W MSZ po wyjeździe wiceministra Przemysława Grudzińskiego do Waszyngtonu zastanawiano się przez jakiś czas, jak zapełnić lukę, którą po sobie zostawił – czy mianować kogoś nowego podsekretarzem stanu, czy też rozdzielić jego obowiązki w gronie wiceministrów. Zwyciężył ten drugi pomysł, większość departamentów po Grudzińskim wziął Andrzej Ananicz, ale najlepszy kąsek chwycił Radek Sikorski. Ten kąsek to gabinet, w którym dotychczas urzędowa Grudziński. Sikorski szybko go sobie zaklepał, a teraz, korzystając z tego, że na urlop wyjechał Dyrektor Generalny, Michał Radlicki, dodatkowo upiększył. Bo gabinet wyremontowano i odmalowano. Na zielono – pan wiceminister Sikorski wybrał taki kolor, bo go uspokaja. Teraz w MSZ liczą – Radek przeniesie się do Grudzińskiego, a kto przeniesie się do Radka? Tu faworytem jest Barbara Tuge-Erecinska, która ze wszystkich wiceministrów ma najmniejszy gabinet. Może więc i ona zawalczy o większą przestrzeń – dla siebie i swoich kwiatów? Te kwiaty (które uspokajają) będą zapewne pomocne pani wiceminister, bo to jej „działka” – sprawy europejskie – przynosi ostatnio najwięcej kłopotów. A zwłaszcza kontakty z Europą Wschodnią. Nie dość, że nie są one wystarczająco dobre, to jeszcze wiąż mamy rozmaite kłopoty z samymi wschodnimi placówkami. Tak jak na przykład ostatnio z placówką w Kijowie. Do ambasady, na skutek rozmaitych interwencji, wysłano m.in. kontrolę finansową. Kontrola przyjechała zresztą w ciekawym terminie. Ambasador Jerzy Bahr akurat wyjechał na urlop do USA, (wyjeżdżając, mówił, że do ambasady już nie wróci), a księgowa ambasady poszła na zwolnienie chorobowe. Pełna panika. Na razie kontrolerzy wyłowili jakieś nieprawidłowości, a Bahr wrócił do Kijowa. Tylko – czy długo jeszcze tam będzie? Jedna z wersji głosi, że niedługo. I że on sam chętnie wróciłby do kraju, by później wyjechać na ambasadora do Szwajcarii. Teoretycznie nie jest to możliwe, ale w praktyce… W praktyce po wielu miesiącach oczekiwania doczekamy się wreszcie Konsula Generalnego we Lwowie. Krzysztof Sawicki bardzo długo czkał na dopuszczenie z UOP. A potem, także długo, na exequatur od władz ukraińskich. Teraz wszystkie dokumenty już ma i może do Lwowa jechać. A roboty czeka go tam multum. PS Zgody kraju przyjmującego doczekał się również Paweł Dobrowolski, dotychczasowy rzecznik MSZ, który dostał stanowisko ambasadora w Kanadzie. W ubiegłym tygodniu tamtejsze władze przesłały do Warszawy informację, że Dobrowolski jest OK. Jest to formalność, ale zdarzają się też przypadki, że państwo przyjmujące takiej zgody nie wyraża i wówczas nici z wyjazdu. Tak było z Markiem Rzeszotarskim, przyjacielem Władysława Bartoszewskiego, który miał być konsulem w Monachium, ale Niemcy go nie chcieli. Krzywda mu się nie stała – bo przyjęli go Austriacy i pracuje w nasze ambasadzie w Wiedniu. No cóż, Austriacy w pewnych sprawach od lat są mniej rygorystyczni niż Niemcy. Tak zresztą skonstruowany był powojenny świat. I proszę, jak wolno to się wszystko zmienia… Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint