No to Sadoś się doczekał – został podsekretarzem stanu w Kancelarii Premiera. Jednym z kilkunastu. Sadoś będzie funkcjonował w butach Leszka Jesienia, który odpowiadał w Kancelarii Premiera za sprawy międzynarodowe. Wcześniej w tych butach chodzili m.in. Ryszard Schnepf czy też Tadeusz Iwiński. To ciekawe, jak życie potrafi być pełne ironii – bo jeszcze kilkanaście miesięcy temu, gdy podsekretarzem stanu od spraw zagranicznych u premiera Marcinkiewicza był Schnepf, przyszedł do niego Sadoś. Z prośbą o robotę. Wtedy myślał, że uda mu się załapać na stanowisko jakiegoś dyrektora. Ale Schnepf, po krótkiej rozmowie, wybił mu te ambicje z głowy. I proszę, człowiek, który – w tamtych czasach – nie nadawał się na dyrektora, teraz nadaje się na podsekretarza stanu. I tu dochodzimy do sedna sprawy – bo nawet w MSZ, gdzie ludzie mają wielką wyobraźnię, mało kto sobie wyobraża Sadosia prowadzącego międzynarodowe rozmowy w imieniu premiera. No, będzie to obraz humorystyczny. Jeszcze w dniu, kiedy premier ogłaszał tę nominację, w MSZ spekulowano o jej kulisach. Dlaczego Kaczyński wybrał akurat jego? Złożyło się na to pewnie kilka powodów. Po pierwsze, ławka PiS jest tak krótka, że Sadoś nie miał wielkiej konkurencji. Po drugie, za jego lojalność gwarantowali pewnie europosłowie Kamiński z Bielanem. No i po trzecie, zwróćmy uwagę na tendencję – Kaczyński woli otaczać się słabszymi politykami i urzędnikami. Oto oczekiwania najważniejszej osoby w państwie… Ale, nie ukrywajmy, Sadoś w te oczekiwania w cwany sposób się wpasował. To słowo „cwaniactwo” piszemy świadomie. Oto bowiem klasyczny przykład takiego zachowania, pierwszy akapit komunikatu prasowego MSZ, podpisanego przez Andrzeja Sadosia, rzecznika MSZ, z drugiego dnia wizyty Anny Fotygi w Izraelu: „16 kwietnia 2007 r., w drugim dniu oficjalnej wizyty w Państwie Izrael, Minister Spraw Zagranicznych Pani Anna Fotyga złożyła wieniec pod pomnikiem ofiar Holocaustu w Instytucie Yad Vashem. W uroczystości udział wzięli między innymi p.o. Prezydenta Państwa Izrael i Przewodnicząca Knesetu Pani Dalia Itzik, Pan Premier Ehud Olmert, przedstawiciele władz państwowych i rodzin Ofiar”. Każdy czytelnik zrozumie z tego jedno – pani minister Fotyga złożyła wieniec pod pomnikiem ofiar Holokaustu, i było to tak ważne wydarzenie, a ona uznana za tak ważną personę, że towarzyszyli jej w tym i p.o. prezydent Izraela, i premier, i inni ważni ministrowie. Rzecz niesłychana – szefowi MSZ ze średniej wielkości europejskiego kraju asystują głowa i szef państwa! Nigdzie na świecie tak nie ma! I tak nie było. 16 kwietnia to w Izraelu dzień Ofiar Holokaustu. I w tym dniu najważniejsze osoby w państwie składają wieńce w Instytucie Yad Vashem. W tym gronie, raczej w drugiej części kolejki składających, znalazła się pani Fotyga. Więc po cóż pisać w oficjalnych komunikatach głupoty? Wyobraźmy sobie, że 1 sierpnia przebywałby w Polsce szef MSZ Gabonu (od orzeszków ziemnych) i złożyłby kwiaty pod pomnikiem Powstania Warszawskiego. Pół godziny po Lechu Kaczyńskim, Jarosławie Kaczyńskim i Marku Jurku. Jak byśmy zareagowali, gdyby ogłosił później, że złożył wieńce i towarzyszyli mu przy tym prezydent, premier, marszałek Sejmu i tysiące warszawiaków? Śmiechem i pogardą. To jest właśnie klasa Sadosia. Panu premierowi gratulujemy. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Attaché