Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Dzwonili do nas czytelnicy, pytając, dlaczego dla pani minister Fotygi tak ważne było, by wręczyć odwołanie 26 października, a nie 27. Odpowiedź jest prosta – od 27 października zaczęła obowiązywać ustawa o zasobie kadrowym. Więc jeśli urzędnik w zasobie się znalazł, to może się cieszyć pełnią urzędniczych praw. Jeśli nie – to będzie mu trudniej. Na przykład z wyjazdem na zagraniczną placówkę. No i łatwo będzie go można z MSZ zwolnić. Było więc o co się bić! Z tego punktu widzenia Tomasz Lis dał się złapać jak dziecko, przyjmując 26 października odwołanie ze stanowiska dyrektora. A Ryszard Schnepf wykazał się przenikliwością, nie wpuszczając do domu kierowcy, który odwołanie mu przywiózł. Odebrał je dzień później, 27 października, już jako urzędnik pozostający w zasobie kadrowym. A co do Lisa – w niezłym znalazł się towarzystwie. Bo do zasobu kadrowego minister Fotyga nie wpuściła m.in. Pawła Dobrowolskiego, byłego rzecznika MSZ, a także Stanisława Komorowskiego, do niedawna wiceministra. Oni są najbardziej zbici. Dobrowolski przysiadywał przy stoliku na I piętrze, by pokazać, że czeka na szansę. Szansy nie było, zbrodnia, którą popełnił – pozwalając na publikację na stronach internetowych MSZ satyry na Kaczyńskich z „Tageszeitung” – wymaga kary. Tak jak i Komorowski, który podał się do dymisji, mówiąc, że chce być zwykłym urzędnikiem. Ano zobaczymy, czy będzie… Na razie, po odejściu ze stanowiska wiceministra, otrzymał on gabinet – to jest taka kanciapka na I piętrze, zaraz za Zarządem Obsługi. Kto dobrze zna topografię budynku, ten może trafi… Na pociechę zostały Komorowskiemu pieniądze – otrzymał niezły tzw. mnożnik. Nie tak dobry jak Stefan Meller (6,6, co zapewnia mu ok. 14 tys. zł miesięcznie), ale niewiele mniejszy, co za nicnierobienie jest hojnością cesarską. No ale te pieniądze nie idą z torebki pani Fotygi, tylko z kasy MSZ. Jeżeli już jesteśmy przy zesłaniach – z archiwum robi nam się powoli ekskluzywna komórka. Do Henryka Szlajfera, który ma nim kierować, dołączył właśnie Zbigniew Matuszewski, były dyrektor generalny. Czekamy na kolejnych niechcianych. I ostrzegamy minister Fotygę – jeszcze ześle do archiwum dwóch, trzech takich urzędników, i oni tam zaczną prowadzić podziemne wykłady i nielegalne nauczanie. Bez złudzeń. Złudzeń też nie powinna mieć co do swoich dyrektorów. Oto właśnie poszła po MSZ wieść, że Marcin Nawrot, nowy dyrektor Departamentu Systemu Narodów Zjednoczonych i Problemów Globalnych, to w niedalekiej perspektywie „nowy Towpik”. Mój Boże, Nawrot może Towpika przypominać co najwyżej brodą, a i to niezbyt dokładnie, bo bliżej mu wyglądem do młodego Lenina. Inne pomysły kadrowe też nie są najlepsze. Oto zasilił MSZ poseł PiS, wiceminister Paweł Kowal, który na razie wypowiada się na wszystkie tematy, a poza tym ma kłopoty z angielskim. Kowal nie „zasilił” ministerstwa sam. Tylko przyszedł razem z asystentką. Dziś ta asystentka jest już wicedyrektorem w Departamencie Promocji. Ona MSZ zdobyła. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 46/2006

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché