczynie ambasadora Schnepfa, który zamknął pomieszczenia ambasady w Waszyngtonie przed imprezą choinkową dla polskich dzieci. Teoretycznie huczeć nie powinno, bo Schnepf tak ma – gdziekolwiek pojedzie, tam zaraz wybucha awantura. To jest fenomen psychologiczny – wysłano go do Urugwaju i nagle świat się dowiedział o Janie Kobylańskim, był ambasadorem w Madrycie – słuchaliśmy relacji o konfliktach w ambasadzie, znalazł się w Kancelarii Premiera – też zrobiło się gorąco. Teraz wysłano go do USA i bach, ni stąd, ni zowąd mamy awantury z Polonią – i to się nie skończy. Cóż, są ludzie, którzy ciągną za sobą konflikty. To się zdarza, ale akurat takich nie zatrudnia się w dyplomacji. Zasada jest prosta, jednak w Polsce – jak widać – raczej nie obowiązuje. A propos zasad czy też przepisów prawa, nagle okazało się, że dyrektorem generalnym w MSZ jest Mirosław Gajewski. Niby żadne zaskoczenie, od miesięcy był on p.o. dyrektorem generalnym, więc wszyscy zdążyli do niego przywyknąć. Natomiast dla grona osób przywiązanych do procedur jest to sensacja – bo w MSZ nikt nie zauważył, żeby ogłaszany był konkurs na dyrektora generalnego, jak stanowią przepisy. Czy Gajewski został pełnoprawnym dyrektorem bez konkursu, łamiąc ustawę? No to nie ma się czym chwalić… Za to inny konkurs został w ministerstwie zauważony – ten dotyczący stanowiska dyrektora Departamentu Wschodniego. Ale akurat w tym przypadku ważniejsza nie jest zwyciężczyni, lecz jeden z pokonanych. Bo w konkursie brał też udział Andrzej Papierz, kolega Mariusza Kamińskiego, jedna z kluczowych figur z czasów Anny Fotygi, który trząsł w tym czasie resortowymi kadrami. Papierz startował, lecz odpadł dość wcześnie – poległ na sprawdzianie wiedzy. Może wreszcie da sobie spokój z MSZ i wróci tam, gdzie czuje się najlepiej? Czego i jemu, i wszystkim jego kolegom, nawiedzającym od czasu do czasu MSZ, z całego serca życzymy. Attaché Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Attaché