No tak, Krzysztof Kamiński, były poseł KPN a potem AWS, ma być dyplomatą. MSZ, a w zasadzie odchodzący minister Bartoszewski, rzutem na taśmę wysyła go do Nowej Zelandii. Tam Kamiński będzie pełnił dwie funkcje – będzie szefem naszej placówki jako chargé d’affaires, a jednocześnie będzie Konsulem Generalnym. Czyli – pensję będzie miał ambasadora, pozycję takąż, ale nie musi stawać na przesłuchanie przed sejmową Komisją Spraw Zagranicznych i czekać, aż nominację podpisze mu Prezydent RP. Tak oto Władysław Bartoszewski zapewnił ciepłą posadkę nic nieznaczącemu politykowi z prawicy, podczas gdy dziesiątki ludzi, którzy przepracowali w MSZ lata i mają wszelkie potrzebne kwalifikacje, pozostają w tzw. rezerwie kadrowej. Siedzą w domu i czekają na telefon – może ktoś z ministerstwa do nich zadzwoni… Chociaż wiadomo, że nie zadzwoni, bo dyplomacją mają się teraz zajmować politycy i urzędnicy AW . Tak ordynuje to, do końca swych dni w MSZ Władysław Bartoszewski. Logiki w tym nie ma wcale, przyzwoitości również. Ba! Kamiński, który powinien leżeć krzyżem w Częstochowie, że załapał się do MSZ, wyciąga rękę po więcej. Otóż domaga się, by przenieść siedzibę naszego przedstawicielstwa w Nowej Zelandii z Wellington do Auckland. Dla słabszych w geografii – stolicą Nowej Zelandii jest Wellington. Więc Kamiński proponuje coś takiego, jakby jakiś cudzoziemski dyplomata chciał przenosić swoją ambasadę z Warszawy do Gdańska. Skąd ten pomysł? Niezbyt mądry i drogi? To nienasycenie przybrało w MSZ formę epidemii. Pisaliśmy już o Marianie Orlikowskim, nowym zastępcy ambasadora Załuckiego w Moskwie. Gdy Załucki pojechał przedstawić go do MID-u, to Rosjanie pokiwali głowami „widać, że w Polsce od 11 lat nie uczą rosyjskiego”… Co tam rosyjski – Orlikowski zaraz po przyjeździe do Moskwy kazał przeprowadzić kapitalny remont swojego przyszłego mieszkania – malowanie, wymiana wanny itd. Wszystko za, bagatela, 40 tys. zł. Ale mamy też przykład nowego dyplomaty (są „nowi Ruscy”, mogą być i „nowi dyplomaci”), który postawił przed wydawaniem pieniędzy inne wartości. To Natalia Bryszko, pani z Kancelarii Premiera Buzka, którą od razu wysłano do Kijowa na stanowisko radcy ambasady ds. kulturalnych. Otóż pani Natalia, gdy przyszła do MSZ dowiedzieć się, na czym polega dyplomacja, z przejęciem dopytywała się, czy gdy samochód ambasady zatrzyma się na postoju, to może ona wyjść z niego sama, czy też powinna poczekać, aż przyjdzie kierowca i otworzy jej drzwi. Ot, kobieta! PS Po „japońskiej serii”, czyli informacjach o tym, jak ambasador RP w Tokio rozrzutnie gospodaruje państwowymi pieniędzmi, ludzie w MSZ kiwają ze zrozumieniem głowami. W powszechnej opinii incydenty z Tokio nie są czymś wyjątkowym – a raczej ilustrują zjawisko bardziej powszechne – nieszanowania przez AWS-owskich dyplomatów pieniędzy Rzeczypospolitej. Ale jeżeli przykład idzie z góry? Oto sam minister Bartoszewski podpisuje niemal taśmowo awanse dyplomatom przebywającym na placówkach. Na radców, na ministrów, na I sekretarzy. Każdemu w górę – Rzeczpospolita zapłaci. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint