Zadzwonił do nas czytelnik ze sprostowaniem. Otóż, jak twierdził, nie jest prawdą, że Tadeusz Mulicki przeszedł przez MSZ cichutko, kryjąc się za plecami innych i z podziwu godną zręcznością łapał niezłe placówki. Otóż miał Mulicki w swoim życiu chwile, kiedy stawał w awangardzie, na pierwszej linii frontu. Tak było w latach 80. (to był chyba rok 1989), kiedy to podczas zebrania PZPR, w Sali kinowej MSZ, wstał i ogłosił, że partyjny aktyw powinien wyjść na ulice, by poskromić kontrrewolucjonistów. Z propozycji nie skorzystano. Potem, już za czasów Skubiszewskiego, co poniektórzy, niechętni Mulickiemu, próbowali owo wystąpienie odświeżać. Ale szybko im wyjaśniono, że ów apel to nie był efekt jakiejś wielkiej gorliwości, tylko wyrafinowanego poczucia humoru pana ambasadora. Tyle nasz rozmówca. Natomiast w MSZ zastanawiają się, kto teraz pojedzie do Tunezji na miejsce zwolnione przez Mulickiego. Już jest nawet faworyt – obecny wicedyrektor jednego z departamentów niepolitycznych, takiego, który zajmuje się przesyłaniem informacji, a nie ich zdobywaniem, czy opracowywaniem. W tym szaleństwie jest metoda – bo wnikliwi obserwatorzy zaczynają przebąkiwać, że nastała obecnie moda na wysyłanie z zagranicy ludzi z departamentów pomocniczych. Jako przykład podają fakt, że do Azerbejdżanu, stolicy Wybrzeża Kości Słoniowej, kierowany jest Bogusław Nowakowski, dyrektor Biura Finansów, główny księgowy MSZ. Nowakowski będzie tam kierownikiem placówki, ale nie jako pełny ambasador, lecz chargé d’affaires. Taka sytuacja ma zresztą swoje plusy – nie trzeba przechodzić całej procedury – przez sejmową Komisję Spraw Zagranicznych, po Kancelarię Premiera i Kancelarię Prezydenta. A pensja jest ambasadorska. Rozstrzygnęła się również sprawa Lwowa – Krzysztof Sawicki ostatecznie zdał egzamin konsularny i jedzie tam na stanowisko Konsula Generalnego. Co prawda, złośliwi wypominają mu, że za wykształcenie wystarczyć mu muszą kursy KUL-owskie, ale nie bądźmy drobiazgowi. Ten zdany egzamin lekko zmartwił zjeżdżającego konsula – Piotra Konowrockiego, który na zakończenie swej misji wydaje pożegnalne przyjęcia. Ciekawe, czy w konsularnej kasie zostaną jakieś pieniądze na przyjęcia powitalne jego następcy… Sam Konowrocki jest w każdym razie dobrej myśli. Co prawda, nie jest etatowym pracownikiem MSZ, ale ma nadzieję, że już niedługo nim będzie. Bo bardzo go chce mieć u siebie Marek Ziółkowski, dyrektor Departamentu Europy Wschodniej. Więc jak chce, to pewnie będzie miał. Krzywda też nie spotka Tomasza Leoniuka, którego postrzegano jako rywala Sawickiego do lwowskiej placówki. Leoniuk nie pojedzie na Ukrainę, ale trochę dalej – do Ałma Aty. Czeka go więc ciężka harówa. W tym wszystkim jest jedna iskierka nadziei – że ambasada przeniesie się szybko do nowej stolicy Kazachstanu, a konsulat w Ałma Acie zostanie. Zawsze to lepiej harować na swoim niż na czyjś rachunek, prawda? Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint