Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

W telewizji pokazują zdjęcia z Korei Północnej, przemówienia, pochody, wiece na stadionach. To wszystko pewnie nastraja nostalgicznie Wiesława Osuchowskiego, obecnie wicedyrektora Departamentu Konsularnego i Polonii. Swego czasu jeździł on do tego pięknego kraju z oficjalnymi wizytami jako wiceprzewodniczący ZSMP. I potem po powrocie opowiadał kolegom wrażenia: „Wiozą cię samochodem, który wjeżdża na płytę stadionu. Na stadionie, na oko, siedzi około 30 tys. ludzi. Wychodzisz z samochodu, podchodzisz do mównicy i nagle te 30 tys. zupełnie obcych ci Koreańczyków zaczyna skandować: Wie-siek! Wie-siek! Wie-siek!” Nostalgia nostalgią – w każdym razie obecny rok zapowiada się dla Osuchowskiego bardzo dobrze, bo ma jednak pojechać jako ambasador do Malezji. Więc dopina swego. Paradoksalnie jego sukces trochę smuci dyrektora departamentu, Janusza Skolimowskiego, a przede wszystkim nadzorującego ich pracę wiceministra Sławomira Dąbrowę. Chodzi o Polonię. Osuchowski ma wspaniały dar nawiązywania kontaktów z Polakami mieszkającymi za granicą, na Wschodzie. Potrafi z nimi gadać i biesiadować. Te umiejętności są zupełnie obce Sławomirowi Dąbrowie, urzędnikowi skrupulatnemu i oschłemu. Dla niego kontakt z polonusami to mordęga, on ich nie czuje, odbierają na różnych falach. Osuchowski załatwiał mu więc do tej pory większość spraw. A jak będzie po jego wyjeździe? Do wyjazdu szykuje się również Kazimierz Kopyra, dyrektor Departamentu Zagranicznego w Kancelarii Premiera. Kopyra, były pracownik BRH w Zagrzebiu, na skutek różnych zawirowań znalazł się w kancelarii premiera Buzka, a po zmianie władzy awansowano go na dyrektora departamentu. Początkowo marzył o wyjeździe na stanowisko szefa sekcji ekonomicznej ambasady w Zagrzebiu, ale potem podniósł poprzeczkę i postanowił zostać ambasadorem. I uzyskał dla tego pomysłu poparcie ministra Iwińskiego, a potem nawet premiera. Przez kilka miesięcy trwała więc dziwna przepychanka między kancelarią a MSZ, które miało na stanowisko ambasadora w Chorwacji własnego kandydata. Lepszego. Argumentowano m.in., że Kopyra wprawdzie zna serbo-chorwacki, ale nie zna angielskiego. Nic z tego, kancelaria twardo obstawała przy swoim. Ostatecznie Cimoszewicz ustąpił (i któż śmie twierdzić, że jest uparty i nieelastyczny?), Kopyra od 1 kwietnia będzie ambasadorem w Zagrzebiu. Co ciekawe, nic na razie nie wskazuje na to, by pokazał się wcześniej w MSZ. Otóż jest zasada, że każdy urzędnik, zanim wyjedzie na placówkę, musi do wyjazdu się przygotować. W przypadku stanowiska ambasadora powinien przez dwa, trzy miesiące popracować w departamencie terytorialnym, tak żeby czytać napływające z ambasady depesze i inne materiały, żeby wiedzieć, czego od niego będzie się oczekiwało. Tymczasem Kopyry w Departamencie Europejskim nie zauważyliśmy. Za to usłyszeliśmy, że załatwił sobie, iż interesujące go dokumenty będą przysyłane do Kancelarii Premiera, gdzie wciąż urzęduje. Bo podobno jest tam niemal niezastąpiony. Czyżby? Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2003, 2003

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché