Ludzie w MSZ oglądają obrazki z Bejrutu i przypomina im się, że w Libanie od kilku miesięcy nie mamy ambasadora. Waldemar Markiewicz został odwołany, bo wywodził się z niesłusznej opcji, poza tym ze służb specjalnych, z wywiadu. No, jak patrzymy na to, co się w Bejrucie dzieje, nie była to zła rekomendacja… Ale do rzeczy – mądrzy ludzie w ministerstwie prorokują, że takich przypadków, placówek bez ambasadora, może być coraz więcej. Już niedługo ma wejść w życie nowa ustawa lustracyjna, w myśl której ujawniane będą teczki m.in. ambasadorów. A IPN będzie wydawał im zaświadczenia o „niewinności”. Oto więc rodzi się nam szczególna sytuacja. Ludzie, którzy przepracowali na placówkach wiele lat, i – siłą rzeczy – musieli współpracować z wywiadem, teraz będą publicznie naznaczani jako agenci i kapusie. Być może tylko dlatego, że swego czasu, za wiedzą ambasadora, pomagali rezydentowi w jakichś drobnych sprawach. Tak oto wielu fachowców, niekiedy wysokiej klasy, zostanie napiętnowanych za to, co robi każdy dyplomata w każdej służbie. Ale jakaś grupa tego uniknie. Jaka? Ano ci, którzy współpracują z obecnie działającymi służbami specjalnymi. Ich bowiem dane znajdą się w tzw. zbiorze zastrzeżonym w IPN. I nie będą pod żadnym pozorem ujawniane. Cóż to wszystko oznacza? Że ta lustracja, po pierwsze, dotknie głównie tych, którzy dla służb specjalnych byli mało ważni, więc służby łatwo z nich zrezygnowały. A po drugie, że będzie robiona – tak jak wszystko w Polsce – po uważaniu. Po uważaniu pana pułkownika. Bo to on będzie ostatecznie decydował, czy teczka pana ambasadora trafi do zbioru zastrzeżonego, czy nie. Oczywiście nie na piękne oczy… Uff… Atmosferę będziemy mieli obrzydliwą. I nikt nie przypuszcza, by zmieniła ją sierpniowa doroczna narada ambasadorów. Zresztą zapowiada się ona ciekawie. Po pierwsze, ciekawe, czy ambasadorowie poznają panią minister Fotygę. Wcześniej na oczy jej nie widzieli, pani Fotyga jest postacią nową w naszej dyplomacji. Oni znają ją jedynie z życiorysu i ze zdjęcia zamieszczonego na internetowej stronie MSZ, tylko że – dalibóg – wygląda ono na zrobione jakieś 15 lat temu… Po drugie, ciekawe, co ambasadorom będą mówić prezydent i premier. To samo? A jeszcze ciekawsze – kto będzie zabierał głos w dyskusji. Do tej pory prym wiodła ekipa późnego Skubiszewskiego – Ananicz, Byczewski, Meller. A teraz? Kto się wychyli? A propos Mellera – trudno w ostatnich tygodniach mieć słowa uznania dla ekipy Kancelarii Prezydenta zajmującej się sprawami zagranicznymi, bo byk goni tu byka, ale tym razem oddajmy jej sprawiedliwość. Otóż prezydent po dymisji Mellera najpierw proponował mu, by został jego doradcą. Ale Meller nie chciał. Ostatecznie stanęło na tym, że został pełnomocnikiem prezydenta RP w MSZ ds. dialogu turecko-ormiańskiego. Niby to synekura, ale elegancka. Tu prezydent zachował się tak, jak należy. Prosimy o więcej. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint