Latawiec wyleciał. Od wielu tygodni trwały przepychanki dotyczące logo Polski. Departament Promocji naszego MSZ wiele miesięcy temu wymyślił, że MSZ-etowskie publikacje, strony internetowe i gadżety powinny być oznaczone logo. Bo tak jest fajniej. Potem takie logo zamówił. A potem… Otóż logo jest na tzw. luzie; napis Polska pisany jest rozchwianymi literami, a literka \”k\” to człowiek puszczający latawca. Z biało-czerwoną szachownicą. Teraz ten miły napis, dobry na logo biura turystycznego, będzie firmował oficjalne publikacje. Na przykład dotyczące polityki bezpieczeństwa, koalicji antyterrorystycznej czy też koncertów muzyki poważnej. Więc urzędnicy, nie tylko MSZ, ale również Ministerstwa Kultury, rwą włosy z głowy. Bo jak będą wyglądać poważne publikacje z takim znaczkiem? Fani nowego logo tłumaczą, że jest ono po to, by wzbudzać uśmiech, sympatię, bo Polska kojarzona jest przez świat jako smutny kraj. No ślicznie – to w takim razie, zgodnie z tą logiką, minister Cimoszewicz powinien doklejać sobie na oficjalne wizyty nos klauna. Taki czerwony i okrągły. Bo ma srogie spojrzenie. Poza tym mieliśmy miesiąc letni, Włodzimierz Cimoszewicz był na urlopie. Nie tylko zresztą on. Więc w wakacyjnym skrócie: Cieszy się Kazimierz Kopyra, kandydat Kancelarii Premiera na stanowisko ambasadora w Chorwacji, że coś o jego sprawie się powiedziało. Bo na razie do ministra Cimoszewicza poszły dwa listy i nic. A najgorsza jest cisza. Kopyrze wprawdzie proponowano placówkę, ale w Bułgarii. Sęk w tym, że on nie zna bułgarskiego, za to serbsko-chorwacki owszem. Z kolei Zdzisław Rapacki z Kancelarii Prezydenta chodzi i dementuje, że nie będzie ambasadorem RP w Tokio, że nawet nie stara się o tę posadę. Panie Zdzisławie, co na to Japończycy? Nie tylko Tokio jest do wzięcia. Bo nie podjęto jeszcze decyzji, kto ma zostać ambasadorem w Malezji i Tajlandii. W Kuala Lumpur placówką kieruje Marek Paszucha, W Bangkoku Jerzy Surdykowski. Ale on będzie niedługo (wzrośnie dzięki temu poziom polskiej dyplomacji) zjeżdżał do kraju. Jeżeli jesteśmy już w Azji. W najbliższych dniach będziemy ją atakować z dwóch stron. Od północy – gdzie wizytować Chiny i Wietnam będzie Tadeusz Iwiński, odpowiedzialny w Kancelarii Premiera za sprawy międzynarodowe. Oraz od południa – z tej strony zaatakuje minister Włodzimierz Cimoszewicz. W programie jego wizyty są trzy kraje – Malezja, Singapur i Brunei. Egzotyczny sułtanat. Tego Brunei – to panu, panie ministrze, zazdroszczą. Taaaka wycieczka… Natomiast jeśli chodzi o Malezję – może wreszcie Janusz Osuchowski zazna ciepła gołębiego serca ministra Cimoszewicza i pojedzie tam jako ambasador? No i na koniec dziękujemy MSZ, że raczyło uaktualnić swą witrynę internetową z nazwiskami szefów zagranicznych placówek. Czyli – można. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint