Parę miesięcy temu pisaliśmy o dr. Wiesławie Walkiewiczu, byłym ambasadorze w Chorwacji, który był potem kandydatem na konsula generalnego w Kijowie. Kandydatem chyba niedoszłym, bo o tym, że ma wyjechać na Ukrainę, już nawet się nie mówi. Zresztą, Walkiewicz chyba już nie ma takich ambicji i koncentruje się bardziej na odzyskaniu pieniędzy, które będąc ambasadorem, zainwestował w Chorwacji i stracił. Przypomnijmy – ambasador odkładał pieniądze w prywatnym banku. Później, gdy chciał zlikwidować lokatę, bank zaproponował mu, by zamiast pieniędzy wziął… dom towarowy w mieście Ivanec. Suma zgromadzona na koncie musiała więc być pokaźnych rozmiarów… Ambasador na ten deal poszedł, potem wrócił do kraju, a potem, gdy przyjechał, okazało się, że dom towarowy jest własnością kogoś innego, został sprzedany, a o tym, że to on jest jego właścicielem, nie wie nikt. Dlaczego? Otóż bank, sprzedając mu budynek, nie załatwił wpisu do ksiąg wieczystych… Od tego czasu datuje się dualizm w polsko-chorwackiej działalności Walkiewicza. Po pierwsze, jako były ambasador uczestniczy, w ograniczonym zakresie, w życiu politycznym i towarzyskim Chorwacji. Ale po drugie, na wszystkich możliwych forach lobbuje w swojej prywatnej sprawie, by odzyskać stracony majątek. To jest oczywiście chora sytuacja, bo w ten sposób urzędnik państwowy przeżywa rozdwojenie jaźni i nigdy nie wiadomo, na czym bardziej mu zależy – czy na realizowaniu poleceń napływających z centrali, czy też na załatwianiu własnych, biznesowych spraw… To zresztą widać na przykładzie Walkiewicza, który jeździ do Chorwacji pod rozmaitymi pretekstami, a wszystko to kończy się lobbowaniem na rzecz odzyskania utraconych pieniędzy. Tak było chociażby miesiąc temu, kiedy dr Walkiewicz w Domu Europejskim w Zagrzebiu promował swoją książkę pt. „Jugosławia – byt wspólny i rozpad”. Książka nie jest przetłumaczona na chorwacki, ale nie przeszkadzało to recenzentom wypowiadać się o niej w superlatywach. Brawo. Po opisie książki recenzenci przeszli do opisu losów byłego ambasadora, a zwłaszcza kłopotów z odzyskaniem majątku w miejscowości Ivanec. Wywołało to śmiechy na sali. Potem dr Walkiewicz sprzedawał przywiezione z Polski książki. Udało mu się sprzedać aż cztery sztuki, po 120 kun, czyli po około 14 dol. za egzemplarz. Nie wybrzydzajmy, to i tak dobry rezultat, zważywszy, że nie każdy w Chorwacji zna język polski. I że na promocji nie było przedstawiciela ambasady RP, z którą nasz bohater się nie kontaktuje. Spotkanie więc prowadził przewodniczący Zarządu Towarzystwa Przyjaźni Chorwacji z Innymi Narodami. Tenże pan po zakończeniu sprzedaży, zgodnie z ogólnoświatowym obyczajem, zaprosił obecnych na lampkę wina. Ale okazało się, że były polski ambasador nie posiada środków na takie zakupy, więc wina w Domu Europejskim nie podano. Goście rozeszli się do domów spragnieni. Kiwając głową ze zrozumieniem – jakże wielką stratę dr Walkiewicz musiał ponieść, skoro wydatek kilkunastu dolarów na parę butelek wina przerasta jego możliwości… Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint